Szczecin: Nauczyciel został ukarany naganą i sprawa trafiła do sądu. Znamy finał tej historii
W tym artykule:
"Reakcja była adekwatna do sytuacji"
Jak pisze Rzeczpospolita, cała sytuacja miała miejsce podczas zajęć, gdy kilku uczniów swoim zachowaniem stwarzało realne zagrożenie. Nauczyciel stanowczo podniósł głos, aby przerwać niebezpieczne zachowania i przywrócić porządek w klasie. Dyrekcja szkoły uznała jednak, że doszło do naruszenia godności uczniów, co stanowiło podstawę do nałożenia kary nagany. Pedagog nie zgodził się z tą oceną i skierował sprawę do sądu.
Sąd I instancji przyznał rację nauczycielowi, stwierdzając, że "podniesiony głos w sytuacji nagłego zagrożenia nie jest równoznaczny z przemocą psychiczną".
Dyrekcja złożyła apelację, ale Sąd Apelacyjny w Szczecinie utrzymał wyrok. W uzasadnieniu podkreślono, że reakcja nauczyciela "była adekwatna do sytuacji i podyktowana troską o bezpieczeństwo uczniów".
Wyrok, który może mieć znaczenie dla całej branży
Sąd zaznaczył, że nie można automatycznie traktować podniesienia głosu jako formy przemocy. Ważny jest kontekst - czy chodziło o wyładowanie złości, czy o skuteczną interwencję w obronie bezpieczeństwa. Orzeczenie może być istotnym punktem odniesienia dla innych nauczycieli, którzy w kryzysowych sytuacjach muszą działać zdecydowanie.
"Nie można pozbawiać nauczycieli narzędzi szybkiej reakcji, gdy w grę wchodzi zdrowie lub życie uczniów" - zauważył sąd w uzasadnieniu.
Decyzja ta wpisuje się w szerszą debatę o granicach metod wychowawczych w szkole i roli, jaką powinny pełnić przepisy dyscyplinarne.