Żniwa na finiszu początkiem sierpnia. Standard, który w tym roku jest wyjątkiem
Obserwując pola uprawne początkiem sierpnia każdy zapewne oczekiwałby ujrzeć na nich toczące się prace. Kombajny koszące zboże, traktory z przyczepami wywożących zebrane ziarna czy ścierniska pokrytych balotami ze słomy.
Jednak tegoroczne lato takie nie jest. Częste deszcze przekreślają szanse rolników na wyruszenie w pole.
Pośród zalegających na polach zbóż coraz częściej widać czerniejące od wilgoci kłosy czy pojawiające się chwasty.
Jednym z nielicznych gospodarzy, którzy tegoroczne żniwa ma prawie za sobą jest Bartosz Paszek z Rąbczyna.
Żniwa na finiszu
Spotykając się we wtorek 5 sierpnia z rodziną Paszków dowiadujemy się, że mimo chłodnej i deszczowej pogody utrzymującej się prawie całe lato, żniwa w ich gospodarstwie praktycznie dobiegają końca.
- U mnie można powiedzieć nie wygląda to najgorzej z tego względu, że w strukturach zasiewów zbożowych siejemy dużo jęczmienia zimowego, który pozwala nam wykonać prace żniwne prędzej, na początku lipca. Dzięki temu nam do wymłócenia zostały 2 hektary pszenicy. Natomiast wiemy, jak ta sytuacja wygląda u sąsiadów. Jest raczej niewesoło. - przyznaje Bartosz Paszek.
Gospodarstwo rolne, które rolnik prowadzi od 2011 roku obejmuje około 40 hektarów powierzchni. Dzięki uprawie zbóż, traw i kukurydzy hodowla bydła jaką prowadzi rodzina jest samowystarczalna. Słoma przeznaczana jest na podściółkę, ziarna zbóż na paszę dla bydła, a trawy uprawiane są na siano i sianokiszonkę.
Stado bydła opasowego należące do Bartosza Paszka liczy w przybliżeniu 90 sztuk. Z tego właśnie względu, specyfiki gospodarstwa wynika, to że żniwa w tym konkretnym gospodarstwie są prawie skończone.
Połowę upraw stanowią trawy, które są skoszone i zbierane jeszcze przed rozpoczęciem lata, co zmniejsza ilość pracy podczas właściwego czasu żniw.
Widać problemy
Podczas rozmowy rolnik z Rąbczyna przyznaje, że mimo posiadania lepszej sytuacji niż większość sąsiadów, dostrzega kłopoty jakie niosą ze sobą deszczowe i rwane żniwa.
- No cóż jest problem, bo zboże już się zaczyna robić ciemne, dużo grzyba wchodzi. Słoma bardzo się już kruszy, kłosy opadają na dół. Rzepaki, które jeszcze nie zostały wymłócone, podejrzewam, że się teraz będą wysypywały, bo łuszczyny będą się otwierały. Widać już powtórne zachwaszczenie. Jest to na pewno problemem, szczególnie tam, gdzie zboże było rzadsze.
Milena Paszek, żona rolnika, wspomniała też o stratach jakie jeszcze przed żniwami dotknęły gospodarstwo. Były to wiosenne przymrozki.
- W tym roku przymrozki wiosenne niestety też nas nie ominęły i wymroziło część zboża. Nie tylko nam, ale również sąsiadom. W porównaniu do zeszłego roku jest z pewnością słabiej. W ogólnym rozrachunku wyszło około 20-25% straty w zbiorach.
Maszyny czekają na lepszą pogodę
Po rozmowie nad ogólnym stanem żniw i zbiorów wychodzimy na zewnątrz, aby odbyć spacer po gospodarstwie.
Nie odchodząc daleko widać stojące pod wiatami traktory i maszyny, które w czasie deszczowych dni idą w odstawkę, są konserwowane lub naprawiane. Podczas jednej z takiej czynności spotykamy ojca gospodarza, Henryka Paszka.
W obchodzie po gospodarstwie towarzyszą nam córki rolnika, które mimo młodego wieku aktywnie włączają się w dyskusję o gospodarstwie.
Jednak na pytanie o przejęcie w przyszłości rodzinnego gospodarstwa odpowiadają przecząco.
- Ja zostanę weterynarzem. Takim zajmującym się domowymi króliczkami. - wyznaje młodsza z dziewczynek.
Idąc za rolnikiem wchodzimy na piętro magazynu, gdzie znajduje się zebrane ziarno. Przestronne pomieszczenie mieści kilkadziesiąt ton zboża. Rolnik przyznaje, że nie liczył ilości zebranych plonów.
Wszystko co znajduje się w magazynie idzie na użytek opasu bydła. Rolnik nie prowadzi sprzedaży zbóż.
Współpraca z sąsiadami
Przebywając wciąż na terenie budynków gospodarczych zaglądamy do części obory zamieszkałej przez cielaki. Obecnie najmłodszych członków stada jest około czternastu.
Ponownie wychodząc na zewnątrz docieramy do najbardziej widowiskowej części tegorocznych zbiorów. Na placu za zabudowaniami utworzony został długi na kilkadziesiąt metrów stóg okrągłych balotów.
Choć ilość zebranej słomy jest imponujące nie starczy ona do następnych zbiorów. Zakończenie żniw w tym momencie oznaczało by dla gospodarstwa rodziny Paszków problemy.
- Słomy myślę, że mamy zebranej może połowę tego, co potrzebujemy. Jeżeli chodzi o ilość zboża to okej, wystarczy nam to co mamy. Jeżeli chodzi o ilość słomy, to na pewno za mało. Potrzebujemy, z minimum 800 balotów w skali sezonu. Na chwilę obecną przywiezionych, myślę jest około 400 sztuk - przyznaje rolnik.
Sposobem na uzupełnienie braków słomy jest zakup balotów od sąsiadów, dlatego też razem z nimi Bartosz Paszek wyczekuje poprawy pogody i wznowienia żniw.
To jeszcze nie koniec pracy
Tematem poruszanym podczas rozmowy były też kolejne działania gospodarza jakie będą miały miejsce po zakończeniu żniw.
- Jak już żniwa się zakończą to praktycznie z marszu, za chwilę będziemy siali trawy po jęczmieniu zimowym i po kukurydzy. Z racji tego, że nie mamy dużo ziemi, to zaraz po zebraniu zbóż siejemy trawę. Jak się uda, a w tym roku raczej się uda, bo jest dosyć wilgotno, to na jesień wykonamy jeszcze jeden pokos. Myślę, że jeszcze w tym tygodniu zasiejemy trawę. We wrześniu zaczniemy kosić kukurydzę. Kukurydzę akurat kosimy razem z pomocą sąsiedzką. Trochę to czasu zajmie, bo tą pracę wykonujemy w gronie naszych sąsiadów. Wzajemnie jeździmy i pomagamy sobie na polach. - opowiada o sąsiedzkiej współpracy rolnik z Rąbczyna
Tuż obok gospodarstwa znajduje się niewielkie pole obsiane lucerną. Wkrótce i ta uprawa zostanie skoszona i przeznaczona na pokarm dla bydła.
Zapytany o kwestię powiększenia gospodarstwa rolnik przyznaje, że czasami nad tym rozmyśla, ale koszty dzierżawy na obecną chwilę stanowczo przewyższają szacowany zysk.
Podczas pożegnania z rodziną Paszków zaczyna padać deszcz, największe utrapienie tego lata.
Jednak prognozy pogody na najbliższe dni napawają optymizmem i nadzieją na jak najszybsze zakończenie żniw i zebranie jak największej ilości plonów.
