Szwederowo: Śmierć w płomieniach. 24-letni Sławomir P. odpowie w sądzie za podpalenie na bydgoskim
Zakończyło się śledztwo w sprawie tragicznej śmierci mężczyzny, który pomieszkiwał w garażu. Z ustaleń śledczych wynika, że podpalacz chciał zrobić żart.
Do Sądu Okręgowego w Bydgoszczy trafił akt oskarżenia wobec liczącego 24 lata Sławomira P., mieszkańca osiedla Szwederowo. Mężczyzna odpowie karnie za podpalenie garażu przy ulicy Horodelskiej, w wyniku którego życie stracił pomieszkujący tam 50-latek.
Fakt zakończenia postępowania potwierdza Prokuratura Rejonowa Bydgoszcz-Południe, która od 12 maja, kiedy miało miejsce wspomniane tragiczne w skutkach zdarzenie, nadzorowała śledztwo.
Może trafić na lata za kraty
Sławomirowi P. grozi 8 lat więzienia. Był jedną z dwóch osób początkowo zatrzymanych do sprawy, ostatecznie jednak prokurator uznał, że kolega P. nie miał nic wspólnego z wywołaniem pożaru. Obaj mężczyźni w chwili zatrzymania, byli pijani, a z później złożonych zeznań śledczy zrekonstruowali przebieg zdarzeń.
- Sławomir P. przyszedł do pokrzywdzonego i pod zamknięte drzwi wsunął zapaloną kartkę papieru - mówił prokurator Dominik Mrozowski. - Po jakimś czasie pokrzywdzony drzwi otworzył, nie chciał opuścić tego garażu. Doszło najprawdopodobniej do wybuchu butli z gazem.
Został mu tylko garaż
Domniemany sprawca i ofiara znali się. - Ten młody - o oskarżonym 24-latku mówi jeden ze znajomych ofiary zdarzenia - on tu biegał jak opętany, kiedy to się paliło. Tu strażacy działali, było zamieszanie, a ten skakał od garaży na drugą stronę ulicy. Sławek biegał w tę i z powrotem i zdawał relację, jak to się paliło. W końcu go "zgarnęli", nie wiem, może myśleli, że jest w szoku, czy co?
Tragicznie zmarły mężczyzna to Tomasz M. Nieoficjalnie wiadomo, że wcześniej M. mieszkał w pobliskim bloku przy ulicy Brzozowej, ale zawirowania życiowe sprawiły, że został mu tylko garaż. Pracował dorywczo, parę lat temu w osiedlowym sklepie monopolowym, potem dojeżdżał na Osową Górę, gdzie miał zajęcie w jednej z hurtowni. Krótko przed śmiercią nie wiodło mu się dobrze, zarabiał grosze jako pomocnik handlarza meblami na giełdzie przy stadionie "Chemika". Częściowo utrzymywał się ze zbierania puszek po śmietnikach.