Zapomniał, gdzie zaparkował. Auto "odnalazł" po 20 latach
Czasem najbardziej nieprawdopodobne zagadki kryją się tuż pod naszym nosem. Tak było w przypadku Volkswagena Passata, który przez dwie dekady stał zapomniany w garażu starego budynku we Frankfurcie. Kiedy w 2017 roku robotnicy przygotowujący się do rozbiórki natrafili na opuszczony samochód, nikt nie przypuszczał, że za tą historią kryje się nie kradzież, a zwykłe ludzkie roztargnienie. Odkrycie wywołało uśmiech na twarzach tysięcy osób…
Odnalezienie Passata
W 2017 roku podczas przygotowań do wyburzenia starego budynku przemysłowego we Frankfurcie ekipa rozbiórkowa natknęła się na nietypowy problem – w jednym z garaży stał pokryty kurzem, zardzewiały Volkswagen Passat. Samochód ewidentnie nie był ruszany od lat.
Zgodnie z procedurą poproszono lokalne władze o usunięcie wszystkich pojazdów pozostawionych na terenie budynku. To właśnie wtedy rozpoczęło się śledztwo, które miało przynieść nieoczekiwane rozwiązanie zagadki sprzed dwóch dekad.
Po sprawdzeniu numerów rejestracyjnych okazało się, że Passat został zgłoszony jako skradziony w 1997 roku przez 56-letniego wówczas mieszkańca Frankfurtu. Policja szybko ustaliła, że właściciel nadal żyje – miał już 76 lat.
Kiedy poinformowano go o odnalezieniu auta, był nie mniej zaskoczony niż funkcjonariusze. Po latach bezowocnych poszukiwań uznał, że samochód padł łupem złodziei. Dopiero teraz okazało się, że przez cały ten czas auto stało tam, gdzie sam je zostawił.
Zapomniany samochód: jak do tego doszło?
Historia Passata z Frankfurtu doskonale pokazuje, jak łatwo ludzie mogą ulec roztargnieniu, zwłaszcza w codziennym pośpiechu. W 1997 roku właściciel zaparkował swój samochód w garażu przemysłowym, po czym – jak sam przyznał – stracił orientację, gdzie dokładnie zostawił pojazd. Po kilku dniach bezowocnych poszukiwań zgłosił kradzież na policji. Przez kolejne lata auto powoli popadało w zapomnienie, a życie właściciela toczyło się dalej.
Przez dwadzieścia lat nikt nie ruszał Passata. Dopiero rozbiórka budynku sprawiła, że historia wyszła na jaw.
Gdy właściciel wraz z córką przyjechał na miejsce, by pożegnać się z autem, zastał je w opłakanym stanie – nie nadawało się już do użytku i musiało trafić na złomowisko. Jednak zanim to się stało, rodzina mogła jeszcze raz spojrzeć na dawno zaginiony pojazd.
Od śmiechu po refleksję
Wydarzenie szybko obiegło media w Niemczech i na świecie. Niemiecki dziennik "Augsburger Allgemeine" jako pierwszy opisał sprawę, podkreślając jej niemal komediowy charakter.
Internauci i czytelnicy komentowali, że taka historia mogłaby posłużyć za scenariusz do filmu lub anegdotę o ludzkiej pamięci. Wielu podkreślało, że podobne sytuacje zdarzają się częściej, niż mogłoby się wydawać, choć rzadko kończą się tak spektakularnym finałem.
Niektórzy zwracali uwagę, że przypadek z Frankfurtu to nie tylko powód do śmiechu, ale też przypomnienie o tym, jak łatwo zgubić coś w natłoku codziennych spraw. Zdarzenie stało się inspiracją do licznych żartów, memów i felietonów o "zaginionych samochodach", a także pretekstem do rozmów o tym, jak zmienia się nasze podejście do własności i pamięci w erze cyfrowej.
Podobne przypadki
Historia z Frankfurtu nie była odosobniona. W Monachium doszło do równie zaskakującego incydentu: mężczyzna po suto zakrapianej nocy zapomniał, gdzie zaparkował samochód.
Po latach odnalazł go w zupełnie innej części miasta, nie mogąc sobie przypomnieć, jak tam trafił. Sprawa również trafiła do niemieckich mediów, które szeroko komentowały "fenomen zaginionych aut".
Podobne przypadki zdarzały się także w innych krajach, choć rzadko kiedy samochód pozostawał nieodnaleziony przez tak długi czas. Najczęściej auta odnajdywano po kilku dniach lub tygodniach, czasem po miesiącach. Jednak dwudziestoletnia przerwa to prawdziwy rekord, który na długo pozostanie w annałach miejskich anegdot.