Przeżyła Holokaust i marsz śmierci. Historia, która wzrusza do łez
Wojna odebrała jej rodzinę, młodość i dom. Przetrwała marsz śmierci, głód i upokorzenie, by w dniu wyzwolenia spotkać człowieka, który odmienił jej życie i stał się jej mężem. Oto poruszająca historia Gerdy Weissmann Klein.
Przerwane dzieciństwo
Gerda Weissmann przyszła na świat 8 maja 1924 roku w Bielsku w zamożnej rodzinie żydowskiej. Jej dzieciństwo upływało w atmosferze bezpieczeństwa i miłości, a rodzina była mocno związana z lokalną społecznością.
Wszystko zmieniło się 1 września 1939 roku, gdy niemieckie samoloty pojawiły się nad miastem, a kilka dni później do Bielska wkroczyły oddziały Wehrmachtu. W jednej chwili zniknęło poczucie bezpieczeństwa. Dom Weissmannów został zarekwirowany, a rodzina zmuszona do zamieszkania w piwnicy własnego domu.
Już w pierwszych tygodniach okupacji Gerda straciła starszego brata Artura, który został wywieziony przez Niemców i nigdy nie wrócił. W 1942 roku rodzina została rozdzielona, a Gerda, uznana za zdolną do pracy, została skierowana do obozu pracy przymusowej.
Lata w obozach koncentracyjnych
Od 1942 roku Gerda została więźniarką kolejnych obozów pracy: Bolkenhain, Marzdorf, Landshut i Grünberg. Pracowała w fabrykach tekstylnych przy maszynach i na nocnych zmianach, często w warunkach urągających ludzkiej godności. Wspominała, że nawet wśród okrucieństwa i beznadziei potrafiły z innymi dziewczętami tworzyć wspólnotę wsparcia i przyjaźni, dzieląc się ostatnim kawałkiem chleba czy słowem otuchy.
Jednym z najbardziej dramatycznych momentów była sytuacja, gdy zachorowała na gorączkę i trafiła do obozowego szpitala. Niemiecka nadzorczyni pani Kugler, uratowała jej życie, wyciągając ją z łóżka tuż przed selekcją, podczas której chorzy mieli zostać zgładzeni. Gerda wróciła do pracy przy krosnach, mimo wysokiej gorączki i dzięki temu przeżyła.
W obozach Gerda straciła niemal wszystkich bliskich – rodziców, brata, przyjaciółki z dzieciństwa. W pamiętniku All But My Life pisała: "Zostało mi wszystko odebrane, oprócz mojego życia". Mimo to nie straciła woli przetrwania i nadziei na wolność.
Marsz śmierci
W styczniu 1945 roku, gdy front wschodni zbliżał się do Śląska, Niemcy rozpoczęli ewakuację obozów. Gerda wraz z około 4000 innymi żydowskimi kobietami została zmuszona do rozpoczęcia tzw. marszu śmierci – pieszej wędrówki o długości ponad 560 km przez zimową Europę. Trasa wiodła przez Dolny Śląsk, Sudety aż do Volar w Czechosłowacji.
Marsz odbywał się w ekstremalnych warunkach: mróz, śnieg, głód i wycieńczenie zbierały śmiertelne żniwo. Każdego dnia kobiety były świadkami egzekucji tych, które nie miały siły iść dalej. Gerda wspominała: "Słyszałyśmy krzyki, błagania o litość. Komendant wyjął pistolet i strzelał, aż wszystkie padły". Z 4000 kobiet do Volar dotarło zaledwie 120 – reszta zmarła z wycieńczenia, chorób lub została zamordowana po drodze.
Tuż przed końcem marszu na oczach Gerdy umarła jej najbliższa przyjaciółka Ilse – zmarła z głodu i wyczerpania na kilka dni przed wyzwoleniem. Gerda do końca życia wspominała ten moment jako jedną z najboleśniejszych strat.
Wyzwolenie i spotkanie, które zmieniło wszystko
Na początku maja 1945 roku, dzień przed swoimi 21. urodzinami, Gerda wraz z garstką ocalałych została zamknięta przez SS-manów w opuszczonej fabryce w Volar. Niemcy podłożyli ładunki wybuchowe, by zabić ostatnie więźniarki, ale – jak wspominała – deszcz unieruchomił zapalnik i bomba nie wybuchła. Po kilku dniach, gdy strażnicy uciekli przed nadciągającymi aliantami, kobiety zostały same bez jedzenia i pomocy.
7 maja 1945 roku do fabryki podjechał amerykański jeep. Wysiadło z niego dwóch żołnierzy – jednym z nich był porucznik Kurt Klein, żydowski emigrant z Niemiec, który uciekł do USA przed wojną. Gerda wspominała: "Stałam przy drzwiach, gdy podszedł do mnie żołnierz. Powiedziałam: ‘Jesteśmy Żydówkami’. On odpowiedział po chwili: ‘Ja też’". Ten moment stał się początkiem ich niezwykłej relacji.
W chwili wyzwolenia Gerda ważyła zaledwie 31 kg, jej włosy były niemal białe, a ubranie w strzępach i pełne wszy. Nie myła się od trzech lat. Została przewieziona do szpitala Czerwonego Krzyża, gdzie przez wiele miesięcy wracała do zdrowia. Kurt Klein odwiedzał ją regularnie, a ich przyjaźń przerodziła się w głęboką miłość.
Nowe życie: miłość, emigracja i działalność społeczna
Po wojnie Gerda i Kurt spotykali się ze sobą, a już 18 czerwca 1946 roku wzięli ślub w Paryżu. W sierpniu tego samego roku wyjechali do Stanów Zjednoczonych, gdzie zamieszkali w Buffalo, a następnie w Phoenix. Wychowali trójkę dzieci i doczekali się wnuków.
Gerda stała się aktywną działaczką społeczną, pisarką i mówczynią. Jej pamiętnik stał się jednym z najważniejszych świadectw Holokaustu. Książka została przetłumaczona na kilkanaście języków i nieprzerwanie jest lekturą w szkołach na całym świecie. W 1995 roku na podstawie jej wspomnień powstał nagrodzony Oscarem film dokumentalny One Survivor Remembers.
Weissmann Klein angażowała się w edukację młodzieży, promowanie praw człowieka i walkę z nienawiścią. Była założycielką organizacji Citizenship Counts, która promuje obywatelskość i szacunek dla różnorodności. W 2011 roku prezydent Barack Obama odznaczył ją Medalem Wolności – najwyższym cywilnym odznaczeniem w USA.