Prezydent z bombą. Mroczny sekret Ignacego Mościckiego
Zanim Ignacy Mościcki został prezydentem Rzeczypospolitej, przygotowywał się do aktu desperacji, który miał wstrząsnąć rosyjskim aparatem władzy. Młody chemik planował samobójczy zamach bombowy w samym sercu carskiej administracji. Choć nigdy nie udało mu się zrealizować tego dramatycznego planu, przez resztę życia nosił w sobie ciężar tamtej decyzji jako jeden z najbardziej zagadkowych niedoszłych zamachowców w dziejach polskiego ruchu niepodległościowego.
Droga młodego chemika do radykalizmu
Mościcki zdobywał wiedzę w Rydze, gdzie równolegle z naukami ścisłymi poznawał tajniki polskiej konspiracji. Na początku działał w umiarkowanych organizacjach narodowych, ale szybko uznał ich metody za zbyt powolne. Dlatego wstąpił do Polskiej Socjalno-Rewolucyjnej Partii "Proletariat", radykalnej grupy, która otwarcie wzywała do zbrojnego powstania przeciwko Rosji.
Były to czasy, gdy wielu młodych Polaków traciło nadzieję na pokojowe odzyskanie niepodległości. Poczucie bezsilności wobec carskiego systemu pchnęło całe pokolenie w stronę coraz bardziej skrajnych rozwiązań. Młodzi ludzie, pozbawieni perspektyw na normalne życie, szukali sposobów wyrażenia swojego patriotyzmu i gniewu.
Sam Mościcki nie ukrywał, że jego radykalizm miał również podłoże osobiste. Przez lata zmagał się z depresją i nawracającymi myślami samobójczymi. Choć nie możemy dziś dokładnie zdiagnozować jego stanu psychicznego, jasne jest, że wewnętrzne demony wpływały na jego skłonność do desperackich czynów.
Nitrogliceryna jako narzędzie walki
Młody chemik nie poprzestał na teoretycznych dyskusjach o potrzebie czynu zbrojnego. Opracował konkretny plan zamachu, który miał być jasnym sygnałem zarówno dla zaborcy, jak i dla całego narodu polskiego. Wraz z przyjacielem Michałem Zielińskim postanowił przebrać się za rosyjskich oficerów i wedrzeć do warszawskiej cerkwi podczas uroczystej mszy.
Plan zakładał zdetonowanie samodzielnie sporządzonego ładunku wybuchowego w obecności najważniejszych przedstawicieli carskiej administracji. Głównym celem był generał-gubernator warszawski Josif Hurko, jeden z najbardziej znienawidzonych symboli rosyjskiej władzy na ziemiach polskich. Konspiratorzy mieli zginąć wraz ze swoimi ofiarami.
Mościcki prowadził tajne eksperymenty z nitrogliceryną na warszawskim Mokotowie. Do swoich prób używał materiałów wybuchowych zdobytych z uczelnianych laboratoriów. W niebezpiecznych przygotowaniach pomagała mu żona Michalina, która regularnie przewoziła ładunki wybuchowe na miejsce testów.
Koniec konspiracji i ucieczka
Plany młodych konspiratorów pokrzyżowała carska Ochrana, która dzięki donosicielowi wpadła na trop organizacji. Zieliński, widząc że policja zbliża się do ich odkrycia, przekonał Mościckiego do natychmiastowej ucieczki z Warszawy. Sam postanowił zostać i kontynuować misję w pojedynkę.
Próba samodzielnego zamachu zakończyła się tragicznie dla Zielińskiego. Wpadł w ręce carskiej policji i wiedząc, że czekają go tortury mające na celu wymuszenie informacji o współtowarzyszach, popełnił samobójstwo. Przegryzł ampułkę z cyjankiem potasu, zabierając swoje tajemnice do grobu.
Mościcki zdążył uciec przez Prusy Wschodnie i Londyn do Szwajcarii. Ta emigracja uratowała mu życie, ale jednocześnie obciążyła go na resztę dni. Przez wiele lat nie mógł wrócić do Polski, a wspomnienia dramatycznych planów z młodości prawdopodobnie wpływały na jego późniejsze nawroty melancholii.