Tychy: Burza na sesji rady miejskiej. Poszło o wystawę
Podczas dzisiejszej sesji radny PiS zażądał, aby prezydent Tychów konsultował i uzyskiwał opinię na temat wystaw organizowanych w Muzeum Miejskim z proboszczem... Niech mnie ktoś uszczypnie", napisał radny Maciej Jędrzejko na swoim profilu Facebookowym.
Kościół był mecenasem także tych artystów, których dzieła szokowały
Na tejże sesji prezydent Maciej Gramatyka odpowiedział radnemu. Odpowiedź brzmiała:
Ta propozycja konsultowania z księdzem proboszczem przyznam, że jest dość oryginalnym pomysłem. Natomiast myślę, że chyba nie najlepszym, bo niekoniecznie chciałbym stawiać księdza proboszcza w roli cenzora czy jakiegoś sędziego. Przez 15 lat pracowałem w instytucji związanej z kościołem katolickim i poznałem bardzo wielu księży otwartych na sztukę, kulturę i myślę, że nie mieliby najmniejszego problemu z tą wystawą, dlatego że kościół przez wieki był też mecenasem artystów, którzy gdyby nie kościół, w ogóle by nie zaistnieli, a ich dzieła niejednokrotnie również szokowały, bądź do dzisiaj niektórych szokują.
Nie mów nikomu, co dzieje się w domu
Chodziło o wystawę "Dopełnianie" w Muzeum Miejskim w Tychach, która zakończyła się 24 sierpnia, czyli przed sierpniową sesją. Nie widział jej radny PiS, który chciał konsultowania planów wystawowych z proboszczem parafii św. Marii Magdaleny. Z całej 25-osobowej rady miejskiej zobaczyło ją tylko trzech radnych: Łukasz Drob, Grzegorz Gwóźdź i Mikołaj Figlarski, którzy przyszli na oprowadzanie przez autorkę w przeddzień zamknięcia ekspozycji.
Wystawa "Dopełnianie" była zestawieniem makatek popularnych kiedyś w śląskich domach z fragmentami komiksów śląskiej artystki, Katarzyny Witerscheim. Wystawa podzielona była na trzy części. Jedna z nich pod hasłem "Nie mów nikomu, co dzieje się w domu" (tekst z makatki) pokazywała np. popularne w domach wróżby i postaci z mitologii oraz komiksowe obrazki z kopalni czy tradycyjnych spotkań przy stole, wizerunki św. Barbary. W tej części znalazły się dwa obrazki przedstawiające całujące się dwie młode kobiety w strojach górniczych i całujących się dwóch młodych mężczyzn, z których jeden jest w stroju górniczym, drugi w jakimś stroju ludowym.
Trzecia część, która prezentuje pary w różnych strojach ludowych. Artystka zestawia różne stroje ludowe ze Śląska i innych regionów Polski ze strojami m.in. Dalekiego Wschodu. Na każdym obrazku jest para, głównie dwie kobiety, z których jedna ma strój z naszego kraju, druga - z innego. Cechą wspólną tych obrazków jest to, że pary te są przedstawione podczas pocałunku. Jak powiedziała autorka, obrazki te pochodzą z cyklu o nieheteronormatywności. Niestety, w zestawieniu ze śląskimi makatkami weszły w inny kontekst i można by się zastanawiać, czy artystka rzeczywiście ma takie wyobrażenie o Śląsku. Ale, jak już powiedzieliśmy, to tylko efekt zestawienia tych dwóch światów: starej makatki śląskiej i cyklu podejmującego wspomniany temat.
Radny nazwał wystawę antyśląską
Radny Łukasz Drob z PiS nazwał wystawę antyśląską i na sierpniowej sesji odniósł się do odpowiedzi dyrektorki Muzeum Miejskiego w Tychach na swoją interpelację. Powiedział, że "pani dyrektor tak właściwie nie wiedziała do końca, co ta wystawa promowała i że to ośmieszenie kultury śląskiej dla niej miało spowodować wkurzenie".
Ja uważam, że Muzeum Miejskie nie jest miejscem na takie prowokacje i profanację symboli religijnych oraz kultury śląskiej - powiedział.
-Wystawa, o której pan wspomina, łączy dwa typy wypowiedzi. Z jednej strony wypowiedź współczesnej artystki posługującej się medium komiksu. Zatem pewnej skrótowej, stabloidyzowanej, uproszczonej wersji świata z jednej strony i tę wypowiedź zderzyliśmy z śląską makatką (...) Te makatki są również pewną skrótową sentencjonalną wypowiedzią na temat wszechświata, małego świata, mikroświata, domu- tłumaczyła dyrektor Aleksandra Matuszczyk.
I dodała, że muzeum to przestrzeń debaty publicznej na bardzo różne tematy.
- W tym wypadku posługiwaliśmy się sztuką do tego, żeby opowiadać o współczesnych problemach i współczesnych tematach. Było dziewięć dni na to, żeby spotkać i bezpośrednio skonfrontować się z artystką i móc znaleźć odpowiedzi, dlaczego używa śląskiego sztafarzu w opowiadaniu o tym, co jest dla niej istotne - mówiła dyrektorka Muzeum Miejskiego w Tychach.
Do podobnego incydentu doszło na kopalni
Wystawy bronił radny Grzegorz Gwóźdź, jeden z trzech radnych, którzy ją widzieli.
-Ja oburzony nie jestem (...) A cenzury w muzeum to ja jakoś nie chciałbym zobaczyć.- powiedział.
Mikołaj Figlarski, najmłodszy radny, jeden z trzech, którzy wystawę widzieli, powiedział tak, zwracając się do Łukasza Droba:
-Czy naprawdę chce pan powiedzieć, że pośród tylu stuleci Śląska nie zdarzył się ani jeden górnik, który był osobą homoseksualną? Jeżeli pan tak twierdzi, naprawdę tę dyskusję możemy sprowadzać do absurdu, bo w 2021 roku była głośna sprawa, gdzie do podobnego incydentu doszło na kopalni i tym się zajmowała prokuratura, więc niech pan nie mówi, że takich osób wśród górników i wśród Ślązaków nie ma, bo to jest zwykłe kłamstwo.
Wystawy bronił też wspomniany radny Maciej Jędrzejko, który 30 sierpnia na terenie Muzeum Miejskiego w Tychach otwierał Tyskie Dzień Równości.
Szanowny panie radny, chciałbym powiedzieć, że Śląsk to nie tylko mama i tata, to nie tylko rodzina, mama, tata, dziecko, ale to również 450 tys. osób LGBT, które mieszkają w tym samym miejscu co pan i mają tak samo prawo oddychać, tak samo prawo chodzić do szkoły, tak samo prawo mają chodzić na wystawy, na koncerty, 450 tys. ludzi, przy założeniu, że Śląsk to jest 4,5 miliona ludzi, to 10 proc. mniej więcej naszego społeczeństwa, czyli co 10. osoba. Tak statystycznie rzecz biorąc na tej sali mamy przynajmniej trzy albo cztery osoby LGBT. Szanowy panie, zwracam się do pana z wielką prośbą o taką większą otwartość i zobaczenie tego, że inność nie jest zagrożeniem. Nie jest zagrożeniem dla rodziny. LGBT się nie da zarazić. LGBT nie da się wpoić, to jest cecha wrodzona.
Takie wystawy powinny być
Do dyskusji włączyła się także radna Aleksandra Sojka.
Muzeum Miejskie, powinno poruszać takie społeczne zagadnienia. I myślę, że chodzi tak naprawdę o (...) pokazanie, że jesteśmy bardzo różni. I nie może pan mówić, że w Muzeum Miejskim w Tychach nie powinny się odbywać takie wystawy. Ja wręcz uważam, że powinny. Pan się wypowiada tak jakby za wszystkich, a ja myślę, że nie tędy droga i uważam, że wypowiedź zarówno pana radnego Macieja Jędrzejki, jak i radnego Mikołaja Figlarskiego, właściwie i radnego Grzegorza Gwoździa, właściwie oddały wszystko i dyskusja w tym temacie tak naprawdę powinna się zakończyć - powiedziała.
Ale się nie zakończyła. Ktoś nawet zauważył, że tak naprawdę prowokując długą, burzliwą dyskusję, wystawa spełniła swoją funkcję.