Poznań: Nauczycielka szarpała uczennicę. Rodzice pozwali szkołę
Nauczycielka szarpała 10-letnią uczennicę
Szarpanie, straszenie, a później wielomiesięczna praca z psychologiem, by dziecko przestało się bać. Nauczycielka, która dopuściła się przemocy, nie pracuje już w placówce, a sprawa w sądzie zakończyła się umorzeniem ze wskazaniem winy (z 2-letnim okresem próby). Kobieta wypłaciła rodzicom zadośćuczynienie, teraz jednak ci zdecydowali się pozwać szkołę.
We wrześniu ubiegłego roku w Szkole Podstawowej nr 84 w Poznaniu doszło do niepokojącej sytuacji. Jedna z nauczycielek miała szarpnąć, przyprzeć do szafki szkolnej i "wytrząść" uczennicę. Asia (imię zmienione) miała wtedy 10 lat. Rodzice obserwowali później zdarzenie nagrane przez szkolny monitoring na posterunku policji. To nie pierwszy raz, kiedy Joanna S. miała stosować przemoc wobec dzieci.
- Odbyło się to w atmosferze krzyków, podniesionego głosu, szarpania. To była nieuzasadniona agresja - opowiadała mama dziewczynki w rozmowie z nami w marcu tego roku.
Nauczycielka na rozprawie sądowej płakała i przepraszała rodziców. Wypłaciła rodzinie 16,5 tys. zł zadośćuczynienia zamiast 500 zł nawiązki, którą sugerował prokurator w akcie oskarżenia.
Jak informuje Robert Schmidt z Wielkopolskiego Kuratorium Oświaty, wobec nauczycielki zostało wszczęte postępowanie dyscyplinarne. Justynę S. ukarano naganą z ostrzeżeniem.
Rodzice pozwali szkołę
Rodzice Asi opisują, że szkoła "nie poczuła się w żaden sposób winna". Twierdzą również, że nie zaproponowała uczennicy żadnej pomocy psychologicznej. Byli zmuszeni do prowadzenia terapii córki w prywatnej klinice, co wiąże się z "horrendalnymi kosztami", opisuje mama.
Szkoła twierdzi jednak, że "niezwłocznie po zdarzeniu zaproponowała uczennicy wsparcie psychologiczne w formie konsultacji z psychologiem szkolnym". Ponadto przedstawiono rodzicom "możliwość objęcia dziecka terapią psychologiczną w centrum terapii, z której uczniowie szkoły korzystają nieodpłatnie".
- Adwokat zaproponował, żebyśmy wystąpili z pismem do szkoły jako rodzice o zwrot kosztów, które ponosimy na pomoc psychologiczną. A to dlatego, że córka nie została przez nich należycie zaopiekowana - mówi mama w rozmowie z nami.
Matka poszkodowanej uczennicy twierdzi, że jakiś czas później otrzymała odpowiedź ze szkoły, że "nie ma żadnych podstaw prawnych", by o ten zwrot kosztów się ubiegać. Później (w kwietniu tego roku) pismo wysłał adwokat, odpowiedzi nie uzyskał.
W ubiegłym tygodniu adwokat Andrzej Kuchlewski oficjalnie złożył pozew do Sądu Rejonowego Poznań-Stare Miasto przeciwko Miastu Poznań (które sprawuje nadzór nad placówką).
"Małoletnia doświadczyła uszczerbku na zdrowiu psychicznym"
W tym roku Asia zmieniła szkołę, w maju i czerwcu nie uczęszczała już do Szkoły Podstawowej nr 84 w Poznaniu. Rodzice zabrali z placówki także syna.
- Na podstawie pierwszych czterech spotkań z psychologiem została sporządzona informacja o stanie [imię i nazwisko dziewczynki], z której wynika, że w wyniku naruszenia granic fizycznych przez nauczycielkę małoletnia doświadczyła uszczerbku na zdrowiu psychicznym - pisze w uzasadnieniu adwokat Kuchlewski.
Rodzice domagają się od miasta Poznań kwoty w wysokości 4 tys. zł - tyle wyniosła suma opłat za pomoc psychiatryczną i psychologiczną dla dziecka.
- Stan psychiczny Asi na tyle się poprawił, że teraz bardzo dobrze funkcjonuje. Mówi, że dobrze się stało, że ją przenieśliśmy. Wiadomo, że jest to dopiero początek roku szkolnego, ale fajnie jest słyszeć, że mojemu dziecku się polepsza - kwituje mama.
Do 21 października miasto i szkoła twierdzą, że "nie otrzymały pozwu w przedmiotowej sprawie".