Pijacy zniknęli, patrole nawet 2 razy dziennie! Mieszkańcy ul. Wyszyńskiego w Toruniu dziękują za pomoc
- Piją, obsiadają ławki, brudzą, przeklinają, a nawet załatwiają na widoku potrzeby fizjologiczne - skarżyli się w połowie maja "Nowościom" mieszkańcy bloków przy ul. Wyszyńskiego 2-4 na Skarpie.
Pierwsza w imieniu lokatorów sprawę skweru między blokami zgłosiła nam młoda mama (personalia do wiad.red.). Po pierwszym artykule odzew był jednak wielki. Drogą mailowa, telefoniczną i poprzez komentarze na naszym Facebooku odezwało się wielu innych mieszkańców.
Zakątek z zielenią i ławkami powstał z inicjatyw samych mieszkańców. Gdy zawłaszczyli go amatorzy mocnych trunków, strach było z niego korzystać. Szczególnie mamy z dziećmi i seniorzy, którym szczególnie miał on służyć, po prostu bali się w takim towarzystwie przebywać.
"Nowości" nie tylko nagłośniły problem na lamach i intrenecie, ale też poprosiły o pomoc policję. Rzeczniczka komendy od razu sygnał przekazała komisariatowi policji Toruń Rubinkowo i zapewniła, że miejsce to ujęte zostanie w planie patroli. Niezależnie od tego, sami zareagowali też strażnicy miejscy. I teraz naprawdę widać zmiany na lepsze!
"Ulga i niedowierzanie. Patrole nawet dwa razy dziennie..."
-Jeszcze tego samego dnia, gdy ukazał się artykuł, pojawił się patrol policji. Już się ucieszyliśmy, ale mieliśmy świadomość, że jednorazowa akcja sprawy nie rozwiąże. Potem był weekend i znów były patrole. Dziś mamy kolejny dzień czerwca i cały czas, regularnie, zaglądają tutaj zarówno Straż Miejska, jak i policja - relacjonuje nam matka z ul. Wyszyńskiego.
Jak podkreśla, pijacy z zielonego zakątku zniknęli - skwer odzyskali mieszkańcy i znów mogą z niego spokojnie korzystać. Ulga i trochę niedowierzanie, że jednak się udało...
-Chcieliśmy po pierwsze podziękować "Nowościom" za skuteczną interwencję. A po drugie - policji i strażnikom miejskim. Dziękujemy i oby tak dalej! Wierzymy, że patrole o nas nie zapomną - podkreśla lokatorka z ul. Wyszyńskiego.
Mieszkańcy tej okolicy dobrze wiedzą, że tylko regularność patroli jest jakąś gwarancją porządku i spokoju. Wspominają, że tak poprawiła się np. sytuacja obok pawilonu "Maciej" na Skarpie. Też był tam podobny problem, prośby o interwencje, skargi i poczucie bezradności. Odkąd miejsce systematycznie jest odwiedzane przez mundurowych - widać różnicę.
-Mamy nadzieję, że nasz zakątek też już będzie na stałe patrolowany - wierzą lokatorzy. -Dzielnicowy się starał i robił, co mógł. Sam tego problemu z naszym zielonym zakątkiem rozwiązać jednak nie mógł - podkreślają.
Właściciel sklepu z alkoholem: "Nie miałem wpływu, przeganiałem"
W odzewie na pierwszy artykuł "Nowości" odezwało się wielu innych mieszkańców z ul. Wyszyńskiego, ale i szerzej - osiedla na Na Skarpie. Wskazywali, że problem z pijakami jest szerszy. Narzekali na dzienne i nocne hałasy, wulgarne odzywki, brudzenia puszkami i nie tylko, załatwianie się "na widoku".
Czytelnicy zwracali uwagę na to, że w okolicy ul. Wyszyńskiego (ale i dalej) jest kilka sklepów osiedlowych, które sprzedają alkohol. Także nietrzeźwym czy małolatom (przed podstawionego dorosłego na przykład, któremu fundują piwo). Gdyby dostęp do alkoholu był bardziej ograniczony, a nie od rana do wieczora, w dni powszednie i weekendy, tych problemowych pijących na osiedlu byłoby mniej - do tego sprowadzały się głosy mieszkańców. Choć pojawiły się i takie, które optowały za drastycznymi rozwiązaniami -odbieraniem koncesji tym, którzy sprzedają trunki klientom już "na gazie".
Z "Nowościami" skontaktował się przedsiębiorca, prowadzący jeden ze wskazanych sklepów (nazwisko do wiad.red.). Przyznał, że miał regularne wizyty dzielnicowego (zapewne po skargach mieszkańców), obawiał się wręcz utraty koncesji; zrezygnował tez z planów rozszerzania sprzedaży o wódkę i inne wysokoprocentowe alkohole, pozostając przy piwie.
-Nie miałem wpływu na to, gdzie ludzie to piwo piją i jak się zachowują. Nasz sklep akurat nie sprzedaje też alkoholu do nocy czy w święta, bo tak nie działamy. Nietrzeźwym piwa nie sprzedajemy - tłumaczył. Dodając, że takich problemowych klientów wręcz starał się "przeganiać".