To historyczny proces wykluwania się języka śląskiego. "Ostatni taki moment był w czasach reformacji" - mówi nowy dyrektor Muzeum Śląskiego

Dziennikarze pisali bez ogródek, czasem wręcz wersalikami, że jest niedobrze pod różnymi względami. Od kwestii technicznych począwszy, czyli tych dotyczących zalewania budynku. Miałem w związku z tym trochę obaw - przyznaje Łukasz Galusek, który od 1 lipca jest dyrektorem Muzeum Śląskiego.
Łukasz GalusekŁukasz Galusek, nowy dyrektor Muzeum Śląskiego w Katowicach
Źródło zdjęć: © Polska Press Grupa | Karina Trojok / Polska Press
M. Zasada, M. Nowacka-Goik

Pierwsze wrażenia nowego dyrektora Muzeum Śląskiego po kilku dniach: jest super? Jest fatalnie?
Jest bardzo dobrze! Mam poczucie, że czekałem na to miejsce i zespół, a oni czekali na mnie. Zostałem ciepło przyjęty, z nadzieją i oczekiwaniem, co jest dobrym prognostykiem na współpracę. Jestem pod wrażeniem organizacji, determinacji i odpowiedzialności za instytucję pracujących tu osób. A co najważniejsze – wreszcie widzę instytucję od środka, także z jej troskami.

Jaka jest więc prawda o Muzeum Śląskim?
Cóż... dziennikarze pisali bez ogródek, czasem wręcz wersalikami, że jest niedobrze pod różnymi względami. Od kwestii technicznych począwszy, czyli tych dotyczących zalewania budynku. Miałem w związku z tym trochę obaw. Jednocześnie, znam sytuację innych instytucji kultury w Polsce i wiem, że nie ma takich, w których wszystko gra.

Czy są takie placówki kulturalne, w których wydarzyło się tyle złego, co w Muzeum Śląskim przez ostatnie cztery lata?
No proszę, znów ta sama melodia! A mnie nie interesuje, ilu jest najgorszych uczniów w klasie i czy Muzeum Śląskie zasłużyło na oślą ławkę. Dajmy już spokój z negatywnymi emocjami. Realnie, od strony technicznej, nie jest tak tragicznie, co nie znaczy, że nie ma się czym przejmować. Najważniejsze jednak jest to, że usterki są rozwiązywane. Budynek jest eksperymentalny, zatem te rozwiązania również. To, które ma zaradzić zalewaniu spełnia wszelkie przesłanki skuteczności, oczywiście po zakończeniu prac.

Skoro powiało optymizmem, to pytamy o konkrety tego rozwiązania i czy ma znaczenie, że mówi to Łukasz Galusek, architekt z wykształcenia?
Rozwiązanie jest wiarygodne właśnie dlatego, że nie tylko architekt jest w stanie ocenić, iż ma ono sens. Zalania powstają wskutek wód opadowych, czyli zagrożenie jest związane ze zmianami klimatycznymi. Nie ma tam podziemnych zbiorników, nie wchodzą w grę kwestie geologiczne. Natomiast okazało się, że przy nagłych i nawalnych deszczach sama izolacja podziemnych ścian budynku nie wystarczy. Planowane rozwiązanie polega na stworzeniu „płaszczy”, które od razu skierują wodę jak najdalej i nie dopuszczą jej do kontaktu ze ścianami. Jest to rozwiązanie opracowane przez specjalistów z Politechniki Śląskiej i – mówiąc obrazowo — to taka peleryna albo dodatkowy okap, które sprawią, że kontakt wody z zaizolowanymi ścianami będzie ostatecznością.

Jak w tym kontekście planowane jest rozwiązanie sporu między Muzeum Śląskim a generalnym wykonawcą siedziby placówki, czyli Budimexem? Pod koniec ubiegłego roku znowu trafił na wokandę.
Wypowiem się na ten temat za jakiś czas.

Oczywistym jest jednak to, że kwestią kluczową będzie odzyskanie pieniędzy. Nikt bowiem nie przewidywał z poziomu budżetu województwa, że trzeba będzie włożyć dodatkowe pieniądze w zabezpieczenie izolacji.
Nikt też nie przewidywał zmian klimatycznych postępujących w takim tempie i skali. Powiem coś jeszcze – gdyby muzeum zaprojektowano jako wielki naziemny „klocek”, to problemu by nie było. Tylko czy bylibyśmy dumni z takiej budowli? Czy byśmy się nie rumienili ze wstydu, patrząc na „Spodek”? I wreszcie – czy walka z wodą nie była nieustającym wyzwaniem dla inżynierów górnictwa, a systemy odwadniania kopalni technicznymi majstersztykami? Przecież Tarnowskie Góry wpisano na Listę UNESCO nie z racji wydobywania srebra, lecz dzięki zmyślnemu systemowi odwodnienia, który to wydobycie umożliwiał. Czasy się zmieniły, ale nie prawa natury i dlatego rzekłbym, że muzeum mierzy się z tym samym problemem co jego poprzedniczka kopalnia.

A wracając na ziemię: trzeba powiedzieć, że pod względem wyzwań infrastrukturalnych Muzeum Śląskie nie jest żadnym niechlubnym wyjątkiem. Z podobnymi problemami mierzą się wszystkie duże instytucje kultury w Polsce – muzea w Krakowie czy w Warszawie. Tam też krzyczą, że wszystko się zaraz posypie, że budynki są w krytycznym stanie. Taka jest codzienność dyrektora dużej instytucji. Co więcej, zatrzymaliśmy się na myśleniu, że Muzeum Śląskie jest nowe. No nie, takie nowe już nie jest.

Kilka dni temu Ministerstwo Kultury ogłosiło, że kończy swoją przygodę z Panteonem Górnośląskim. Ale przeznaczone na niego pieniądze zostaną na Śląsku i mają zostać przekazane do Muzeum Śląskiego. O jakiej kwocie mowa i na co planujecie ją wydać?
Potwierdzam tę informację i bardzo się z niej cieszę. Ministerstwo zdecydowało, że tworzenie Panteonu Górnośląskiego jest zakończone, ma finansowanie z innych dwóch źródeł, nie ma zagrożenia dla jego działalności. Co do wysokości kwoty dla nas, na ten moment wiem, że będzie to milion złotych - od przyszłego roku. Dobra informacja jest też taka, że będzie to dotacja podmiotowa, nie celowa. Na co je przeznaczymy - przedyskutujemy w zespole.

Pamięta pan głosy, że Muzeum Śląskim powinien kierować Ślązak? Wielu osobom kojarzy się pan z Małopolską, nie wszyscy wiedzą, że jednak nie jest pan gorolem, bo urodził się w Czechowicach-Dziedzicach.
Patrzę na to z przymrużeniem oka. Jestem Środkowoeuropejczykiem! Tożsamość kogoś takiego mieści w sobie wszystko to, co leży na obu brzegach Brynicy, Przemszy, Wisły, Odry, Białej czy Olzy. Wyłamuję się z tego, do czego zmuszani jesteśmy od czasów Oświecenia, czyli wyboru albo-albo. Moja środkowoeuropejskość nie wyklucza, lecz obejmuje.

Ostatnie lata tworzył pan program Międzynarodowego Centrum Kultury w Krakowie. Śląskości można się oczywiście doszukiwać w akcie urodzenia, znajomości regionu wynikającej z dorastania tutaj. Ale na ile jej w panu zostało, czy na tyle by umożliwić lepsze zrozumienie tego, czym zajmuje się Muzeum Śląskie i miejsca, gdzie funkcjonuje?
Dzieciństwo spędziłem w Czechowicach-Dziedzicach, uczyłem się w Bielsku-Białej, studiowałem w Gliwicach. Śląski świat wydawał mi się naturalny, czasem nawet na niego narzekałem. Im dalej znajdowałem się od Śląska, tym bardziej uświadamiałem sobie, że pochodząc stąd, otrzymałem coś, czego nie znajdę gdzie indziej. Z daleka zobaczyłem, ile tu jest fantastycznych spraw, ludzi, krajobrazów. Dam przykład: gościliśmy kiedyś w MCK architektów i historyków sztuki z Holandii, którzy zajmują się miastami-ogrodami. Kiedy zabraliśmy ich na Śląsk, byli zdumieni i pełni podziwu. O istnieniu Nikiszowca i Giszowca nie mieli pojęcia! Oniemieli, gdy zobaczyli kościół św. Józefa w Zabrzu i przyjechali przez Rudę Śląską. Dlatego o Muzeum Śląskim myślę maksymalnie pojemnie. Z jednej strony zależy mi, aby nie sprowadzać go jedynie do wymiaru muzeum regionalnego, z drugiej – najwspanialsze jest to, że nasz region jest szeroko otwarty. Nie interesuje mnie również kiszenie się we własnym sosie ani oglądanie się na to, co powie Warszawa.

W komentarzach na Facebooku, pod informacją o objęciu przez pana MŚ, ktoś zapytał: „kiedy będzie w muzeum o tych, którzy tu mieszkali przed 1945 rokiem”. Czy Muzeum Śląskie będzie opowiadać historię Śląska bez ograniczeń polityki historycznej?
Bardzo mi na tym zależy. Chcę rozmawiać z moimi współpracownikami, a także z partnerami intelektualnymi wokół naszej instytucji. Intuicja mi jednak podpowiada: jakakolwiek jedna wystawa o Górnym Śląsku wszystkich nie zadowoli.

ŁUKASZ GALUSEK, NOWY DYREKTOR MUZEUM ŚLĄSKIEGO.
ŁUKASZ GALUSEK, NOWY DYREKTOR MUZEUM ŚLĄSKIEGO. © Polska Press Grupa | Karina Trojok

Ludzie, którzy znają problematykę muzeum i tamtą wystawę, mówią: Muzeum Śląskie zasługuje na nową stałą wystawę główną. Lepszą, ciekawszą, bez politycznych obciążeń. Co o tym pan sądzi?
Byłbym szczęśliwy, gdyby nie było jednej wystawy głównej, a opowieść o Śląsku była opowieścią, która się zmienia, pokazuje rozmaite odcienie. Wydaje mi się, że jeśli ponownie będziemy chcieli stworzyć tego typu wystawę na dziesięć czy piętnaście lat, statyczną, to czegoś w niej zabraknie. Chciałbym, aby dało się to opowiadać we współbrzmieniu różnych wystaw. Marzy mi się kilka dłuższych wystaw zazębiających się i wymieniających w interwałach czasowych. Za sprawą tego, że obecna wystawa od strony technicznej zaczyna się zużywać, możemy myśleć o czymś nowszym. Musimy tylko ocenić, jak będzie nasz potencjał finansowy w tym zakresie. Na pewno zdjąłbym też trochę ciężaru z historii i konfliktów narodowościowych i przekierował na inne aspekty.

Czyli wystawa jak brzmi Śląsk, na przykład?
Jesteśmy świadkami historycznego procesu wykluwania się języka śląskiego. Ostatni taki moment mieliśmy w czasach reformacji. Ludzie porwali się wtedy na próby, jak „po naszymu” będą brzmiały Biblia czy poważne traktaty filozoficzne. Pamiętam, z jakim wzruszeniem oglądałem „Piątą stronę świata” w Teatrze Śląskim. Do tamtej pory język śląski był dla mnie czymś intymnym, domowym, acz najmilszym i najczulszym. Aż raptem usłyszałem go ze sceny. Jako coś uroczystego, równego Wyspiańskiemu, który patronuje naszemu teatrowi. To było dla mnie przełomowe doznanie. Nie mam wątpliwości, że Śląsk jest dziś najciekawszym językowo regionem w Polsce, nie tylko za sprawą śląskiego. Może jedynie Podlasie mogłoby z nami konkurować. Nie tylko warto zdać sobie z tego sprawę, ale chwalić się tym szerzej.

Język to jedno, ale patrząc szerzej, wystawa z dźwięków, które brzmią jak Śląsk? Pomysł intrygujący. Od beatów Kalibru 44...
To dźwięki oddające nasze życie. Lata siedemdziesiąte, osiemdziesiąte, kopalnie, szychta nocna, ale też metropolia, puls miasta. To jest to, co nasz region odważnie wnosi do kultury polskiej, w której kanonie – powiedzmy sobie szczerze – nowoczesna miejskość była dotąd ubogo reprezentowana.

Skoro mówimy o brzmieniu Śląska, rodzi się pytanie o to, jak wykorzystać bogatą kolekcję plastyki nieprofesjonalnej. Nawiasem, mówił pan o pomyśle zmiany nazwy tych zbiorów.
Chcę rozmawiać o tym, czy to niedoskonałe określenie nie pomniejsza wartości naszego skarbu? Bo to jest skarb, ale mam wrażenie, że nie do końca wykorzystany. Mamy niedopowiedzianą spójność pracy i duchowości, która na Śląsku jest absolutnie niezwykła. Wszyscy wiemy, że istnieje śląski etos pracy, ale bez duchowości, a nawet mistycyzmu otrzymujemy zniekształcony, uboższy obraz. A właśnie ta kolekcja jest o tym, że ktoś, kto ciężko pracuje, bardzo potrzebuje formacji duchowej i ta „nieprofesjonalna” plastyka jest wyrazem niezwykle bogatego świata duchowego.

Zaprezentowanie tych obrazów tak po prostu, w przestrzeni sali wystawowej to za mało, za płytko?
Widzę to w procesie pracy intelektualnej w naszym zespole i szeroko ze środowiskiem ludzi, którzy zgłębiają te sprawy. Zastanowienie się, jak dzięki tej sztuce pokazać, czym jest śląska duchowość.

Przez ostatnie lata Muzeum Śląskie zatraciło swoją rolę opiniotwórczą, kreowania i tworzenia więzi. Ostatnią inicjatywą, która się w to wpisywała, była wystawa za czasów Alicji Knast o śląskim hip-hopie.
Muzeum Śląskie nadal działa w sporej mierze w formule wymyślonej przez Tadeusza Dobrowolskiego. Po niemal stu latach nadszedł chyba czas na głębszą refleksję. Co obok archeologii, etnografii, historii i sztuki powinniśmy kolekcjonować. Co ze spuścizną śląskich kompozytorów, śląskiej medycyny, architektury czy dizajnu? Kto się tym zaopiekuje? Marzyłyby mi się takie kolejne nieoczywiste skarby, „czarne diamenty” w kolekcji, którą zostawimy po sobie na tym niezwykłym Akropolu wyczarowanym z hałdy.

Wybrane dla Ciebie

Zaginiony 37-latek odnaleziony po dobie poszukiwań. Trafił do szpitala w stanie zagrożenia życia
Zaginiony 37-latek odnaleziony po dobie poszukiwań. Trafił do szpitala w stanie zagrożenia życia
Przejście podziemne w Zakopanem. Windy nie działają od trzech lat
Przejście podziemne w Zakopanem. Windy nie działają od trzech lat
Chęciny: przy kultowej cukierni u Ramiączków zaczęła działać kawiarnia
Chęciny: przy kultowej cukierni u Ramiączków zaczęła działać kawiarnia
Zielona Góra: będą nowe inwestycje, by mieszkańcy czuli się bezpieczniej
Zielona Góra: będą nowe inwestycje, by mieszkańcy czuli się bezpieczniej
Thomas Barnardo: człowiek, który ocalił 60 000 dzieci
Thomas Barnardo: człowiek, który ocalił 60 000 dzieci
Operacja Entebbe. Najważniejsza akcja antyterrorystyczna XX wieku
Operacja Entebbe. Najważniejsza akcja antyterrorystyczna XX wieku
Odszkodowanie za wypadek KRUS. Kiedy go nie dostaniesz? Mały błąd i możesz stracić świadczenie
Odszkodowanie za wypadek KRUS. Kiedy go nie dostaniesz? Mały błąd i możesz stracić świadczenie
Pijany drifter wjechał skodą w ogrodzenie. Po przyjeździe policji siedział z kolegą w bagażniku
Pijany drifter wjechał skodą w ogrodzenie. Po przyjeździe policji siedział z kolegą w bagażniku
Sulimy. Tragiczny finał wyprzedzania. Nie żyje kierująca hyundaiem
Sulimy. Tragiczny finał wyprzedzania. Nie żyje kierująca hyundaiem
Flaki wołowe – przepis na rozgrzewający obiad
Flaki wołowe – przepis na rozgrzewający obiad
Tarnów: miliony z funduszy szwajcarskich. Już planują, na co je wydać
Tarnów: miliony z funduszy szwajcarskich. Już planują, na co je wydać
Kielce: umowa podpisana. Powstanie nowy żłobek na osiedlu Ślichowice
Kielce: umowa podpisana. Powstanie nowy żłobek na osiedlu Ślichowice