Plony zadowalające, ale ceny na skupach marne. Rolnicy narzekają na żniwa
Tegoroczne żniwa są na ukończeniu. Pierwsza ich połowa nie była może najlepsza ze względu na padające deszcze i zbyt dużą wilgotność. Jednak od ponad tygodnia aura pozwala rolnikom z naszego województwa na dokończenie prac. Tak to ocenia Krzysztof Kurus, główny specjalista ds. zbóż i rzepaku z Lubelskiego Ośrodka Doradztwa Rolniczego w Końskowoli. Czy jednak tegoroczne żniwa można uznać za udane?
Pierwsze podsumowania
- Jeśli chodzi o wegetację roślin to można mówić o nawet kilkutygodniowym opóźnieniu. Dlaczego? W lutym długo panowało zimno. mróz. Także maj mieliśmy w tym roku bardzo chłodny - mówi Krzysztof Kurus. - Jednak upraw nie nękały długotrwałe okresy suszy, a opady były regularne. Czasami mieliśmy obfite, wręcz nawalne deszcze, ale one stają się już powoli u nas normą. W efekcie na glebach słabszych - na przykład na północy naszego województwa - plony są wyższe niż w ubiegłym roku.
O ile? Można ogólnie ocenić, że jest to od kilka, być może nawet do kilkunastu procent więcej na glebach słabszych (na dobrych plony są raczej porównywalne do ubiegłorocznych). - Ogólnie można ten rok uznać za w miarę udany. Jednak kłopotem są ceny na skupach, które od lat utrzymują się na tym samym poziomie - podkreśla Krzysztof Kurus.
I dodaje: - Możemy mówić, że żniwa w naszym województwie są już na ukończeniu. Prowadzą je jeszcze rolnicy, którzy mieli różne opóźnienia np. w związku z dostępnością kombajnów czy z innych przyczyn np. organizacyjnych. Skupy też już są często nasycone - mówi Krzysztof Kurus.
Według portalu agrofakt.pl ceny pszenicy konsumpcyjnej w kraju utrzymują się średnio na poziomie od 740 do 810 zł za tonę (najniższe w woj. lubuskim, a najwyższe w zachodnioporskim). Inaczej wygląda to w przypadku pszenicy paszowej. Rolnik dostanie w tym przypadku za tonę od 650 do 720 zł.
W efekcie gospodarze narzekają, bo takie ceny powodują, iż produkcja bywa obecnie na granicy opłacalności, pomimo zadowalających plonów. Lista żalów jest zresztą dłuższa.
Emocje na skupach
Bohdan Węcławik jest właścicielem gospodarstwa rolnego w miejscowości Wysokie Pierwsze (w powiecie zamojskim). Uprawia zboże na około 70 hektarach. - Plony w tym roku są udane. Jednak np. ceny nawozów sztucznych wzrosły. Tymczasem na skupach płaci się rolnikom od lat tyle samo lub mniej - mówi Bohdan Węcławik. - Naprawdę produkcja zbóż jest już nieopłacalna. Będą potrzebne jakieś dopłaty dla rolników, bo bez nich wielu się nie utrzyma.
Padały też ostrzejsze słowa. - Jeśli nawet w niezłym roku, jaki mamy teraz, my ledwo wiążemy koniec z końcem, to już naprawdę... słów na to brakuje. O rolników nikt nie dba, nikt się za nami nie ujmuje. Słyszymy tylko puste obietnice - złości się inny gospodarz z okolic Zamościa. - Jak mamy żyć? Takie ceny na skupach są draństwem!
- Nasz rynek jest nadal zalewany przez zboże zza wschodniej granicy i widać tego efekty. To trwa od lat. Co tu więcej mówić... - dodaje z rezygnacją inny gospodarz.