Poczta Polska i przesyłki terminowe po terminie. Co jest przyczyną tej sytuacji?
Cztery tygodnie potrzebowała Poczta Polska na dostarczenie przesyłki z Gdańska do Torunia. W niezwykle ślimaczym tempie zmierzała do adresata dokumentacja medyczna, dotarła po terminie planowanej operacji, którą chory musiał odwołać.
Niestety, nie jest to wyjątek. Niedawno dostarczenie przesyłki poleconej ze Szczecina do Torunia zajęło poczcie dwa tygodnie. Gdyby nadawca, w ramach wakacyjnej przygody zdecydował się dostarczyć list osobiście, spacer ze Szczecina do Torunia powinien mu zająć maksymalnie cztery dni. Kończąc te przeliczenia dodajmy jeszcze, że w XVIII wieku, list wysłany rano z Torunia do Warszawy, wieczorem trafiał do rąk adresata. W tym przypadku kurierzy korzystali z koni, które można było zmieniać w stacjach pocztowych.
- To jest katastrofa - powiedział nam szef jednej z toruńskich firm zajmujących się zarządzaniem nieruchomościami. - Dostajemy dokumenty sądowe po terminie odwołania, faktury po terminie płatności.
Co gorsza, jak mówi nasz rozmówca, zgłaszane uwagi i reklamacje przepadają bez śladu, nikt na nie nie odpowiada. Kryzys w Poczcie Polskiej trwa od lat, ale jeszcze nigdy nie było tak źle.
Pod koniec czerwca toruński radca prawny Piotr Wódkowski napisał na Facebooku, że chociaż jego kancelaria ma podpisaną umowę z Pocztą Polską, a przesyłek, w tym pism sądowych, nadaje i odbiera wiele, w czerwcu listonosz odwiedził ją tylko raz, przynosząc aktualną i zaległą korespondencję.
Co na to centrala?
W jaki sposób Poczta Polska ma stanąć na nogi, skoro naraża swoich klientów na poważne niedogodności? Pytania te skierowaliśmy do biura prasowego PP. Odpowiedzi przyszły nadspodziewanie szybko.
"Ze względu na brak danych identyfikujących: numerów przesyłek i danych adresatów, o których Pan wspomina, nie możemy zweryfikować szczegółowo tych doniesień - czytamy. - Jeśli dysponuje Pan takimi danymi, bardzo prosimy o ich przesłanie. Przekażemy je do działu nadzorującego wskazany obszar w celu przeprowadzenia postępowania wyjaśniającego. Jednocześnie informujemy, że w ostatnim czasie niestety mogły zaistnieć trudności w obsłudze doręczeń na wskazanym obszarze, związane z różnymi czynnikami, m.in. z wyższą niż standardowa absencją chorobowo-urlopową wśród listonoszy, wprowadzaniem koniecznych korekt w zakresie organizacji pracy służby doręczeń i zaplecza pocztowego, a także procesem adaptacji nowozatrudnionych pracowników".
Kto ratuje Pocztę Polską?
Adresatom, których "przygody" opisaliśmy, nie chciało się już z pocztą wojować, numerów przesyłek nie przekazali. Jeśli zaś chodzi o pracowników Poczty Polskiej, szczególnie tych, którzy pracują na pierwszej linii, bez wątpienia są największym skarbem spółki.
"W Placówce Pocztowej Toruń 2 sytuacja w ostatnim miesiącu znacznie się poprawiła dzięki dużemu zaangażowaniu pracowników oraz wdrożonym działaniom naprawczym - czytamy dalej w piśmie z centrali. - Mamy nadzieję, że w najbliższym czasie sytuacja zostanie całkowicie ustabilizowana. Za wszelkie niedogodności przepraszamy naszych klientów".
A co z tymi reklamacjami?
"W przypadku zastrzeżeń co do rzetelności wykonywania obowiązków przez pracowników Poczty Polskiej klient zawsze może się zwrócić do naszej firmy o wyjaśnienie - zapewnia dział prasowy PP. - Spółka posiada narzędzia umożliwiające kontrolę obsługi rejonu przez listonoszy, między innymi poprzez wykorzystanie możliwości wynikających z aplikacji i systemów użytkowanych w spółce, w tym analizę czasu przebywania listonosza w danym miejscu. Reklamacje można składać stacjonarnie w każdej placówce pocztowej lub wypełniając formularz na stronie eReklamacje, ereklamacje.poczta-polska.pl".