Setki miliardów i nowe miejsca pracy. Nad Bałtykiem zaczyna się rewolucja
Zobacz rozmowę wideo z Piotrem Czopkiem, wiceprezesem Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej.
W tym artykule:
Nowy motor napędowy dla wybrzeża
Morska energetyka wiatrowa ma być jednym z filarów polskiej transformacji energetycznej. To nie tylko źródło czystej, niskoemisyjnej energii dla gospodarstw domowych i przemysłu, ale również szansa na rozwój dla polskich firm i lokalnych społeczności.
— To setki miliardów złotych inwestycji i możliwość dla polskich przedsiębiorstw, by stać się częścią tego rynku. To także impuls dla biznesu, który potrzebuje zielonej energii do dalszego rozwoju — tłumaczy w rozmowie z portalem strefabiznesu.pl Piotr Czopek, wiceprezes PSEW.
Jak podkreśla, wraz z rozwojem farm wiatrowych zmieniać się będzie także gospodarka północnej Polski. Nowe porty serwisowe, bazy instalacyjne i zaplecze logistyczne przyciągną inwestorów i specjalistów, a wraz z nimi — mieszkańców.
— Te małe społeczności w Łebie czy Ustce, które do tej pory żyły z rybołówstwa i turystyki, zyskają nowe źródła dochodu i miejsca pracy. Kilkaset osób w każdej bazie serwisowej to tysiące nowych mieszkańców i klientów dla lokalnych firm — dodaje Czopek.
Czy wiatraki pogodzą się z rybołówstwem?
Nie brakuje też pytań o wpływ farm wiatrowych na tradycyjne rybołówstwo. Czopek uspokaja, że to nie wiatraki są dla niego największym zagrożeniem.
— Problemem jest malejąca populacja ryb w Bałtyku, wynikająca z postępujących zmian klimatu i unijnych ograniczeń połowowych. Samo rybołówstwo w regionie kurczy się od lat i zmienia swój charakter, koncentrując się na turystyce wędkarskiej i rekreacyjnej — tłumaczy.
W jego ocenie ograniczenie emisji gazów cieplarnianych i transformacja energetyczna mogą wręcz w dłuższej perspektywie poprawić kondycję bałtyckiego ekosystemu.
Wiatraki atrakcją turystyczną? Tak, to możliwe
Nowe farmy wiatrowe na Bałtyku mogą też stać się nieoczekiwaną atrakcją turystyczną. Zdaniem Piotra Czopka, coraz więcej osób będzie chciało na własne oczy zobaczyć gigantyczne turbiny stojące na morzu.
— To zupełnie nowy element nad Bałtykiem. Myślę, że wiele osób zdecyduje się na rejs w okolice farm, by zobaczyć je z bliska. To będzie impuls dla organizatorów wycieczek i dla całej turystyki nadmorskiej — przewiduje.
Ekspert uspokaja jednocześnie, że obawy o zniszczenie widoku z plaż są nieuzasadnione. — Turbiny będą instalowane na tyle daleko od brzegu, że nie będą widoczne dla plażowiczów — zapewnia.
Jesteśmy na Google News. Dołącz do nas i śledź Strefę Biznesu codziennie. Obserwuj StrefaBiznesu.pl!