Kiedyś była ulubienicą telewidzów. Dziś Edyta Jungowska specjalizuje się w... audiobookach dla dzieci
Fantastyczne doświadczenie
Była wyjątkowo spokojnym i grzecznym niemowlakiem. Właściwie tylko jadła i spała, więc sąsiedzi nawet nie wiedzieli, że za ścianą pojawił się nowy człowiek. Wychowała się na warszawskiej Woli, ganiając z rówieśnikami po podwórku z kluczem zawieszonym na szyi. Nikt się wtedy nie bał o dzieci, miały więc pełną swobodę, choć przypłacały to nieraz siniakami czy obdartymi kolanami.
Już jako maluch lubiła stroić się i śpiewać przed lustrem. Rodzice postanowili więc zapisać ją do szkoły muzycznej. Dzięki temu w wieku ośmiu lat zaczęła pilnie uczyć się gry na skrzypcach. Kiedy więc jej koleżanki wywijały hołubce na trzepaku, ona godzinami ćwiczyła wprawki z klasyki. Nie krzywdowała sobie tego jednak. „Szkoła muzyczna była fantastycznym doświadczeniem” – powiedziała później.
Dorosła mentorka
Los chciał, że Edyta miała wyjątkową polonistkę, która sama pisała wierszyki i piosenki, które potem dzieciaki wykonywały w szkolnym kabarecie. Nauczycielka zaprosiła dziewczynkę do udziału w przedstawieniach i szybko okazało się, że ma ona również aktorski talent. Polonistka namówiła więc Edytę, żeby zapisała się do ogniska teatralnego, prowadzonego przy Teatrze Ochota przez Halinę Machulską.
- Ona była prawdziwą pasjonatką, miała wielkie zdolności pedagogiczne i robiła naprawdę dużo dla młodzieży. Dla nas, młodych ludzi, bardzo ważne było to, że w Teatrze Ochoty mieliśmy swoich mentorów. Dorosłych, którzy nas szanowali, pokazywali ważne dla nas rzeczy, a jednocześnie wspierali w tym, co sami tworzyliśmy – stwierdziła potem aktorka.
Spotkanie z mistrzem
Zajęcia z Haliną Machulską sprawiły, że Edyta po maturze postanowiła zdawać do szkoły teatralnej. Udało się jej dostać do warszawskiej akademii, w której spędziła niemal każdy dzień od rana do wieczora przez następne cztery lata. Poznała tam wybitne autorytety aktorskie, ale nie raz musiała zaciskać zęby i przełykać łzy. Po zrobieniu dyplomu, nie miała pracy, wyjechała więc na winobranie do Francji.
Przypadek sprawił, że po powrocie trafiła na Adama Hanuszkiewicza. Słynny reżyser zachwycił się młodą aktorką i dał jej szansę rozwoju pod swą opieką. W efekcie Edyta zaczęła grać główne role niemal we wszystkich jego spektaklach. Dzięki temu bardzo się rozwinęła aktorsko, ale naraziła się na złośliwe plotki sugerujące, że ma romans ze starszym od siebie o 40 lat Hanuszkiewiczem.
Charakterna pielęgniarka
Kiedy młoda aktorka występowała w jednym z przedstawień Teatru Telewizji, zobaczyła ją scenarzystka Ilona Łepkowska. Zachwycona jej energią, postanowiła napisać dla niej rolę – i tak wymyśliła postać Bożenki Leszczyńskiej, która pojawiła się w telenoweli „Na dobre i na złe”. Okazało się, że to strzał w dziesiątkę: widzowie z miejsca pokochali charakterną pielęgniarkę, graną z pasją przez Edytę.
Za sprawą występów w telenoweli aktorka została jednak zaszufladkowana jako specjalistka od seriali. Nic więc dziwnego, że potem pojawiała się głównie na małym ekranie, choćby w takich produkcjach, jak „Codzienna 2 m. 3”, „Klan” czy „2XL”. Kiedy po dwunastu latach wcielania się w pielęgniarkę ze szpitala w Leśnej Górze zwolniono ją z „Na dobre i na złe”, zniknęła w ogóle z mediów.
Audiobooki dla najmłodszych
Kiedy na początku kariery Edyta szukała pracy, okazało się, że świetnie sprawdza się w dubbingu filmów dla dzieci. Odkrycie tego talentu sprawiło, że wpadła na pomysł nagrywania audiobooków dla najmłodszych. Wtedy nie było to jeszcze modne, ale wykupiła licencje na wszystkie najważniejsze książki Astrid Lindgren – i zaczęła nagrywać. Pomysł okazał się wielkim sukcesem.
Dziś Edyta poświęca się pracy we własnej firmie Jung-off-ska, w prowadzeniu której wspomaga ją stały partner – reżyser Rafał Sabara. Para poznała się, kiedy on był jeszcze studentem a ona młodą aktorką. Miłość pojawiła się jednak dopiero kilka lat później, gdy już rozstali się ze swymi wcześniejszymi partnerami. Choć przyznają, że w ich związku bywały i trudne chwile, do dzisiaj razem dzielą życie prywatne i zawodowe.