Jej noc poślubna była koszmarem. Reszta życia jeszcze gorsza
Maria Anna Wiktoria Bawarska przyszła na świat jako najstarsza córka bawarskiej pary elektorskiej i przyszło jej odegrać kluczową rolę na najbardziej wpływowym dworze Europy. Jej krótkie życie, zakończone w wieku zaledwie 29 lat, było pasmem cierpienia ukrytego za fasadą królewskiego splendoru.
Bawarska księżniczka u progu wielkiej kariery
Narodziny Marii Anny 28 listopada 1660 roku w Monachium wpisały się w złoty okres historii Bawarii. Jej ojciec, Ferdynand Maria, kierował elektoratem w czasach odbudowy po zniszczeniach wojny trzydziestoletniej. Matka, Henrietta Adelajda Sabaudzka, dbała o wykształcenie córki zgodnie z najwyższymi standardami epoki.
Młoda księżniczka opanowała trzy języki. Francuski, włoski i łacina otwierały przed nią drzwi do świata europejskiej dyplomacji i kultury. Uczono ją także muzyki i malarstwa, co było standardem dla arystokratek pretendujących do najważniejszych związków dynastycznych.
Śmierć matki w 1676 roku zakończyła beztroskie dzieciństwo Marii Anny. Miała wtedy zaledwie szesnaście lat. Ta strata ukształtowała jej wrażliwą osobowość i wpłynęła na późniejsze problemy zdrowotne, choć oczywiście nie można było tego przewidzieć w owym czasie.
Dynastyczna gra o Francję
Zaręczyny ośmioletniej Marii Anny z synem Ludwika XIV w 1668 roku stanowiły mistrzowski ruch na szachownicy europejskiej polityki. Bawaria potrzebowała silnego sojusznika, a Francja chciała zabezpieczyć wpływy w Rzeszy Niemieckiej. Małżeństwo miało przypieczętować sojusz między oboma krajami.
Ceremonię odprawiono w Monachium 28 stycznia 1680 roku. Maria Anna miała już wtedy dziewiętnaście lat. Prawdziwe zaślubiny odbyły się natomiast 7 marca tego samego roku w katedrze w Châlons-sur-Marne, gdzie młoda księżniczka przekroczyła próg nowego życia jako pierwsza dauphine Francji od ponad stu lat.
Macierzyństwo jako obowiązek dynastyczny
Urodziła trzech synów, którzy zmienili mapę polityczną Europy. Ludwik, książę Burgundii, stał się ojcem przyszłego Ludwika XV. Filip, książę Anjou, zasiadł na tronie hiszpańskim jako Filip V, rozpoczynając linię Burbonów hiszpańskich. Karol, książę Berry, choć zmarł młodo, też odegrał swoją rolę w polityce dynastycznej.
Każde narodziny były dla Marii Anny ogromnym wyzwaniem fizycznym. Przeszła co najmniej sześć poronień, co w tamtych czasach oznaczało nie tylko ból fizyczny, ale także presję psychiczną. Dwór oczekiwał kontynuatorów dynastii, a każda porażka była postrzegana jako niepowodzenie w wypełnianiu królewskiego obowiązku.
Ostatnie narodziny niemal ją zabiły. Komplikacje podczas porodu młodszego syna definitywnie pogorszyły jej kruche zdrowie. Od tej pory Maria Anna żyła w ciągłym bólu i osłabieniu, co jeszcze bardziej pogorszyło jej pozycję na dworze.
Problemy z zajściem w kolejną ciążę i donoszeniem dzieci miały także wymiar polityczny. Każdy poronienie osłabiał jej pozycję jako przyszłej królowej. Dwór szeptał o niepowodzeniach, a sama Maria Anna zmagała się z poczuciem winy i bezradności.
Izolacja za złotymi kratami Wersalu
Po śmierci królowej Marii Teresy w 1683 roku Maria Anna zajęła najwyższe stanowisko kobiece na dworze. Otrzymała królewskie apartamenty w Wersalu, co teoretycznie czyniło ją najważniejszą damą królestwa. Praktyka okazała się jednak zupełnie inna od ceremoniału.
Mąż nie krył swoich związków z konkubinami. Dwór otwarcie preferował obecność kochanek delfina, które były zdrowsze, wesołe i bardziej atrakcyjne. Maria Anna, wiecznie chora i osłabiona, nie mogła konkurować o uwagę męża ani o wpływy polityczne.
Ludwik XIV podejrzewał synową o hipochondrię. Uważał, że wyolbrzymia swoje dolegliwości. Ta opinia króla izolowała ją jeszcze bardziej, bo nikt nie śmiał kwestionować zdania monarchy. Dwór traktował ją jako kapryśną niewiastę, która nie potrafi poradzić sobie z królewskimi obowiązkami.
Rzeczywistość była znacznie bardziej tragiczna. Maria Anna naprawdę cierpiała na liczne schorzenia, prawdopodobnie w tym na gruźlicę. Każdy dzień przynosił ból, a perspektywa poprawy nie istniała. Zamknięta w złotej klatce Wersalu, umierała powoli, otoczona przepychem, ale pozbawiona współczucia.
Przedwczesny koniec i gorzka prawda
Zmarła 20 kwietnia 1690 roku, mając zaledwie 29 lat. Jej śmierć nie była zaskoczeniem dla nikogo oprócz samego Ludwika XIV. Król, który przez lata zarzucał jej hipochondrię, został zmuszony do skonfrontowania się z prawdą podczas pośmiertnej autopsji.
Lekarze potwierdzili obecność licznych schorzeń. Maria Anna nie wyolbrzymiała swojego cierpienia. Była naprawdę ciężko chora, a jej skargi były jak najbardziej uzasadnione. Ta odkrycia przyszły jednak za późno, by zmienić cokolwiek w jej tragicznym losie.
Pochowano ją w bazylice Saint-Denis. To tradycyjne miejsce spoczynku francuskich władców i ich najbliższych. Jej grób dołączył do nekropolii dynastii, która nigdy nie doceniła jej poświęcenia i cierpienia za życia.