Rzeszów: 25. edycja Kongresu Profesjonalistów PR. Jak specjaliści walczą z dezinformacją?
Przez dwa dni, 25 i 26 września, w Rzeszowie trwał XXV Kongres Profesjonalistów Public Relations. Odbył się on pod hasłem "Komunikacja w czasach kryzysów i zmian geopolitycznych".
- Branża public relations stoi przed ogromnymi wyzwaniami związanymi przede wszystkim z bezpieczeństwem informacji - podkreśla prof. dr hab. Dariusz Tworzydło, organizator XXV Kongres Profesjonalistów Public Relations.
Ekspert podkreśla, że każda informacja, która wychodzi i dociera do ludzi współcześnie, obciążona jest ogromnym ryzykiem związanym z dezinformacją, fake newsami, świadomą manipulacją.
- Świat PR stoi przed bardzo poważnym wyzwaniem - ocenia Dariusz Tworzydło.
Dezinformacja co raz poważniejszym wrogiem
O tym, jak bardzo niebezpieczna jest dezinformacja, mówił podczas panelu "Bezpieczeństwo czy niebezpieczeństwo naprawdę? Zarządzanie informacją w praktyce" nakreślał por. SG Piotr Zakielarz, rzecznik prasowy bieszczadzkiego oddziału Straży Granicznej.
Odniósł się on do krążącego w sieci nagrania, przedstawiającego kolejkę samochodów, zawierającego ostrzeżenie o rzekomym tysiącu Ukraińców, stojących na granicy, aby uciec do Polski ze swojego kraju przed przymusowym poborem do wojska.
- Ogromne zasięgi i ogromne zainteresowanie - ocenia Piotr Zakielarz. - Ostatecznie okazało się, że była to kolejka nagrana na kierunku wyjazdowym z Polski. Jednak przy fałszywej narracji, wzbudziło to zainteresowanie. Duże agencje Fact-checkingowe kontaktowały się z nami w tej sprawie. Pojechaliśmy na miejsce, nagraliśmy te konkretne miejsca i podaliśmy konkretne dane. W tych konkretnych dniach, więcej osób wyjeżdżało na Ukrainę, niż wjeżdżało - dodaje.
Straż Graniczna bada stosunek do UPA?
Innym przykładem takiej dezinformacji było zdjęcie, które również rozprzestrzeniono w internecie, informujące o rzekomym sposobie kontroli przez polską straż graniczną.
- Przedstawiało baner odnoszący się do tego, że SG weryfikuje stosunek przekraczających granicę, do Bandery i UPA. I, że rzekomo trzeba do kontroli przygotować swoje tatuaże. Tutaj też obserwowaliśmy ogromne zasięgi - przekazuje rzecznik prasowy.
Okazało się, że baner rzeczywiście znajduje się na przejściu w Hrebennem, ale w rzeczywistości znajduje się na nim informacja, jak dotrzeć do toalety.
- Nasza reakcja musiała być szybka - zaznacza Piotr Zakielarz. - Zrobiliśmy zdjęcie autentycznego miejsca i je zaprezentowaliśmy - dodaje.