Regietów: Tam, gdzie konie tańczą z wiatrem. Spęd Koni Huculskich
Na łąkach Regietowa Wyżnego, gdzie przez całe lato pasły się tabuny hucułów z miejscowej stadniny, rozlegał się dziś stukot kopyt, rżenie i nawoływania koniarzy. Zwierzęta, zahartowane przez letnie słońce i beskidzkie burze, wracają z górskich hal do stajni. Każdy, kto widział ten widok choć raz, wie, że to nie tylko praca - to poezja w ruchu.
- One same czują, że pora wracać. Jakby im ktoś powiedział, że czas już zejść z nieba na ziemię - mówi pan Andrzej, jeden z koniarzy, który od lat przyjeżdża do Regietowa na spęd.
Koniarze prowadzą stado z troską i dumą, jak czynili to ich ojcowie i dziadkowie.
Ale emocje nie kończą się na spędzie. Popołudniu na łąkach i leśnych ścieżkach rozegrał się bieg świętego Huberta - pełen energii, humoru i tradycji. Uczestnicy w strojach jeździeckich wyruszą w "pogoń za lisem", a zwycięzca symbolicznie zdobędzie ogon lisa i tytuł nowego gospodarza biegu.
A gdy zapadnie zmrok, w karczmie Huculanka zabrzmi muzyka. Rozpocznie się Bal Koniarza - wieczór śpiewu, tańca i wspomnień z minionego sezonu. Przy stołach z regionalnymi potrawami i wśród drewnianych belek karczmy znów ożyje duch dawnej łemkowskiej gościnności.
Regietów znów udowadnia, że tradycja potrafi być żywa - i pięknie pachnie końską sierścią, dymem z ogniska i beskidzką muzyką.
W Regietowie konie nie są tylko zwierzętami - to część krajobrazu, duszy i historii tej ziemi. Gdy ostatni hucuł zniknie w stajni, a echo ich rżenia ucichnie w dolinie, każdy wie, że kolejny sezon już czeka za rogiem. Bo w Beskidzie życie, jak koń na pastwisku, zawsze zatacza krąg.