Szczecinek: W mieście pojawili się naciągacze. Stosują metodę "na piecyk gazowy"
Podają się za pracowników gazowni, a później próbują naciągnąć mieszkańców oferując im "konieczną" wymianę piecyka gazowego. O sprawie poinformowała nas nasza Czytelniczka, mieszkanka jednego z bloków na osiedlu Zachód.
- Trzeba takie rzeczy nagłaśniać, żeby inni nie dawali się naciągać - mówi pani Teresa. - Rano odwiedziło mnie dwóch mężczyzn, mieli na sobie ciemnoniebieskie kombinezony. Mieli też plakietki. Powiedzieli, że są z gazowni i z racji rozpoczynających się zimnych dni na zlecenie spółdzielni upewniają się, że wszyscy lokatorzy mają sprawne piecyki gazowe, żeby nie zostali bez ciepłej wody w zimie gdyby się okazało, że piecyk nagle się zepsuje.
Jak przyznaje nasza rozmówczyni, mężczyźni nie wzbudzali żadnych podejrzeń, a od czasu do czasu zdarzają się w mieszkaniach kontrole kominiarzy czy gazowników, więc ich wizyta również nie wydała jej się podejrzana.
- Panowie weszli do łazienki, coś popatrzyli, posprawdzali jakimiś urządzeniami, popukali, pooglądali. I powiedzieli, że trzeba wymienić filtr, że wszystko jest pozapychane, części są już zużyte i piecyk tak właściwie nie nadaje się do dalszego użytku - relacjonuje dalej pani Teresa.
Mężczyźni powiedzieli, że mogą piecyk wymienić na nowy i to całkiem niedrogo, bo spółdzielnia ma system dopłat dla lokatorów. I że dzięki temu nie tylko będzie taniej, ale też że mogą to zrobić "od ręki" i nie trzeba będzie szukać i wzywać fachowców. Cena?
- Powiedzieli, że to będzie "tylko" 1500 złotych. I namawiali, żebym się szybko decydowała, bo oni to muszą zaraz iść sprawdzać kolejne mieszkania i czas ich goni. Ale odpowiedziałam, że nie mam w domu takiej sumy pieniędzy, ale że mogę zadzwonić do zięcia, bo akurat ma dziś wolne i zna się lepiej na tych wszystkich technicznych sprawach, więc poproszę żeby przyjechał z pieniędzmi i że od razu panowie mu wszystko wytłumaczą co i jak z piecykiem. Powiedzieli, że oni nie mają czasu czekać, że mam do nikogo nie dzwonić i że oni muszą już iść. Dosłownie uciekli mi z mieszkania, wyszli z klatki i zaraz skręcili za blok. I tyle ich widziałam. Później rozmawiałam z sąsiadką. Mówiła, że u niej też byli i powiedzieli to samo. I że ich pogoniła, bo kilka miesięcy wcześniej kupiła nowy piecyk, więc nie miało co tam się "zepsuć". Dopiero wtedy zrozumiałam, że próbowali mnie naciągnąć - dodaje pani Teresa.
To już nie pierwszy raz, kiedy oszuści próbują stosować metodę "na niesprawny piecyk". Tego typu sytuacje zdarzały się w naszym mieście również w poprzednich latach, kiedy to naciągacze odwiedzali mieszkańców w ich mieszkaniach i oferowali sprzedaż piecyków. Apelujemy do mieszkańców o zachowanie czujności. Obecnie żadna ze spółdzielni na terenie miasta nie prowadzi kontroli instalacji gazowych w mieszkaniach lokatorskich.