Długi weekend w Tatrach. Ponad 40 osób wymagało pomocy ratowników TOPR. "To był wyjątkowo pracowity czas"
Jak przyznają ratownicy, to był bardzo mocno oblegany weekend w Tatrach. Po tatrzańskich szlakach wędrowało tysiące ludzi, co przełożyło się na sporą ilość pracy.
- Na szczęście nie doszło do żadnego śmiertelnego wypadku, ani właściwie jakichś poważniejszych, dramatycznych akcji ratunkowych. Można powiedzieć, że nasze działania były, pod względem urazów turystów, dość standardowe - mówi ratownik dyżurny.
Dominowały urazy kończyn - na skutek potknięcia się, czy poślizgnięcia. Zdarzały się zasłabnięcia. TOPR zanotował także akcje polegające na sprowadzaniu, czy wyprowadzaniu zabłąkanych turystów.
- W sobotę mieliśmy nocną akcję sprowadzania dwójki turystów w rejonie Doliny Kościeliskiej. Wędrowcy pobłądzili poza szlakiem, w trudnym terenie w rejonie Pyszniańskiej Doliny, z którego nawet w ciągu dnia można mieć problem, by się z niego wydostać - mówi ratownik dyżurny TOPR.
Policja: weekend względnie spokojny
Zakopiańska policja w długi weekend najwięcej pracy miała ze źle zaparkowanymi samochodami, a także z pijanymi turystami zakłócającymi ciszę nocną.
- Tysiące turystów ruszyło na tatrzańskie szlaki, a zwłaszcza do Morskiego Oka i innych znanych atrakcji turystycznych. Tam parkingi zapełniały się już wcześnie rano. Wielu kierowców wybierało przypadkowe miejsca do pozostawienia swoich samochodów, co w efekcie kończyło się dla nich konsekwencjami. Drogówka odnotowała w weekend wiele kolizji i dwa wypadki drogowe - mówi Roman Wieczorem, rzecznik zakopiańskiej policji.
Mundurowi podejmowali także liczne interwencje dotyczące zakłócenia ciszy nocnej oraz wobec osób, które przesadziły z ilością wypitego alkoholu. - W miniony weekend poszukiwaliśmy aż 5 osób w tym trojga małych dzieci. Z wyjątkiem kilku spraw, których okoliczności jeszcze wyjaśniamy, można podsumować, że weekend sierpniowy w powiecie tatrzańskim przebiegł względnie spokojnie i bezpiecznie - podsumowuje policja.