Spotkanie z leśnym arystokratą. Motyl, który gardzi kwiatami
Zacznę od aparycji. Rozpiętość ciemnych skrzydełek pełnych białych i pomarańczowych plam sięgają stu milimetrów. Równie okazały jest niepylak apollo, ale to już inny rarytas. Urody dodają mu oliwkowej barwy cienie na skrzydłach. O spotkanie z nim trudno, gdyż trzeba zaleźć wilgotne miejsca w nadrzecznych lasach. I zadzierać głowę ku górze. Samce grzeją się na liściach w koronach osik i topoli wypatrując konkurencji. Gdy nadleci inny motyl, dochodzi do małej awantury w powietrzu. Trzepot skrzydeł, podniebne beczki, przewroty i świece. W przypadku odnalezienia samicy zazdrosny samiec skrzętnie odgania kolegów.
Teraz ciekawostka: nigdy nie zobaczycie pokłonnika osinowca odwiedzającego kwiaty. Nie zwabią go najpiękniejsze i najzasobniejsze w nektar pachnące rośliny. Menu ma zaskakujące. Gnijące, przyschnięte błoto. Najlepiej zmieszane z odchodami zwierząt. Lub padlina. Oj, ciężko pogodzić takie smakołyki z ulotnym pięknem przypisywanym motylom. Czasem spija sfermentowany sok ze zranionych drzew, gdzie go właśnie wypatrzyłem.
Dzięki zimnej wiośnie czas lotu motyla wydłużył się o dwa tygodnie. Amatorom bezkrwawych łowów z aparatek gorąco polecam wycieczki do lasów łęgowych. Tam, gdzie rosną osiki i topole będą pokłonniki.