Zaginął w 1984 roku. Jego mordercy nie można postawić zarzutów
Majowe prace budowlane w dzielnicy Coghlan w Buenos Aires ujawniły jeden z najdłuższych nierozwiązanych przypadków kryminalnych w Argentynie. Robotnicy znaleźli zakopane szczątki Diego Fernández Lima, nastolatka który zaginął w 1984 roku. Dowody sądowe wskazują na morderstwo popełnione przez pchnięcie nożem, jednak główny podejrzany nie może zostać skazany ze względu na przedawnienie sprawy.
Zaginięcie szkolnego piłkarza
Diego Fernández Lima miał szesnaście lat, gdy 26 lipca 1984 roku opuścił dom przy ulicy w Villa Urquiza w Buenos Aires. Nastolatek powiedział matce, że odwiedzi kolegę, a następnie uda się na zajęcia wieczorowe w szkole technicznej. Młody chłopiec nie tylko uczył się, ale także grał w piłkę nożną w klubie Excursionistas.
Tego czwartkowego dnia Diego nie miał treningu piłkarskiego. Pocałował matkę na pożegnanie, poprosił o pieniądze na autobus i wyszedł z domu trzymając mandarynkę w ręce. Rodzina nigdy nie dowiedziała się, kim był ów tajemniczy kolega, którego Diego miał odwiedzić przed szkołą.
Gdy nastolatek nie wrócił do domu na noc, rodzina udała się na komisariat policji, aby zgłosić jego zaginięcie. Funkcjonariusze odmówili przyjęcia formalnego zgłoszenia i sklasyfikowali sprawę jako "ucieczkę z domu". W tamtym okresie, gdy Argentyna dopiero wychodziła z dyktatury wojskowej, siły bezpieczeństwa miały zakaz używania słowa "zniknięcie".
Rodzina Fernández Lima praktycznie krzyczała w ciszy przez następne lata. Jedynie jeden środek przekazu dał im głos dwa lata po zaginięciu Diego, ale nikt inny nie podjął tematu. Ojciec chłopca, Juan Benigno Fernández, prowadził własne poszukiwania przez siedem lat, jeżdżąc rowerem po Buenos Aires i notując w zeszycie nazwiska kolegów syna ze szkoły i klubu piłkarskiego.
Tragiczna śmierć ojca poszukującego syna
Juan Benigno Fernández nie zaprzestał poszukiwań zaginionego syna aż do swojej śmierci w 1991 roku. Siedem lat po zaginięciu Diego ojciec rodziny zginął w wypadku drogowym, gdy samochód potrącił go podczas jazdy na rowerze. Ironią losu była, że ten sam rower przez wszystkie te lata służył mu do przemierzania Buenos Aires w poszukiwaniu jakichkolwiek śladów syna.
Javier, młodszy brat Diego, miał wówczas zaledwie dziesięć lat. Wspominał później, że ojciec był przekonany o porwaniu Diego w celu handlu organami. "Mój ojciec umarł, szukając go. Został potrącony przez ciężarówkę i zginął na miejscu" – powiedział Javier w wywiadzie dla telewizji América.
Matka Diego, Irma Lima, przez wszystkie te lata zachowała pokój syna dokładnie w takim stanie, w jakim był. Pozostawiała nawet podłączony telefon stacjonarny, czekając na telefon, który nigdy nie zadzwonił. Kobieta nigdy nie straciła nadziei na powrót syna i przez cztery dekady żyła z tą bolesną niepewnością.
Odkrycie szczątków po 41 latach
W maju 2025 roku grupa robotników budowlanych przeprowadzała prace remontowe w domu przy ulicy Congreso 370 w dzielnicy Coghlan. Podczas wykopów w ogrodzie znaleźli ludzkie kości i kilka zegarków zakopanych około 60 centymetrów pod ziemią. Posiadłość należała do rodziny Graf od 1970 roku, a więc od czasu sprzed zaginięcia Diego.
Ciekawostką było, że sąsiedni dom wynajmował w latach 2001-2003 słynny argentyński muzyk rockowy Gustavo Cerati. Ten fakt początkowo wprowadził w błąd media, które sugerowały znalezienie szczątków w domu samego Ceratiego. Muzyk zmarł w 2014 roku w wieku 55 lat, nie mając żadnego związku ze sprawą.
Argentyński Zespół Antropologii Sądowej, znany na całym świecie z prac nad identyfikacją ofiar argentyńskiej dyktatury, przejął sprawę na polecenie prokuratora Martína López Perrando. Eksperci potwierdzili tożsamość Diego poprzez analizę genetyczną, antropologiczną i archeologiczną. Kluczowe były również przedmioty znalezione wraz ze szczątkami: kalkulator Casio, moneta, szkolny krawat i fragmenty obuwia z lat osiemdziesiątych.
Badania antropologów ujawniły, że Diego zginął od pchnięcia nożem w okolice żeber. Rana spowodowała napełnienie płuc krwią i śmierć z wykrwawienia. Na kościach znaleziono również ślady cięć, co sugeruje, że zabójca próbował rozciąć ciało, lecz porzucił ten pomysł i pospiesznie zakopał ofiarę.
Główny podejrzany i przedawnienie sprawy
Śledczy szybko skierowali podejrzenia w stronę Norberto Cristiana Grafa, obecnie 56-letniego elektryka, który w 1984 roku był kolegą Diego ze szkoły technicznej. Graf mieszkał wówczas w domu rodzinnym, gdzie znaleziono szczątki, i do dziś mieszka w tej samej okolicy. Świadek z Europy skontaktował się z prokuraturą po ujawnieniu sprawy w mediach i wskazał nazwisko Grafa jako osoby podejrzanej.
Według relacji, Graf i Diego nie byli bliskimi przyjaciółmi, ale łączyła ich pasja do motocykli. Graf powtórzył drugą klasę, podczas gdy Diego kontynuował naukę, ale nadal utrzymywali kontakt. Z nieznanych przyczyn 26 lipca 1984 roku piłkarz udał się z Villa Urquiza do Coghlan, do domu rodziny Graf.
Po odkryciu szczątków Graf przedstawił robotnikom kilka niewiarygodnych wyjaśnień pochodzenia kości, od pochówku księdza po pozostałości starej stajni. Gdy dziennikarka Mercedes Ninci zapytała go wprost: "Czy to pan zabił Diego Fernández?", Graf zareagował nerwowo, odepchnął mikrofon i zawołał "Nie!", a następnie zatrzasnął drzwi.
Graf dobrowolnie stawił się w prokuraturze i odpowiedział na pytania, ale jego adwokat już zapowiedział wniosek o przedawnienie sprawy. Według argentyńskiego prawa karnego zabójstwa, które nie są zbrodniami przeciwko ludzkości, przedawniają się po 25 latach.
To oznacza, że nawet jeśli Graf zostanie uznany za winnego, nie poniesie kary za czyn sprzed 41 lat. Dla rodziny pozostaje jedynie nadzieja na poznanie prawdy o tym, co naprawdę wydarzyło się tamtego lipcowego dnia 1984 roku.