Kobiece spodnie: O tym jak wkroczyły w świat mody
W 1911 r. do kobiecego świata mody wkroczyły szarawary, czyli pierwowzór spodni. Wywołały zgorszenie. Dlaczego? Według niektórych, kobieta w męskim stroju to świat, który... stanął na głowie! Opowiada o tym np. artykuł w "Świecie", który nosi tytuł "Szarawary. Z kaprysów mody współczesnej".
Jego autor z przekąsem pisze o zmianach zachodzących na początku XX wieku w światowej modzie, wyraźnie nie doceniając ich znaczenia.
Zasady walą się w gruzy
Co tak tak zmartwiło autora? Były to szarawary, czyli praprzodek kobiecych spodni. Na jego oczach (choć były to dopiero pierwsze oznaki zmian) waliły się w gruzy, zasady, którym hołdowały babki i matki Polaków z początku XX w.
"Istotą nowej mody jest rozcięcie dolnej części stroju, upodobnienie go – w najogólniejszej zasadzie – do stroju męskiego (...)" – pisał. "Dziś z rozkazu wszechwładnej pani mody, szarawary wchodzą wszędzie: na ulicę, do salonu, do zacisznego buduaru, jako strój poranny, do sali koncertowej, teatralnej i balowej. Wchodzą wśród niesłychanej reklamy, z poszumem jedwabi i z ogromnym nakładem finansowym magazynów paryskich, które postanowiły wprowadzić szarawary za każdą cenę".
Autor twierdził, że tę rewolucję przygotowano od dawna. Domy mody prezentowały jeszcze przed 1911 rokiem tzw. manekiny ubrane w szarawary (chodzi o modelki w nowych strojach). Można je było spotkać na ulicach Paryża. Ich stroje wywoływały zbiegowiska, podczas których musiała interweniować policja.
Nie tylko w stolicy Francji było z tego powodu bardzo gorąco. Np. na wyścigach w miejscowości Auteuil, organizatorzy musieli opóźnić start wyścigów konnych, bo nagle wokół "manekinów" zebrał się potężny tłum: osoby robiące zakłady opuściły budki totalizatora, dżokeje odeszli od osiodłanych zwierząt, a niektóre damy wspięły się nawet na płoty.
"Bo oto nadeszła chwila wielka rewolucyi mody, po przez plac wyścigowy kroczyły dumnie szarawary, za nimi drugie i trzecie. Tłum przestał myśleć o wszystkiem innem: wszystkie oczy, wszystkie lornetki skierowały się w tę stronę" – czytamy w "Świecie".
Bo to był prawdziwy szok! Niektórzy niedowiarkowie krzyczeli nawet wniebogłosy: – Do haremu! (szarawary przypominały podobno stroje noszone przez Turczynki – przyp. red.). Bezwstydne istoty! Skandal!
"Manekiny szły w bój odważnie" – przyznał redaktor "Świata". "Tylko w nielicznych wypadkach zdecydowały się na odwrót niesławny. Lecz same przyznały, że ostateczne zwycięstwo będzie trudne i że jeszcze daleko do niego. Czy zwyciężą? Oto pytanie, które zadaje sobie każda Paryżanka, a prócz niej wszystkie modnisie w stolicach mniejszych i większych".
Autor tekstu nie umiał znaleźć odpowiedzi na to pytanie. Z wielu względów. Wątpił np. czy w Polsce znajdą się krawcy, którzy będą potrafili szarawary uszyć, w taki sposób, aby nadać im "elegancyę, szyk i wdzięk, pociągający mężczyznę".
"Gdyby rozstrzygnięcie zależało wyłącznie od celowości nowego stroju lub od równouprawnienia, wynik byłby niewątpliwy. Paryżanka zdobyła już togę adwokacką, wdrapała się na kozioł dorożki (...) dowiodła swej psychicznej i intelektualnej równości z mężczyzną i z pewnością nie zawahałaby się przed nowym strojem, który przede wszystkim daje jej swobodę ruchów" – tłumaczył redaktor "Świata". "Ale kobieto, twoje nazwisko jest próżność. I w tem kryje się tajemnica przyszłości".
"W poszukiwaniu nowości sięgnęła moda paryska do stroju haremowego i wprowadziła do salonu i na ulicę... jupe-cullotte, suknię przypominającą częściowo strój płci brzydkiej" – czytamy także w innym magazynie z 1911 r. "Pisma paryskie i madryckie, w których to miastach damy tak ubrane można już widywać (były już także nad Wisłą – przyp. red.), rozpisały ankiety w sprawie nowego stroju".
Nie było to wszystko łatwe do zrozumienia. W jednym z numerów „Świata” niejaki Krogulec napisał nawet na ten temat wierszyk. „Z mężczyznami wre bój ostry/ Wreszcie któraś z niewiast huknie/ Do równości lube siostry/ Na zawadzie stoją suknie/ Zrzućcie stare te przesądy/ wdziejmy na się męskie spodnie/ Będzie nam z nowemi prądy/ Zręcznie, zdrowo i wygodnie”.
Kanty i wynalezienie rozporka
Dystyngowane elegantki ubierały się pod koniec XIX i na początku XX w. w wąskie, rozszerzane u dołu suknie z piętrowymi falbanami, często na różnego rodzaju rusztowaniach. Nowością był kostium "trotteur", ze spódnicą sięgającą "tylko" do ziemi. Na początku ub. wieku panie zaczęły nosić także wielkie, przepasane wstążką i ozdobione kwiatami kapelusze (wcześniej ich nakrycia głów zdobiły raczej pióra). Dzięki nowemu fasonowi gorsetu i krojowi stanika, sylwetki kobiet stały się – jak to ujęto – "silnie wybrzuszone na biuście", co stało się zresztą prawdziwą pożywką dla ówczesnych karykaturzystów.
Ubiór dystyngowanych elegantek charakteryzował się nadmierną ilością ozdób, dodatków, pikowań, haftów, aplikacji i przeróżnych lamówek oraz różnorodnością tkanin (płaszcze szyto zazwyczaj z sukna, czasami z futer). Nakładano toalety przeznaczone specjalnie do uprawiania turystyki: czyli kraciaste spódnice, bluzki, kapelusze w formie kaszkietu i pończochy w szkocką kratę oraz kostiumy podróżne (w takich zestawach sprzedawano spódnice z krótką tuniką).
Panie nosiły też chusty, szale, kołnierzyki w niezliczonej ilości kolorach i formach, a pod ubraniami tzw. kombinacje, czyli majtki połączone z koszulkami i halkami, a później gorsety zszyte z majtkami i koszulą. Kobieca bielizna stawała się zresztą coraz bardziej wyrafinowana i kolorowa (w 1900 r. wynaleziono barwniki, które były odporne na spieranie). Co roku żurnale mód pokazywały też najnowsze tendencje w modzie pończoszniczej.
Panowie nie mieli takiego pola do popisu. Nosili zwykle marynarki, kamizelki i spodnie (od 1895 r. zaprasowywano w ich nogawkach kanty, a w 1911 r. wprowadzono rozporek), które szyto z takiego samego materiału. Strojami wieczorowymi nadal były fraki. Zmieniały się jedynie materiały, z których je szyto oraz obowiązujące długości.
Zasada były prosta: kobiety nie nosiły strojów uznawanych za męskie i odwrotnie. Tę regułę zaczęto powoli łamać (robiły to głównie feministki). To był jednak dopiero początek prawdziwej rewolucji. Moda zmieniła się radykalnie w 1915 r. (tę datę przyjmuję się za początek nowego stylu) podczas I wojny światowej. Dlaczego?
"Powszechność pracy kobiet, ich dostęp do stanowisk zastrzeżonych wyłącznie dla mężczyzn oraz zrównanie w prawach obywatelskich – wszystko to sprawiło, że pole działalności kobiet w coraz mniejszym stopniu było ograniczone do roli pani domu" – tłumaczy francuski historyk Francois Boucher. "Te czynniki wpłynęły na przejęcie przez nie ubioru lepiej dostosowanego do wymogów codziennej egzystencji".
Ilość wprowadzonych ponad wiek temu zmian trudno zliczyć. Skrócono m.in. kobiece spódnice, zrezygnowano definitywnie z gorsetów na rzecz biustonosza i pasa do pończoch, wprowadzono nocne piżamy. Europejki zaczęły też nosić spodnie.
Szarawary dotarły w końcu do wszystkich kobiet, także w naszym regionie, tyle że czasami z opóźnieniem. Na zdjęciach z lat 50. i 60. ub. wieku nasze panie paradują w nich tak... jakby to robiły od zawsze. Żurnalista "Świata" byłby zapewne takim obrotem spraw zdumiony. A może... rozpierałaby go duma z tego, iż dostrzegł początek ważnych, obyczajowych zmian.