Radlin: Plaga wandalizmu. Niszczą wszystko, co stoi na ich drodze. Sprawców szuka policja
W tym artykule:
Dużo więcej aktów wandalizmu niż zazwyczaj
Radlin w powiecie wodzisławskim żyje ostatnio tym, co wyczyniają miejscowi wandale. Niszczą wszystko co popadnie. Władze miasta apelują do mieszkańców, by zgłaszali wszystkie nowe przypadki wandalizmu. Jest też prośba o wskazywanie osób, które się tego dopuszczają.
- Mniejsze przykłady wandalizmu są we wszystkich miastach. Natomiast w ostatnich tygodniach obserwujemy ich dużo więcej, ale mamy też znacznie więcej przestrzeni z atrakcjami dla mieszkańców – przyznaje Marek Gajda, rzecznik prasowy radlińskiego ratusza.
Monitoring zewnętrzny, nie pokaże co dzieje się wewnątrz pomieszczenia
Wymienia trasę rowerową i Park Jordanowski cały czas odkrywany przez mieszkańców i jak niestety widać również przez wandali. Miasteczko ruchu drogowego działa już kilka lat. Tam jednak zdarzył się najbardziej kuriozalny przykład wandalizmu – skradziono oprawy ledowe z pięciu dwumetrowych latarni. I to nie było jednostkowe zdarzenie. Najpierw zabrano pięć opraw, a po ich uzupełnieniu aż dziewięć. Nie wiadomo, po to komu?
- Najbardziej zbulwersowało zniszczenie ogólnodostępnej umywalki w toalecie dla niepełnosprawnych w Parku Jordanowskim. To jest takie miejsce, gdzie nie ma kamer monitoringu, więc wandale czują się bezkarni. Monitoring zewnętrzny, który tam się znajduje nie pokaże co dzieje się wewnątrz – wskazuje Marek Gajda.
ZGK zgłasza zniszczenia straży miejskiej i policji
Większością tych obiektów opiekuje się ZGK. Jednostka informuje o aktach wandalizmu straż miejską albo nawet policję, gdy zniszczenia są duże. W większości przypadków, np. wskutek regularnie wybijanych szyb w miejskich gablotach, są one natychmiast naprawiane.
- Sprawy zostały zgłoszone na policję - zwłaszcza te, które związane są nie tylko ze zniszczeniami, ale także kradzieżą. Do takiej sytuacji doszło w rejonie tężni - zniszczono wrzutomat na monety przy toalecie. Wartość samego wrzutomatu nie jest wielka, ale nie wiadomo ile skradziono pieniędzy znajdujących się wewnątrz wrzutomatu - przekazuje rzecznik.
To nie prywatna, ale nasza wspólna własność
Jak dodaje, problem jest znacznie szerszy niż dostępność i lokalizacje kamer. To kwestia poszanowania wspólnej własności. Własności, która - wbrew powszechnemu przekonaniu - nie jest "niczyja". Jest nasza. A więc jej niszczenie uderza w nas, w Was - w każdego mieszkańca, który finansuje notoryczne naprawy zdewastowanych gablot, niszczonych ogrodzeń czy... kradzieży opraw oświetlenia ulicznego (sic!) – podkreśla urząd miasta.
Sprawców jeszcze nie ujęto.