Zimnodół: Zaskakujący wyrok w sprawie makabrycznej zbrodni pod Olkuszem. "Ciało zabetonowane w łazience"
Chciała go tylko wystraszyć?
Ta sprawa budzi najwieksze kontrowerje ze wzglęgu na kwalifikację czynu. Sąd nie przyjął kwalifikacji czynu jako zabójstwo ponieważ poszkodowany po zadaniu mu dwóch ciosów nożem żył i najprawdopodobniej, gdyby udzielono mu pomocy przeżyłby ten atak. Jego była żona jednak tego nie zrobiła. Sąd pierwszej instancji podkreślił, że z powodu zaawansowanego rozkładu zwłok biegli nie mogli stwierdzić czy ciosy nożem przecięły żyły poszkodowanego, i że to była przyczyna śmierci.
Dziewczynki uczymy promocji, chłopców inwestowania? Badaczka: "Potem trudno to przełamać"
Wyrok sądu I instancji
W lutym tego roku Małgorzata Ż. usłyszała nieprawomocny wyrok ośmiu lat więzienia za spowodowaniem ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, a także ze zbezczeszczenie zwłok Grzegorza Ż.
Sąd podkreślił, że skazana jest osobą przebiegłą i potrafiąca manipulować innymi. Po trafi też kreować fałszywy obraz wokół swojej osoby. Tak było po śmierci jej partnera.
- Kobieta przez półtora miesiąca pastwiła się nad jego zwłokami. Na początku zabetonowała je w łazience, a potem pocięła i zakopała w ogródku - mówiła po wygłoszeniu nieprawomocnego wyroku w lutym 2025 r. w ustnym uzasadnieniu sędzia sprawozdawca Lidia Kurnicka.Mieszkanka Zimnodoły poćwiartowała swojego byłego męża
6 października tego roku Sąd Apelacyjny wydał prawoimocny wyrok zmniejszając karę do 6 lat więzienia.
Mieszkanka Zimnodoły poćwiartowała swojego byłego męża
Zimnodół koło Olkusza niczym się nie wyróżnia. Idąc przez miejscowość mija się domy pobudowane wzdłuż przebiegającej przez wieś drogi. Jest tu sklep, remiza OSP i dwa przystanki autobusowe.
Właśnie w Zimnodole mieszkali Małgorzata i Grzegorz Ż. Poznali się oni w latach 90. w olkuskim szpitalu. Ona pracowała w centrali telefonicznej, on był ochroniarzem. W 1995 roku wzięli ślub i przeprowadzili się do kupionego niewielkiego, drewnianego domku. Obije nie stronili od alkoholu. Mieli dwóch synów. Jeden z nich zmarł jednak w wieku 22 lat. Niedługo po tym zdarzeniu Małgorzata Ż. zażądała rozwodu, po którym poznała nowego partnera. Ona została w domu a on się wyprowadził do brata, w tej samej wsi. Potem jednak byli już małżonkowie wrócili do siebie.
22 lutego 2024 r. do mieszkańców spokojnej wsi dotarły szokujące wieści. Początkowo sąsiedzi pary opierali się jedynie na plotkach, które "pisały" przeróżne scenariusze. Z czasem część doniesień pojawiających się nie tylko we wsi, ale także w internecie potwierdziło się. W domu "państwa Ż." znaleziono zwłoki.
- Do zdarzenia doszło 9 stycznia ubiegłego roku. Zwłoki zostały ujawnione 22 lutego. W międzyczasie doszło do zbeszczeszczania zwłok - to jest rozczłonkowania i próby ukrycia tego co się wydarzyło - mówił w rozmowie z "Gazetą Krakowską" w lutym 2024 r. prokurator Janusz Kowalski.
W okresie od 9 stycznia do 22 lutego Małgorzata Ż. początkowo spacerowała po wsi "jak gdyby nigdy nic", cały czas chodziła do pracy, rozmawiała ze spotkanymi ludźmi. Pytana o męża odpowiadała, że znajduje się on w szpitalu. Nie było to dziwne, bo mężczyzna, mając znaczną nadwagę, chorował m.in. na cukrzycę. Taką też wersję przedstawiła początkowo policji. Jeden z sąsiadów naprowadził jednak policję na świeżo przerzuconą ziemię na ich podwórku. Wtedy cała tragedia wyszła na jaw. Wg. nieoficjalnych informacji kobieta nie zdołała "pochować" całego ciała męża w tym "grobie". Część zwłok znajdowała się w różnych zakamarkach w domu.