Wędkarz padł ofiarą perfidnego oszustwa. Zamówił łódź zanętową, w paczce znalazł garnek-kaczkę
Historia zaczęła się niewinnie. Na jednej z zagranicznych stron mężczyzna wypatrzył wymarzoną łódkę - cena wraz z dostawą 460 zł. Kliknął „kup teraz” i cierpliwie czekał na przesyłkę. Kiedy kurier wręczył mu paczkę, podekscytowanie sięgało zenitu. Po otwarciu kartonu entuzjazm jednak wyparował, w środku czekał na niego garnek, który łódkę przypominał tylko tym, że… również może pływać, ale co najwyżej w zupie.
Kontakt ze sprzedającym urwał się błyskawicznie, a analiza strony „kontrahenta” ujawniła, że firma istnieje w internecie tak samo realnie, jak statek widmo: bez adresu, telefonu, a jedynie z mailem, na który nikt już nie odpisuje.
Policjanci przypominają, że przed kliknięciem „kup” warto upewnić się, czy sprzedawca podaje pełne dane, ma możliwość kontaktu inną drogą niż e-mail i czy jego oferta nie brzmi zbyt pięknie, by była prawdziwa. Bo inaczej może się okazać, że zamiast nowego sprzętu do wędkowania, w rękach trzymamy… kaczuszkę.