Tarnobrzeg: Wszystko jest fantasy. Rozmowa z Beatą M. Goździewską
W tym artykule:
– „Dokonać niemożliwego” nie jest Pani pierwszą książką?
TYLKO U NAS! Agnieszka Maciąg pożegnana przez gwiazdy. Paulina Sykut ZANIEMÓWIŁA na przykre wieści
– To ile lat Pani miała, gdy napisała pierwszą książkę?
– No właśnie, skąd u Pani zainteresowanie tym gatunkiem?
– Od zawsze mnie fascynował. Zaczęło się chyba od Harry Pottera. To mnie „zaraziło”, postanowiłam sobie zostać „polską J.K. Rowling”. Ale tymi klimatami fantasy byłam zaszczepiona od dziecka, oglądałam anime od 4. roku życia, bo tato namiętnie „katował” Dragon Ball.
– „Dokonać niemożliwego” zaskakuje. Polscy autorzy fantasy raczej lokują swoje powieści w klimatach słowiańskich, albo europejskich, Pani poszła w kierunku Dalekiego Wschodu...
– Po lekturze książki mam wrażenie, że Pani, podobnie jak George R.R. Martin, niespecjalnie przywiązuje się do swoich bohaterów?
– Bo wielu z nich ginie? Fakt, można powiedzieć, że lubię ich zabijać. Redaktorka mojej powieści powiedziała mi, że najlepsze w tym jest u mnie to, że jak zabijam kogoś istotnego dla fabuły, to za każdym razem w inny sposób. Ale tak naprawdę, mam do moich bohaterów podejście emocjonalne, wręcz się do nich przywiązuję. Nawet jeżeli giną na kartach książki, to w jakiś sposób przeżywam to emocjonalnie.
– W pierwszym tomie ginie kilka pierwszoplanowych postaci, wystarczy bohaterów do końca czwartej części cyklu?
– Dlatego w moich książkach robię duże rodziny bohaterów, bo im więcej w nich osób, tym więcej do zlikwidowania. To tak trochę żartobliwie, ale te śmierci mają też wpływ na głównego bohatera, na jego głębię emocjonalną, bo musi zmierzyć się ze stratą. Swoją drogą, dostałam kilka sugestii od recenzentek, że niektórych bohaterów lepiej byłoby w jakiś sposób w kolejnych tomach przywrócić do życia. Niewykluczone, że tak zrobię.
– Mam wrażenie, że Pani dobrze bawi się przy pisaniu? Słuszne?
– Pani książka wyróżnia się tym, że jest napisana bardzo dobrą polszczyzną, czyta się ją wartko…
– Nie myślała Pani, żeby spróbować swoich sił w innym niż fantasy gatunku literackim?
– Dużo osób mi mówi: „Beata, napisz kryminał!”, bo ukończyłam studia na kierunku bezpieczeństwo wewnętrzne, miałam praktyki w policji i dobrze orientuję się w tej tematyce. Tylko, że nawet jakbym dała się namówić, to i tak będą tam na pewno elementy fantastyki. Tak już mam, nawet jak próbowałam napisać romans, to stworzyłam go w klimacie fantastyki, bo dotyczył wampirów.
– Jak Pani otoczenie przyjmuje pisanie i to tak specyficznego gatunku jak fantasy?
– Rodzina na początku była sceptyczna, mama mówiła: „Skup się na nauce”. Ale teraz mnie wspierają i pomagają. Także w pracy, a pracuje w Głównym Inspektoracie Transportu Drogowego, mam coraz więcej fanów swojej twórczości. Bardzo miło słyszeć takie gratulacje. Niektórzy bardzo chcą, żebym napisała jakąś książkę o urzędnikach, ale taką „pod przykrywką”, żeby nie było, że to o nas. No nie powiem, byłoby o czym pisać (śmiech).
– Część recenzji „Dokonać niemożliwego” podkreśla, że pod płaszczykiem fantasy, porusza Pani w książce ważkie tematy…
– „Dokonać niemożliwego” dopiero trafia do księgarni. Liczy Pani na sukces?
– Pierwszy tom cyklu kończy się dość dramatycznie. Mam nadzieję, że z Pani sagą nie będzie jak z „Grą o tron” R.R. Martina, która dotąd nie została zakończona…
– Dziękuję za rozmowę.
ozmawiał PIOTR WELANYK