Rozterki nieszczęśliwego monarchy. Premiera „Don Carlo” Verdiego w Operze Wrocławskiej
O premierze „Don Carlo” Giuseppe Verdiego w Operze Wrocławskiej mówiło się już od czasu pandemii. Nieobecne na tamtejszej scenie od trzech dekad dzieło miało zakończyć sezon artystyczny 2020/21 w formie superwidowiska w Hali Stulecia w reżyserii Michała Znanieckiego. Premiera została jednak przełożona, ponadto w międzyczasie doszło do dwukrotnej zmiany na stanowisku dyrektora teatru. Spektakl został zaprezentowany publiczności po raz pierwszy dopiero teraz, 24 maja 2025 roku.
Biorąc pod uwagę prawie pięcioletni okres przygotowywań można było spodziewać się spektaklu ze wszech miar dopracowanego. Michał Znaniecki zrealizował inscenizację w charakterystycznym dla siebie stylu, sięgając po pomysły wielokrotnie już przez siebie wykorzystane, czy to w jego inscenizacji tej opery w Teatrze Wielkim w Łodzi (trony jako jeden z głównych elementów scenografii, śmierć Elżbiety pod koniec IV aktu), czy w innych spektaklach w jego reżyserii (projekcje multimedialne wyświetlane na półprzezroczystej kurtynie utrudniające śledzenie interpretacji aktorskiej solistów).
Motywem przewodnim wrocławskiej inscenizacji postanowił on uczynić szachownicę, w oczywisty sposób symbolizującą rozgrywki polityczne na hiszpańskim dworze. Ten interesujący pomysł stał się elementem nadużywanym i niekonsekwentnie prowadzonym w spektaklu – podobnie zresztą jak wiele innych absurdalnych, kłócących się z logiką scen: obcięcia włosów Hrabinie Aremberg odsyłanej wszak tylko do Francji, rozbierania cesarza Karola V w pierwszej scenie spektaklu, a podczas auto-da-fé – spalenie na stosie również posłów flandryjskich, czemu towarzyszyły zbędne wrzaski. W zrozumieniu intencji reżysera nie pomagały eklektyczne, ahistoryczne kostiumy Małgorzaty Słoniowskiej i ocierająca się o kicz scenografia Luigiego Scoglio.
W premierowej obsadzie równych sobie nie miał Rafał Siwek, dysponujący nieprzeciętnej urody basem. Artysta wykreował postać Filipa II przede wszystkim stylową interpretacją wokalną, którą wyróżniają miękkie legato, dokładne zaokrąglanie fraz i cieniowanie barwy głosu w zależności od nastroju poszczególnych scen. Pod względem aktorskim to nieszczęśliwy monarcha, niepodzielnie władający największym państwem ówczesnej Europy – pozornie oschły, surowy i bezwzględny, a w głębi duszy zagubiony, samotny i niekochany.
Urody w prowadzeniu frazy nie można odmówić również Stanisławowi Kuflyukowi, jednak jego baryton zyskał obecnie mniej świeże, nieco matowe brzmienie, a artyście zabrakło charyzmy, aby stworzyć wyrazistą postać ofiarnego markiza Posy. Ukraińska sopranistka Olena Tokar dysponuje głosem niewątpliwie lirycznym, zapewne to właśnie dlatego podczas całego spektaklu miewała zarówno lepsze (aria „Tu che le vanità”), jak i słabsze momenty (kwartet z III aktu). Trudno jednoznacznie ocenić jej występ, niemniej z chęcią posłuchałbym jej ładnego skądinąd głosu w lepiej dobranym repertuarze.
Mezzosopran wrocławskiej solistki Jadwigi Postrożnej nie ma odpowiedniej gęstości brzmienia niezbędnej do dramatycznej roli księżniczki Eboli, ponadto to głos niewystarczająco dobrze podparty w dole skali i o ostrym brzmieniu w górach. Występujący w roli Don Carla Norbert Ernst okazał się najsłabszym ogniwem obsady. Jego głos w typie niemieckiego charaktertenor przybierał skrzeczące brzmienie, w dodatku artysta miał ogromne problemy z intonacją i szerokim wibratem, przez co postać nieudolnego infanta wybrzmiała karykaturalnie, zamiast charakteru dramatycznego zyskując rys komiczny. Podobne uwagi tyczą się zresztą większości odtwórców ról drugoplanowych (Aleksander Teliga jako Inkwizytor, Filip Rutkowski jako Mnich, Magdalena Makowska jako Głos z Nieba).
Prowadzący podczas premierowego wieczoru orkiestrę Paweł Przytocki postawił na podkreślenie symfonicznego aspektu tej partytury (m. in. eksponowanie instrumentów dętych), kosztem słabej współpracy z solistami, niedostatecznego wyczucia kantyleny i Verdiowskiego stylu. Szkoda, że zgodził się on na niczym nieuzasadnione vide, które pozbawiły spektaklu wielu pięknych fragmentów tego dzieła.