O ten teatr było wiele hałasu. Sprawdziliśmy, co kryje się za szyldem Variété
- Zrezygnowałem ze swoich ambicji reżyserskich, zrezygnowałem z ról - mówił rok temu w rozmowie z nami Janusz Szydłowski, dyrektor Teatru Variété. - Były momenty, kiedy myślałem, że jak to nie wyjdzie, to chyba sobie strzelę w łeb, ale teraz jestem bardzo szczęśliwy. Ten teatr jest spełnieniem moich marzeń. Powstał, żeby pokazywać wyjątkowe, światowe przedstawienia. Tu się urodziłem i chciałem, żeby Kraków miał taki wyjątkowy teatr. Zawsze chciałem mieć taki teatr.
Teatr Variété działa od 30 kwietnia 2014 roku, pierwszy spektakl zagrano tu 31 maja 2015 roku, była to "Legalna blondynka" w reżyserii Janusza Józefowicza z Barbarą Kurdej-Szatan i Nataszą Urbańską w roli głównej.
Dawne kino Związkowiec
Kilkuletnie poszukiwanie miejsca, w którym mógłby powstać muzyczny teatr Krakowa doprowadziło na ulicę Grzegórzecką, do dawnego kina Związkowiec.
Zabytkowy dziś budynek wzniesiony został w 1938 roku, a tuż po wojnie został na zlecenie Rady Zakładowej Zakładów Fabryki Maszyn, Kotłów i Wagonów Zieleniewskich produkujących m.in. części do statków (zabytkową bramę, pozostałość zakładów, można zobaczyć na mieszczącym się w okolicy teatru osiedlu Wiślane Tarasy) rozbudowany i zmodernizowany przez wybitnego architekta i inżyniera Zbigniewa Solawę. Budynek ma charakterystyczny uskok elewacji, szachownicowe okna i hol, gdzie mieści się kasa.
Z oryginalnych elementów kina Związkowiec do dziś zachowała się czarna balustrada klatki schodowej, filary i portal nad sceną.
- Pierwotnym przeznaczeniem budynku była organizacja spotkań okolicznościowych dla pracowników fabryki. W latach 50. odbył się tu pokazowy proces sądowy o szpiegostwo, w którym komunistyczne władze oskarżyły cztery osoby – trzech księży i jedną osobę świecką. Wszystkie zostały skazane na śmierć, ale wyroku nie wykonano. W tym procesie uczestniczyła widownia, ściągnięto tu mieszkańców Grzegórzek i pracowników zakładów Zieleniewskich. Proces odbywał się na scenie – opowiada Łukasz Popielarczyk, Kierownik działu marketingu i biura organizacji widowni.
To mroczna historia, ale dawny Związkowiec to także miejsce koncertów – tu grał Maanam, tu odbył się ostatni koncert Dżemu z Ryszardem Riedlem, odbywały się tu liczne imprezy i występy artystów i komików, kabarety. W domowych albumach wielu krakowian zapewne ma fotografie z tych wydarzeń.
Tego nie wiecie o Variete: czarny koń i kasa pancerna
Naturalnej wielkości czarny koń wita w foyer gości Teatru Variété i pewnie niejeden zastanawiał się, o co chodzi z tą ozdobą.
- Jest on nawiązaniem do tradycji kabaretowych i burleskowych. Projektując ten budynek, dyrektor Szydłowski zaplanował złote żyrandole, a na jednej ze ścian kryształowe lustra oraz nawiązanie do paryskiego kabaretu Crazy Horse – czarnego konia. Tak naprawdę jest on lampą autorstwa włoskich projektantów, między uszami ma miejsce na abażur – wyjaśnia Agnieszka Skrzypiec, koordynatorka pracy artystycznej w Krakowskim Teatrze Variété.
Równie zaskakujący jest inny obiekt znajdujący się we foyer – to oryginalna kasa pancerna zakładów Zieleniewskiego odnaleziona w piwnicach budynku podczas remontu. Widzowie spektakli Variété mijają ją w drodze do szatni, myśląc zapewne, że to część scenografii z jakiegoś przedstawienia.
Variété od kulis
Dziś spektakle Krakowskiego Teatru Variété może oglądać ponad 360 osób, w czasach kina Związkowiec mieściło się tu…. W czasie remontu dawna loża, z której był nie najlepszy widok na scenę, stała się miejscem dla orkiestry. Możliwość obserwowania grających na żywo podczas spektakli muzyków jest dziś sporą atrakcja tego miejsca. Widzowie wybierając miejsca, nierzadko kierują się właśnie takim układem, który umożliwi obserwowanie orkiestry.
Zabytkowy pozłacany portal – pozostałość po dawnym przeznaczeniu budynku – jak głosi fama, pokryty jest farbą z opiłkami prawdziwego kruszcu.
Niewielki skrawek przestrzeni tuż obok sceny, gdzie znajduje się pulpit inspicjenta, to prawdziwe centrum dowodzenia. To tu znajduje się osoba, o której obecności widzowie najczęściej nie mają pojęcia, ona dba o to, by na scenie padły wszystkie słowa, które mają paść – w spektaklach Variété to nie zwykle ważne, właściwie nie ma w nich miejsca na improwizacje. Spektakularne efekty, które obserwujemy na scenie, połączenie świateł, muzyki i słowa to idealnie dopracowany mechanizm. Wszystko tu musi działać jak w szwajcarskim zegarku.
Prawdziwe skarby kryją się w garderobie
Rzędy wieszaków, na których można odnaleźć kostiumy ze spektakli teatru to prawdziwa wyspa skarbów. Każdy to unikat, a są tu prawdziwe perełki: kostiumy do „Premiery, która poszła nie tak” realizowanym na licencji były skrupulatnie sprawdzane przez angielską agencję. Musiały spełnić surowe wymagania. Cała szafa butów „Legalnej blondynki, złota cekinowa sukienka Katarzyny Galicy z przedstawieniu „Bez seksu proszę”.
Niedawno krakowianie mieli okazję wziąć udział w wyprzedaży kostiumów ze spektakli, które już zeszły z afisza „Przerażony na śmierć”, „Legalna blondynka”, „Variete`s Great Revue” i „Opera za trzy grosze”.
- Kiedy oprowadzamy po teatrze różne grupy, ten magazyn postrzegany jest jako najciekawsze miejsce. Tu znajdują się kostiumy z naszych spektakli, podczas wyprzedaży część z nich znalazł nowe życie, trafiła do musicalowych szkół, do artystów i prywatnych osób. Bardzo często to unikaty szyte na potrzeby konkretnej osoby, wszystkie nasze przedstawienia grane są w podwójnej obsadzie, dlatego kostiumy też muszą być podwójne – wyjaśnia Łukasz Popielarczyk.
Tu znajduje się też stanowisko niezwykłej wagi – gotowy do użycia w każdej chwili warsztat krawiecki, w którym czuwa garderobiana. Agnieszka Skrzypiec mówi o nim: „Stanowisko ratowania kostiumów”.
- Bardzo często podczas spektakli zdarza się, że zatnie się zamek albo puści szew w najmniej odpowiednim miejscu. Połamane obcesy, zacięte zamki zdarzają się w każdym spektaklu – mówi Agnieszka Skrzypiec.
W pobliżu mieści się charakteryzatornia, królestwo makijażystek i fryzjerek.
- Charakteryzacje rozpoczynają się na około 3,5 godziny przed spektaklem. Każdy aktor przychodzi w konkretne miejsce na konkretną godzinę, żeby wszyscy zdążyli się przygotować. Do każdego spektaklu przygotowujemy look book, czyli książkę z makijażami, by wiadomo było, jak dana postać ma wyglądać, żeby nawet, kiedy zmieni się ekipa charakteryzatorów można było zrobić odpowiedni makijaż – wyjaśnia Agnieszka Skrzypiec. - Najbardziej wymagającym spektaklem pod tym względem jest nasza ostatnia premiera – „Six”, ponieważ aktorki mają przyklejane do twarzy kryształki, by jak najbardziej błyszczeć. Wcześniej była to „Opera za trzy grosze”, do którego aktorzy mieli bielone twarze.
Krakowski Teatr Variété obchodzi właśnie 10-lecie istnienia. Przez ten czas przy ul. Grzegórzeckiej odbyło się 17 premier, zagrano tu setki spektakli i koncertów, w których wzięło udział ponad 300 tys. widzów.