Ruda Śląska: Drastyczna podwyżka za ogrzewanie. Mieszkańcy protestują
W Rudzie Śląskiej ogrzewanie będzie droższe
O widmie drastycznych podwyżek dla mieszkańców ogrzewających domu i mieszkania za pomocą ciepła systemowego informowaliśmy kilka tygodni temu.
- Od lipca większość mieszkańców Rudy Śląskiej za ogrzewanie i ciepłą wodę zapłaci więcej nawet o 90 procent. Dla mieszkania o powierzchni około 60 metrów kwadratowych może to być kilkaset złotych miesięcznie więcej na rachunkach - ostrzegał Marek Stalmach, prezes Górniczej Spółdzielni Mieszkaniowej w Bytomiu.
Jak tłumaczył, dodatkowy roczny wzrost kosztów dla Rudy Śląskiej oszacowano na 90-100 milionów złotych.
Problem wynika z zakończenia obowiązywania tzw. tarczy energetycznej dla systemowego ciepłownictwa. W 2022 roku atak Rosji na Ukrainę wywołał kryzys energetyczny w Europie. Aby chronić obywateli przed drastycznymi podwyżkami, wprowadzono w Polsce szereg rozwiązań przed wzrostem cen paliw, prądu i ciepła. Były dopłaty do zakupu węgla, ale także rekompensaty, obniżające cenę końcową dla odbiorców (np. gospodarstw domowych). Kilka tygodni temu rząd poinformował o przedłużeniu do końca roku tarczy energetycznej dotyczącej prądu do końca 2025 roku.
Od 2022 roku działał też mechanizm ochrony odbiorców przed wzrostem cen za ciepło sieciowe (np. dostarczane do mieszkań w blokach). Zakładało ograniczenie maksymalnego wzrostu cen dostaw ciepła, obejmując wszystkie składniki kosztowe występujące w danym systemie ciepłowniczym: cenę za zamówioną moc cieplną, cenę ciepła, cenę nośnika ciepła, stawki opłat stałych i zmiennych za usługi przesyłowe. Mechanizm polegał na dopłacaniu przez budżet państwa różnicy między faktycznymi kosztami wytworzenia ciepła. Tarcza chroniła przed drastycznymi podwyżkami. Jednak jej obowiązywanie wygasło 30 czerwca 2025.
To oznacza, że od 1 lipca mieszkańcy, którzy korzystają z ciepła systemowego (do ogrzewania i ciepłej wody) w rachunkach zapłacą na podstawie obowiązujących taryf, odzwierciedlającymi warunki rynkowe.
Mieszkańcy ślą petycje do ministerstwa w Warszawie
Spółdzielnie mieszkaniowe od kilku miesięcy biły na alarm i informowały polityków o konsekwencjach braku tarczy, ale bez oczekiwanego skutku. Podwyżki mogą dotknąć kilka milionów Polaków. Z danych przedstawionych przez Izbę Gospodarczą Ciepłownictwo Polskie wynika, że już od 1 lipca 2025 r. odbiorcy w 56 proc. systemów ciepłowniczych w Polsce mogą odczuć wzrosty cen ciepła. Od kilku, przez kilkanaście, po kilkadziesiąt procent. Są też gminy bez zagrożenia podwyżek - różnice wynikają m.in. z zaawansowania transformacji i wysokości kontraktów ciepłowni na zakup surowców.
Kilka tygodni temu Międzyzakładowa Górnicza Spółdzielnia "Perspektywa" przekazała mieszkańcom treść informacji od Węglokoksu Energia ZCP. Zgodnie z taryfą (już bez tarczy energetycznej) wzrost opłat wyniesie 86 procent. W związku z tym spółdzielnia została zmuszona do przeprowadzenia kalkulacji kosztów ogrzewania i podniesienia wysokości zaliczki na poczet ich rozliczenia od 1 sierpnia.
Spółdzielnia przekazała, że wysłała apel do Ministerstwa Klimatu i Środowiska o podjęcie stosownych działań w obronie mieszkańców. Zachęcano, aby podobne pisma wysyłali lokatorzy. W ten sposób do resortu w Warszawie przesłano już kilka tysięcy apeli.
- Mieszkańcy interesują się tym tematem i bardzo dobrze, że postanowili z nami wspólnie działać. Niezmiennie zachęcamy, aby wysyłać apele do ministerstwa, bo jesteśmy bezsilni, bo nie mamy żadnego wpływu na ceny od ciepłowni. O konsekwencjach zakończenia obowiązywania tarczy informujemy od dłuższego czasu, ale bez oczekiwanego skutku - mówi Krzysztof Skrzymowski, prezes "Perspektywy".
Wylicza, że kierowana przez niego spółdzielnia to ponad 6 tys. mieszkań i wszystkie zagrożone są podwyżkami. Jednak to tylko część gospodarstw. W całej Rudzie Śląskiej podwyżka nie obejmie tylko dzielnic Kochłowice, Bielszowice i Halemba. Problem jest gigantyczny, to dziesiątki tysięcy mieszkańców. Zagrożonych podwyżkami są również mieszkańcy w wielu innych miastach w Polsce.
Wzrost opłat blisko o 90 procent
W petycji spółdzielnia i mieszkańcy apelują o podjęcie działań legislacyjnych, które zapewnią "dalsze wsparcie dla odbiorców ciepła w związku z wygaśnięciem terminu ochrony cen ciepła".
- Dopuszczenie do stosowania cen ciepła z taryfy dostawcy, Węglokoks Energia ZCP Sp. z o.o., dla mieszkańców zasobów Spółdzielni powoduje gigantyczny wzrost kosztów zmiennych o 120,18%, natomiast wzrost kosztów stałych o 41,16%. Koszty centralnego ogrzewania w trakcie obowiązywania ochrony odbiorców za ostatni sezon grzewczy wyniosły 19 137 937,88 zł, natomiast prognozowany koszt zakupu energii cieplnej dla naszych użytkowników lokali po 30 czerwca 2025 r. będzie wynosił 36 036 450,08 zł i oznacza wzrost opłat o 88,30% - czytamy w piśmie.
Zwrócono w nim uwagę, że przyzwolenie na jednorazowe uwolnienie cen ciepła spowoduje dodatkowo średni wzrost opłat za centralne ogrzewanie dla każdego gospodarstwa domowego miesięcznie o około 600 zł.
- Problem ten dotyczy nie tylko mieszkańców naszej Spółdzielni, lecz zdecydowanej większości odbiorców ciepła systemowego w skali kraju. W związku z powyższym w imieniu odbiorców ciepła apelujemy o zmianę przepisów, aby obywatele naszego kraju byli traktowani równo oraz aby nie dopuszczać do rażącego wzrostu cen, którego koszty ponoszą mieszkańcy. Koniec rządowej ochrony odbiorców ciepła systemowego oznacza niekontrolowany wzrost opłat użytkowników naszych lokali - podkreślono.
Dlaczego rosną ceny za ogrzewanie?
Izba Gospodarcza Ciepłownictwo Polskie wskazuje, że wzrost opłat za ogrzewanie systemowe spowodowany jest nie tylko brakiem obowiązywania przepisów osłonowych, ale także brakiem systemowego brakiem wsparcia dla kosztów transformacji.
Według raportu pełne unowocześnienie sektora będzie wymagało nakładów rzędu 300 mld zł do 2050 roku. Te wydatki mają pozwolić nie tylko utrzymać gotowość systemów, ale także obniżyć koszty ich pracy.
Minister zapowiada rozwiązanie problemu
Minister Energii Miłosz Motyka w poniedziałek (28 lipca) poinformował na antenie RMF24, że resort pracuje nad rozwiązaniem dotyczącym cen ciepła, które zostały uwolnione 1 lipca.
- Jesteśmy na etapie analizy i w ciągu najbliższych tygodni będziemy mieli rozwiązanie. Do tej pory za nadzór nad ciepłownictwem opowiadała Urszula Zielińska, która przygotowała niektóre z rozwiązań, mówiła o bonie ciepłowniczym. To byłaby jedna z odpowiedzi, natomiast warto usiąść do renegocjacji i przejrzenia umów pomiędzy ciepłowniami a spółkami - powiedział Miłosz Motyka w rozmowie w RMF FM.
Minister energii mówił, że jednym z rozwiązań jest przedłużenie zamrożenia cen ciepła, które zostały uwolnione z dniem 1 lipca. Szacuje, że zamrożenie cen ciepła do końca 2025 roku kosztowałoby budżet państwa do 1,5 mld zł.