Zapomniany zegar słoneczny. Dawne miejsce zakochanych w ruinie
Temat zegara wraca od czasu do czasu. Zazwyczaj wtedy, gdy komuś uda się na niego trafić. Najczęściej przez przypadek – akurat przechodził z psem, zachciało mu się ustronnego miejsca, albo po prostu spojrzenia z wysokości na tę część miasta.
Zegar skrywa się pośród wysokiej trawy, zasłaniają go krzaki i drzewa. Nie trzeba się specjalnie trudzić, by odgadnąć, że jest miejscem spotkań ludzi spragnionych wrażeń. Przynajmniej tak wynika z pozostałości-śmieci, na które można tam trafić: puszek po złocistym napoju, opakowań po papierosach, butelkach. Nam udało się nawet trafić na literatkę z zawartością. Niestety nie wiemy, jaką, aczkolwiek całość robi duże wrażenie.
Wedle relacji Tomasza Pruchnickiego, gorliczanina, miłośnika lokalnej historii, to drugi taki zegar w tym miejscu, bo pierwszy stał nieco poniżej. Bliżej ulicy Legionów.
- I też był ustronnym miejscem spotkań – mówi z uśmiechem. - Romantycznych oczywiście. Bo randkowicze mieli piękny widok na Zawodzie, ale nikt nie widział ich z poziomu ulicy – dodaje.
Choć dotarcie do konstrukcji nie wymaga żadnego wysiłku, to trzeba pamiętać, że stoi ona na prywatnym terenie. I dopóty właściciel nie uzna, że warto byłoby miejsce zachować od zniszczenia, choćby ze względów sentymentalnych, dopóty miasto nic zrobić nie może.