Tuż obok mnie mieszka rodzina uszatki. Słychać ją, ale dostrzec trudno!
Dokładnie mówiąc, wyrośnięte pisklaki. Wydają głośne i niemożliwe do pomylenia z innymi ptakami dźwięki. Takie cieniutkie, dźwięczne piski w odstępach co kilka sekund. Słyszę je od kilku dni.
Przynajmniej dwa młode, które już opuściły gniazda. Jeszcze pokryte puchem a potrafią latać. Piszczenie ma skierować rodziców do punktu karmienia. Skąd to wiem? Otóż głosy przemieszczają się po okolicznych drzewach i krzewach. Nawe po dachach. Niekiedy rodzeństwo jest blisko siebie, a za chwilę kawałek dalej. Kto więcej piszczy, jest bardzie przebojowy dostanie jedzenie w pierwszej kolejności.
I tak będzie przez kilka następnych tygodni, aż młode uszatki Będą samodzielne. Co ciekawsze dorosłych ptaków i piskląt nie wypatrzyłem. Raz tylko cień sowy przemknął po niebie i nawet termowizora, który wyłapuje ze stu metrów sygnaturę cieplną myszy jest wobec sów bezsilny. To dzięki miękkim, delikatnym piórom, które pozwalają na bezszelestny lot i przy okazji izolują ciepło ptaka. Jestem jednak cierpliwy. Prędzej czy później je wypatrzę.