Wiżajny: Po wakacjach mniej uczniów wróci do szkoły. Kilku rodziców przeniosło swoje dzieci do innych placówek
W październiku 2023 roku w Wiżajnach uroczyście otwarto nową szkołę podstawową. Nowoczesny budynek, w którym znalazło się kilkanaście przestronnych sal lekcyjnych, sale przedmiotowe, w tym sala komputerowa, stołówka, świetlica, a także oddział przedszkolny miał być początkiem nowych możliwości.
- Dzieci uczą się w dobrych warunkach, ale np. nie mogą nosić plecaków na plecach, by nie pobrudzić ścian, noszą je w rękach. Nie mogą napić się wody na hali, żeby nie zniszczyć podłogi. Muszą uważać na każdym kroku, by czegoś nie uszkodzić. To generuje stres. Z nowego boiska także praktycznie dzieci nie korzystają, bo podłoże jest kiepskie. Po południu, by wejść na nie trzeba wypełnić oświadczenie, a czynne jest tylko dwa razy w tygodniu po kilka godzin - mówią rodzice.
Rodzice mówią dość!
Do naszej redakcji zgłosili się rodzice (imiona i nazwiska do wiadomości redakcji) dzieci uczących się w Wiżajnach, w różnych klasach, w różnym wieku.
- Słyszeliśmy, że kilkoro rodziców zabiera swoje dzieci z tej szkoły i przenosi do szkoły w sąsiedniej gminie. Wiemy na pewno o 6 takich przypadkach, ale niektórzy mówią, że takich uczniów może być nawet 10. Dzieci, które rozpoczynają swój obowiązek edukacyjny także nie idą do pierwszej klasy u nas, tylko gdzieś indziej. To niepokojące - mówi jedna z matek.
Rodzice decydują się na zabranie dzieci z Wiżajn z różnych powodów. Wśród najczęściej wymienianych jest brak zaufania do kadry pedagogicznej i dyrekcji, faworyzowanie wybranych uczniów, brak otwartości na dialog.
- Wszystkie problemy są zamiatane pod dywan. Kiedy rodzic zgłasza, że coś mu się nie podoba jest ignorowany. A dziecko tego rodzice jest gorzej traktowane. Całkowicie pomijana jest nasza opinia w sprawach dotyczących dzieci. Dobro dziecka jest na ostatnim miejscu. Wszystko jest piękne dookoła, a w środku jest zepsute - podkreślają nasi rozmówcy. - Każdy boi się głośno cokolwiek powiedzieć, bo obawia się, że konsekwencje będzie ponosiło dziecko. Jest zmowa milczenia, rodzice między sobą rozmawiają nie zostawiając na szkole suchej nitki, ale nic się więcej z tym nie dzieje. Ci którzy mają naprawdę dość zabierają dzieci ze szkoły - dodają.
Rodziców denerwują także kwestie prezentów.
- Na imieniny, na dzień nauczyciela, ślubowanie, koniec roku i wiele innych okazji, które wydarzają się w ciągu roku szkolnego klasy muszą kupować nauczycielom i dyrekcji prezenty. Może zamiast wydawać na to pieniądze można by było je przeznaczyć na nagrody w konkursach czy wyjazdy dzieci gdziekolwiek. W szkole liczy się tylko nauka, rozwój społeczny uczniów spychany jest na dalsze tory. Dzieci mało wyjeżdżają, jest mało zajęć dodatkowych, na przerwach najlepiej żeby dzieci tylko siedziały w książkach - wylicza jeden z ojców.
Dyrekcja odpiera zarzuty
Mirosława Wierzchowska, dyrektor SP w Wiżajnach przyznała w rozmowie z nami, że nie słyszała, by ktoś chciał przenieść dzieci do innej placówki.
- Owszem miałam rozmowę z jednym rodzicem, który chciał przenieść swoje dzieci, ale porozmawiałyśmy o powodach decyzji, udało nam się rozwiązać problem i ci uczniowie będą kontynuować naukę u nas. O innych przypadkach nie słyszałam, bo żadni rodzice osobiście do mnie się nie zgłosili, że mają taki zamiar - mówi.
Dyrektor podkreśla, że uczniowie mają stworzone bardzo dobre warunki do nauki.
- Atmosfera w szkole jest bardzo dobra, 99 proc. rodziców ma bardzo dobre zdanie o szkole. Uważam, że współpraca z rodzicami układa się bardzo dobrze. Zarzutami jestem zdziwiona, bo nigdy żaden z rodziców z takimi problemami się do mnie nie zgłaszał. Zapewniam, że ja i moi nauczyciele stawiamy sobie dobro dzieci na pierwszym miejscu. Robimy wszystko, by w szkole czuli się jak najlepiej, wyjeżdżamy, bierzemy udział w różnych konkursach osiągając wysokie wyniki. W ostatnim roku szkolnym moi uczniowie wzięli udział w 28 konkursach, a 55 uczniów otrzymało nagrody - tłumaczy Wierzchowska.
W szkole w Wiżajnach uczy się ponad 180 uczniów.
- To mała społeczność. Na wszystkie uwagi rodziców reaguję bardzo szybko. Do naszej szkoły chodzą nie tylko dzieci z gminy Wiżajny. Mamy uczniów z gminy Dubeninki, Rutka - Tartak. W naszej ocenie te zarzuty są niesprawiedliwe - podkreśla dyrektor.
O sytuacji w szkole rozmawialiśmy także z byłą uczennicą (zgodę na rozmowę wyrazili rodzice), która w trakcie podstawówki została przeniesiona przez rodziców do innej szkoły.
- Atmosfera w tej szkole była toksyczna, a relacje z nauczycielami często trudne. Są nauczyciele, którzy gdy po tłumaczeniu tematu ktoś prosił o dodatkowe wyjaśnienie, reagowali nerwowo i krytycznie, co powodowało, że uczniowie bali się zadawać pytania. Dzieci z „lepszym nazwiskiem”, których rodzice byli lekarzami, pielęgniarkami czy zasiadali w gminie, były traktowane lepiej niż dzieci z rodzin rolniczych. Często wracałam ze szkoły z płaczem. Ze wsparciem rodziców zdecydowałam się zmienić szkołę, odcinając się od tamtego etapu życia - mówi nastolatka, podkreślając, że była to najlepsza decyzja i dopiero teraz z chęcią chodzi do szkoły.
O sytuacji w szkole chcieliśmy porozmawiać z wójtem gminy Wiżajny, Jackiem Pietrukiewiczem. Mimo kilkukrotnych prób nie udało się z nim skontaktować.