Budżet traci miliardy, a plantatorzy pracę. Rolnicy ostrzegają przed katastrofą
W tym artykule:
Rolnicy na krawędzi
- Chcę produkować i z tego zarabiać, z tego żyć. Ale jestem w łańcuchu powiązanym... jeśli będzie to szło w tym kierunku, w którym idzie, to ten łańcuch się urwie. Ani ja nie będę miał z czego żyć, a firmy i spółki się wyprowadzą - nie kryje obaw Krzysztof Konieczny, reprezentujący środowisko rolnicze w czasie konferencji "Zakończenie prac deregulacyjnych rządu w świetle działań administracji publicznej".
Rolnicy, często żyjący wyłącznie z uprawy tytoniu (kiedyś około 30 tysięcy gospodarstw, dziś prawdopodobnie 20 tysięcy), są bezpośrednio zależni od stabilności i przewidywalności rynku. Brak możliwości zbytu swoich produktów oznacza dla nich katastrofę. Konieczny przypomina, że branża tytoniowa to także miliardy złotych wpływów z akcyzy do budżetu państwa – ponad dwadzieścia miliardów złotych rocznie. Zakończenie uprawy tytoniu w Polsce byłoby więc stratą nie tylko dla rolników, ale i dla całej gospodarki.
Brak transparentności i swoboda interpretacyjna KAS
Trudności napotykane przez firmę British American Tobacco są wyjątkiem, a nie regułą. Jest to jednak wstęp do szerszego problemu:
- Nie pomagamy sobie takimi case'ami i to nie chodzi tylko o to, żeby uchwalić ustawę w Sejmie. To chodzi także o to, żeby ją odpowiednio stosować.
Kluczowe jest, by Krajowa Administracja Skarbowa (KAS) miała mniej "swobody interpretacyjnej". Tam, gdzie działają ludzie, pojawiają się błędy, a niejasne prawo tylko to potęguje.
Reprezentant firmy wskazuje na kraje z prostymi i klarownymi systemami podatkowymi, gdzie przedsiębiorca dokładnie wie, jakie podatki i kiedy ma płacić, co pozwala mu na budowanie stabilnych biznesplanów. Polska, niestety, wciąż nie należy do tego grona. Izby branżowe codziennie mierzą się z konkretnymi problemami przedsiębiorców, którzy "nie interesują się tym, co się dzieje na Wiejskiej, na co dzień. Ich interesuje po prostu to, jak konkretna sprawa zostanie rozstrzygnięta.” Obecny poziom transparentności działań administracji jest daleki od oczekiwań.
Polska nieprzyjazna inwestycjom?
Rozmówcy wyrażają nadzieję, że zaistniałe sytuacje to jedynie incydenty, a nie standard działania administracji. Skutki są jednak dwojakie:
- skutki biznesowe: duże spółki, producenci i dystrybutorzy, choć w dłuższej perspektywie sobie poradzą (być może poprzez roszczenia odszkodowawcze), to sytuacja ma realny wpływ na polskich plantatorów. Ograniczony lub zniweczony popyt, będący efektem zmian regulacyjnych i dyskryminujących praktyk, uderza bezpośrednio w najsłabsze ogniwo łańcucha.
- skutki komunikacyjne: to kluczowy element dla wizerunku Polski. Z jednej strony państwo deklaruje deregulację, otwartość i tworzenie przyjaznych warunków dla biznesu. Z drugiej strony, takie przypadki jak zatrzymanie partii towaru wartej miliony złotych wysyłają fatalny sygnał: "nie dla wszystkich". Co więcej, jest to bardzo zły komunikat dla inwestorów zagranicznych, zniechęcający ich do lokowania kapitału w Polsce.
Na koniec wyrażono nadzieję, że powyższe problemy są wypadkami przy pracy, a proces deregulacji i upraszczania zasad funkcjonowania przedsiębiorstw będzie kontynuowany z pozytywnymi skutkami dla wszystkich. Przedstawiciele branży zapowiadają dalsze działania i dialog z Krajową Administracją Skarbową w celu wyjaśnienia spornych kwestii.