Trwa konflikt wokół statku badawczego. Związkowcy piszą ws. "Oceanii"
Na początku tego roku IO PAN miał wprowadzić zmiany w sposobie zatrudnienia, oferując marynarzom kontrakty B2B. Część załogi zrezygnowała ze współpracy i wraz z OZZOiM wskazywała na to, że taka praktyka jest niezgodna z prawem. Do zmian jednak doszło, a po kilku miesiącach opóźnienia, "Oceania" ruszyła w rejs.
Związkowcy wystosowali pismo do dyrektora IO PAN, Urzędu Morskiego w Gdyni, Państwowej Inspekcji Pracy i kilku ministerstw. W treści tego dokumentu możemy przeczytać o licznych nieprawidłowościach na pokładzie jednostki badawczej.
- Z przekazanych informacji wynika, że na statku dochodzi do ciągłych awarii uniemożliwiających przeprowadzenie zaplanowanych badań lub podważających wiarygodność uzyskanych wyników - pisze przewodniczący OZZOiM, Henryk Piątkowski.
W piśmie czytamy, że są sygnały o obecności alkoholu wśród załogantów, pojawiają się problemy sanitarne, część marynarzy nie ma wystarczających kwalifikacji, a członkowie załogi badawczej musieli pokryć koszty naprawy jednej z awarii z własnej kieszeni. Przypomnijmy, że "Oceania" jest finansowana ze środków publicznych.
- Sytuacja jest jak w starych dowcipach o samochodach rozdawanych na Placu Czerwonym. Prawda, ale nie samochody, tylko rowery i nie rozdają, ale kradną - odpowiada na zarzuty dyrektor IO PAN, profesor Jan Marcin Węsławski.
W połowie czerwca, po dwóch i pół miesiąca przerwy, "Oceania" ruszyła w morze. Statek wypłynął na swoją sztandarową wyprawę badawczą ARctic EXpedition. To pierwsza ekspedycja po zmianach w warunkach zatrudnienia marynarzy, o której pisaliśmy szeroko na łamach "Dziennika Bałtyckiego". Dyrekcja postanowiła zatrudnić załogantów na umowy cywilnoprawne, a duża część załogi sprzeciwiła się temu. W proteście wsparł ich m.in. Ogólnopolski Związek Zawodowy Oficerów i Marynarzy, który podkreślał wielokrotnie, że praca na morzu na kontraktach B2B jest łamaniem prawa.
- Propozycja przejścia na kontrakty B2B budzi sprzeciw zarówno pod względem prawnym, jak i społecznym. Zgodnie z ustawą o pracy na morzu zatrudnienie na statkach pływających pod polską banderą powinno odbywać się na podstawie marynarskich umów o pracę - czytamy w liście przewodniczącego OZZOiM do prezesa Polskiej Akademii Nauk.
Konflikt między załogą i dyrekcją trwał kilka miesięcy, ale zakończył się wprowadzeniem nowego trybu zatrudnienia na statku. Duża część załogantów została zastąpiona nowymi pracownikami, którzy podpisali kontrakty B2B. Związek ostrzegał, że będzie miało to swoje konsekwencje w pracy na statku i teraz informuje o pierwszych nieprawidłowościach, jakie mają mieć miejsce na pokładzie.
Przewodniczący OZZOiM wystosował bowiem pismo do dyrektora IO PAN, Urzędu Morskiego, Państwowej Inspekcji Pracy, Ministerstwa Infrastruktury oraz Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego, w którym opisuje sytuację na jednostce. Źródłem doniesień ma być jeden z członków załogi.
- Z przekazanych informacji wynika, że na statku dochodzi do ciągłych awarii uniemożliwiających przeprowadzenie zaplanowanych badań lub podważających wiarygodność uzyskanych wyników - pisze przewodniczący OZZOiM, Henryk Piątkowski. - Awarie te w dużej mierze wynikają z braku wymaganych kompetencji i kwalifikacji części marynarzy zatrudnionych na "Oceanii".
Problemów na statku ma być podobno wiele. Przewodniczący wymienia m.in. trudności z manewrowaniem jednostką czy poważne uchybienia sanitarne związane z przeterminowaną żywnością. Pojawiać się mają także sygnały o obecności alkoholu na statku wśród członków załogi pełniących służbę.
"Wbrew naszym wyraźnym zaleceniom, podjął Pan decyzję o zwolnieniu dotychczasowej, kompetentnej i doświadczonej załogi, której wiedza i umiejętności gwarantowały sprawne funkcjonowanie statku. Decyzja ta, motywowana wyłącznie chęcią obniżenia kosztów, obecnie skutkuje poważnymi problemami technicznymi, organizacyjnymi i wizerunkowymi, które bezpośrednio uderzają w Instytut i Pana jako jego kierownika" - twierdzi w piśmie przewodniczący OZZOiM, Henryk Piątkowski.
O problemach na "Oceanii" informowaliśmy także wcześniej, 12 lipca. Sytuacja miała być wtedy chaotyczna. Według nieoficjalnych źródeł i relacji byłej załogi, załogantom miało brakować m.in. doświadczenia.
- Załoga nie jest zgrana i raczej nie będzie, na pewno nie tak jak wcześniej - mówi jeden z byłych załogantów. - My przede wszystkim byliśmy pracownikami i nam zależało. Teraz te osoby przychodzą na umowy cywilno-prawne, w każdej chwili mogą odejść. Przed wyjściem na Spitsbergen załoga podobno opierała się tylko na serwisach w przypadku awarii. To moim zdaniem spowoduje szybsze zużycie jednostki.
Co na to dyrekcja IO PAN? Poprosiliśmy o stanowisko w tej sprawie samego dyrektora Instytutu Oceanologii. Profesor Jan Marcin Węsławski od początku konfliktu jasno komunikuje, że relacje marynarzy mają być nieprawdziwe. Tak jest i tym razem.
- OZZOiM dostał prywatną drogą mail wysłany przez jednego z członków ekipy naukowej na "Oceanii" na adres IOPAN, w którym kolega wyliczał wszystkie zasłyszane, dawne i aktualne problemy statku - wyjaśnia "Dziennikowi Bałtyckiemu" prof. Węsławski. - Po tym mailu zareagował kapitan i oficerowie, którzy zażądali sprostowania nieprawdziwych informacji, oficjalne pismo skierował szef związku Solidarność na statku, dementując informacje z pisma OZZOiM, w końcu napisał też dementi autor maila, żądając od OZZOiM wycofania oskarżeń. Mleko się rozlało, bo OZZOiM natychmiast rozesłał informację o problemach na "Oceanii" do ministerstw, szefa PAN, urzędów kontroli, posłów.
Dyrektor przyznaje jednak, że w jednej informacji kryje się - jak sam twierdzi - ziarno prawdy i dotyczy ono sprawy alkoholu na pokładzie. Sprawa według jego relacji miała zdarzyć się jednak raz.
- "Oceania" to statek "suchy". Dopóki nie weszła do portu w Longyarbyen nikt nie widział na niej alkoholu. Po wejściu do portu kucharz upił się, został natychmiast zatrzymany przez kapitana, poddany badaniu alkomatem. Po wymianie maili następnego dnia zwolniony dyscyplinarnie, odstawiony na brzeg i odesłany do kraju - informuje prof. Węsławski. - Przez dwa dni gotowali stewardzi z uprawnieniami. Na trzeci dzień udało się sprowadzić zawodowego kucharza okrętowego, który przez tydzień do czasu przybycia planowanego zmiennika gotuje ku zadowoleniu wszystkich.
Problemu z brakiem kwalifikacji marynarzy na statku zdaniem dyrektora nie ma. "Oceania" płynie dalej.