Słupsk: Smutna historia małego Stasia ze szczęśliwym zakończeniem. Dwumiesięczny chłopczyk pozostawiony w szpitalu trafi do rodziny zastępczej
Stasiu 29 września trafi do rodziny, która przejmie nad nim opiekę - taką informację otrzymaliśmy z Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie w Słupsku. Historia maluszka to przykład, jak skomplikowana jest sytuacja dziecka, które od razu po urodzeniu zostaje w szpitalu pozostawione przez matkę. Problemem może być nawet imię.
- Choć personel Oddziału Neonatologicznego nadał noworodkowi na chrzcie imiona Krzysztof Leon, krótko po tym urzędnicy Urzędu Stanu Cywilnego w Słupsku nadali mu imię Stanisław - mówi Marcin Prusak, rzecznik Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego im. Janusza Korczaka.
Iwona Pavlović o szansach Tomasza Karolaka w "TzG". Zdradziła, czym "nadrabia" na parkiecie
Największym dramatem maluszka było jednak to, że długo szukano rodziny, która mogłaby się nim zaopiekować.
- Przez ponad dwa miesiące na naszym oddziale chłopiec rozwija się jak normalny noworodek urodzony w terminie - mówi Magdalena Kukulska, koordynator Oddziału Neonatologicznego Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego w Słupsku. - To jest okres, kiedy dziecko osiąga pewne kamienie milowe rozwoju: zaczyna głużyć (inaczej gruchać, czyli wydawać dźwięki typu "agu" czy "grrr" - dop. red.), zaczyna się do nas uśmiechać i zaczyna być z nami w kontakcie. Ten czas niewątpliwie powinien już spędzić z rodzicami, a nie w szpitalu - podkreśla doktor Kukulska.
Jak podaje Marcin Prusak, od chwili urodzenia Stasiu Krzysiu Leon podwoił swoją masę urodzeniową i w połowie września ważył już ponad pięć kilogramów, co dla pacjenta oddziału neonatologicznego jest wagą niespotykaną.
- Aby choć w części zapewnić maluchowi potrzebne warunki rozwoju, zajmuje się nim cały personel oddziału - opowiada rzecznik szpitala. - Pielęgniarki, salowe i praktykantki opiekują się nim i nierzadki jest widok, gdy któraś z pań spaceruje z Krzysiem w wózku wokół szpitala.
- Z mojego doświadczenia 35 lat pracy pielęgniarki wynika, że jest dużo dzieci oddawanych ze szpitala do rodzin zastępczych, ale przypadek Krzysia jest jednym z nielicznych, żeby aż tak długo dziecko przebywało w naszym oddziale - mówi Małgorzata Geleta, pielęgniarka Oddziału Neonatologicznego Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego w Słupsku.
- Szpital nie jest miejscem do przebywania tak dużego dziecka. Dziecko w wieku dwóch miesięcy wymaga już dużej pielęgnacji i wychodzenia z nim na spacery. My, pielęgniarki, na oddziale jesteśmy na zmianie dwie, a zdarza się, że jest tylko jedna z nas, i nie mamy czasu stale opiekować się dzieckiem, bo mamy ciężką pracę do wykonania przy innych dzieciach. My go bardzo kochamy, ale tu jest szpital, a nie żłobek - zaznacza Geleta.
Podobne sytuacje zbyt długiego przetrzymywania w szpitalu noworodków pozostawionych przez matki po urodzeniu dotykają oddziały neonatologiczne w całym kraju. Wynika to z braku odpowiedniej liczby rodzin zastępczych, które mogłyby zaopiekować się dziećmi. Jednym z powodów braku miejsc w pieczy zastępczej jest to, że, jak wynika z danych ogólnopolskich, w ciągu ostatniego roku o około 100 procent wzrosła liczba dzieci odbieranych rodzicom dysfunkcyjnym. Natomiast liczba rodzin zastępczych nie wzrasta.
Jak wynika z danych statystycznych, w województwie pomorskim na miejsce w pieczy zastępczej oczekuje ok. 250 dzieci.