Setki tysięcy na jadłodzielnie. Ta w Poznaniu stoi niemal pusta
Setki tysięcy na ratunek marnotrawstwu
Kleczew, Ostroróg, Zagórów, Wolsztyn, Międzychód, Drawsko, Wieleń i Tarnówka. Właśnie w tych gminach powstaną nowe jadłodzielnie. Ich koszt wyniesie niecałe 200 tysięcy, czyli od 20 do 25 tysięcy za jedną.
Czym jest jadłodzielnia? To miejsce z lodówką, do której można włożyć nadmiar jedzenie, który nam zbywa. W końcu rocznie Polacy wyrzucają prawie 5 mln ton jedzenia. Blisko 10 proc. stanowi żywność wyrzucana w Wielkopolsce, informuje Krzysztof Grabowski, wicemarszałek województwa wielkopolskiego. Jadłodzielnie mają temu zapobiegać, na co liczy samorząd, który przez 5 lat przeznaczył ok. 800 tysięcy złotych na otwarcie 30 takich punktów. Po zrealizowaniu jadłodzielni koszty jej utrzymania leżą po stronie gminy.
- W Swarzędzu gmina skorzystała już trzykrotnie z naszego wsparcia. Dwie jadłodzielnie powstały w okolicach targowisk. Zamysł był taki, żeby osoby sprzedające pozostawiały żywność w lodówkach, jeśli okaże się, że produkt nie nadaje się do dalszej sprzedaży - mówi.
"To nie wstyd"
- Nie tylko osoby w potrzebie muszą z tego korzystać. Każdy może to zrobić. To nie wstyd, że idziemy do jadłodzielni po żywność i ratujemy ją przed zmarnowaniem - dodaje wicemarszałek.
Pierwsza jadłodzielnia powstanie niebawem m.in w gminie Wieleń.
- Przy centrum kultury stanie kontener z chłodziarką. Trafi tu nadmiar produktów m.in z banku żywności. Dystrybucją żywności zajmie się Miejsko-Gminny Ośrodek Pomocy Społecznej, który będzie kontrolował jakość przekazywanej żywności - mówi Lucyna Nawrot, dyrektor MGOPS w Wieleniu.
Kto pilnuje jadłodzielni?
Obawy wokół jadłodzielni pojawiają się w kontekście pilnowania jakości dostarczanej żywności. Gdy odwiedziliśmy jadłodzielnie przy ulicy Grunwaldzkiej 377 w Poznaniu okazało się, że lodówka stoi praktycznie pusta. Na półce znalazły się jedynie przeterminowane opakowania pasty. Natomiast w szafie obok słoiki z nieznanym i nieopisanym pokarmem.
- Są obawy, więc w pierwszym etapie chcemy, żeby nadzorowali to pracownicy ośrodka pomocy społecznej i sprawdzali jakość żywności. Natomiast bardzo wierzę w mieszkańców, że staną na wysokości zadania i nie będzie z tym problemów - zaznacza Krzysztof Sobkowski, burmistrz Międzychodu.