Gdańsk: Sternik Galara forsował wrota? Został ukarany, ale sprawa ma być "nieporozumieniem"
Kontrowersyjne nagranie z Gdańska
Sytuacja miała miejsce 28 czerwca br. w Gdańsku, a głośna stała się za sprawą filmu opublikowanego na portalu Gdańsk Strefa Prestiżu. Na nagraniu widać jednostkę Galara Gdańskiego, która wyraźnie napiera na zamknięte wrota przeciwpowodziowe. Według świadków na miejscu zdarzenia, wyglądało to tak jakby sternik próbował staranować bramę.
Podczas całego zdarzenia na pokładzie znaleźli się pasażerowie, a nagrywający całe zajście mężczyzna zwracał uwagę na to jak ten manewr jest niebezpieczny. Przypomniał także sytuację sprzed niemal trzech lat, kiedy to 8 października 2022 roku łódź Galar Gdański I przewrócił się w rejonie Kanału Kaszubskiego z 12 pasażerami na statku. Wówczas zginęły cztery osoby.
Według informacji dostępnych "Dziennikowi Bałtyckiemu", sprawą od razu zajęła się policja, która zaczęła wyjaśniać okoliczności zdarzenia. Na miejscu przebadano 29-letniego sternika pod kątem obecności alkoholu w organizmie. Mężczyzna był trzeźwy i dzisiaj wiemy już, że został ukarany.
- Wobec 29-letniego sternika łodzi, który naruszył przepisy wynikające z Ustawy o żegludze śródlądowej, policjanci zastosowali postępowanie mandatowe - mówi asp.szt. Mariusz Chrzanowski, oficer prasowy KMP w Gdańsku.
Galar Gdański wyjaśnia zdarzenie. Nieporozumienie?
Postanowiliśmy spróbować wyjaśnić tę sytuację u samego źródła, czyli Galara Gdańskiego. Poprosiliśmy o stanowisko w całej sprawie i zapytaliśmy, czy oprócz mandatu przyznanego przez policję, wobec sternika zostały wyciągnięte jakieś konsekwencje. Okazuje się, że zdaniem prezesa Fundacji Galar Gdański, cała sprawa jest nieporozumieniem.
- Nasza łódź została zatrzymana przy śluzie przeciwpowodziowej na Motławie, która zamknęła się samoczynnie pomimo, że w tym dniu nie występowało zagrożenie przeciwpowodziowe. Sternik widoczny na nagraniu wykonał manewr nie w celu otwarcia wrót, ale by ustabilizować i wyprostować łódź – tak, by uniknąć uderzenia burtą o mur w ciasnej przestrzeni - wyjaśnia Piotr Kozłowski, prezes Fundacji Galar Gdański. - Warto dodać, że przy jednostkach z dziobem katedralnym taki manewr – delikatne dociśnięcie dziobu do konstrukcji – jest standardową techniką służącą do korekty toru. Po skorygowaniu kursu łódź została cofnięta.
Jak wyjaśnia przedstawiciel fundacji, sforsowanie wrót śluzy byłoby niemożliwe, biorąc pod uwagę napęd łodzi. Dodaje też, że zapewniono dodatkowe środki bezpieczeństwa w trakcie całej sytuacji.
- Nasza jednostka napędzana jest silnikiem zaburtowym o mocy 15 kW, co fizycznie uniemożliwia jakiekolwiek forsowanie lub uszkodzenie masywnych wrót śluzy. Nawet gdybyśmy zamontowali na całej szerokości pawęży silniki 150-konne to i tak nie byłaby to wystarczająca moc do otwarcia tej śluzy - mówi Piotr Kozłowski. - W międzyczasie podstawiono inne jednostki, które w sposób spokojny i bezpieczny przetransportowały pasażerów na przystań. Łódź pozostała przed śluzą do momentu ponownego samoczynnego otwarcia wrót.
Według rozmówcy cała sprawa została rozdmuchana poprzez opublikowane nagranie bez kontekstu, dlatego Galarowi Gdańskiemu zależy na wyjaśnieniu sytuacji w sposób klarowny. Sternik miał złożyć już wyjaśnienia zarówno Kapitanowi Urzędu Żeglugi Śródlądowej i na komisariacie. Mężczyzna miał zostać ukarany mandatem za niedostosowanie się do znaku wodnego.