System przerzuca odpowiedzialność na dzieci. Wieczorne przedszkola to nie rozwiązanie
Zrozumieć rodzica, nie zapomnieć o dziecku
Z perspektywy rodzica trudno ten pomysł całkowicie odrzucić. Wiele osób nie może liczyć na pomoc babci, niani czy elastyczny grafik – zwłaszcza samotni rodzice mierzą się z codzienną logistyką, w której każda godzina ma znaczenie. Rozumiem ten moment paniki: „Nie zdążę go odebrać”. Rozumiem ulgę, że ktoś pomyślał o takich rodzinach.
Rozumiem więc, skąd bierze się potrzeba – a czasem wręcz desperacja – by przedszkole było otwarte dłużej. Ale rozumiem też drugą stronę.
Byłam nauczycielką. Wiem, jak wygląda dzień dziecka o 15:00 – nawet w szkolnej świetlicy wielu uczniów ma już wtedy dość. A przecież mówimy tu o przedszkolakach, których układ nerwowy dopiero się rozwija. Dla nich kluczowa jest nie tylko rutyna i odpoczynek, ale przede wszystkim obecność rodzica – bo to właśnie bliskość daje im poczucie bezpieczeństwa, którego nie zastąpi żadna, nawet najlepsza placówka.
Wydłużone godziny zamiast realnego wsparcia
Rozszerzenie godzin otwarcia przedszkoli to nie jest rozwiązanie systemowe. To szybka odpowiedź na głęboki problem. Zamiast pytać, jak pomóc rodzicom pogodzić życie zawodowe z opieką nad dziećmi, proponujemy im dłuższy dyżur.
Zamiast mówić o elastycznym rynku pracy, wspieraniu rodzin, urlopach rodzicielskich czy zmianach kultury organizacyjnej – przesuwamy odpowiedzialność na przedszkole.
Dziecko to nie element kalendarza. Nie „okienko do zagospodarowania”. Ma prawo być zmęczone, mieć gorszy dzień, nie chcieć być w grupie do późna. Ma prawo do ciszy, do nudy, do domowego chaosu. Do bajki na głos, czytanej nie w hałasie sali, ale przy zgaszonym świetle w domu.
A może to nie przedszkole ma być dłużej otwarte, tylko świat powinien działać inaczej?
Może to nie przedszkole powinno być dłużej otwarte, tylko świat dorosłych powinien wreszcie działać inaczej. Może pytanie nie brzmi: jak długo dzieci mogą jeszcze zostać w placówce, ale: dlaczego dorośli tak mało mogą być z nimi w domu?
Zamiast tworzyć wieczorne dyżury, warto wreszcie zapytać, dlaczego tak wielu rodziców w Polsce czuje się w swoim rodzicielstwie samotnych, przeciążonych i pozbawionych realnego wsparcia. Dlaczego system, który powinien być po stronie rodzin, ogranicza się do rozwiązań prowizorycznych – takich jak dłuższe godziny pracy przedszkola. To nie jest reforma.
To reakcja doraźna, która łagodzi objawy, ale nie dotyka przyczyny. A cenę tej pozornej „pomocy” najczęściej płacą dzieci – zostając jeszcze trochę, coraz dłużej, coraz później.