"Łączka" z AMW Arką wraca do Włocławka. Ma tam szczególne miejsce
Koszykarska Arka w Hali Mistrzów z Anwilem
AMW Arka przed prawie 2 tysiącami kibiców ograła 90:83 drużynę Tasomix Rosiek Stal Ostrów Wielkopolski. Zgodnie z oczekiwaniami kluczowe role odgrywali dwaj doświadczeni koszykarze, którzy zostali pozyskani latem. Rozgrywający Kamil Łączyński zdobył 11 punktów i zaliczył 8 asyst, a skrzydłowy Jarosław Zyskowski miał 17 punktów.
- Myślę, że jesteśmy pewni siebie i pewni tego, co potrafimy. Sezon przygotowawczy był długi. Chłopacy rozegrali dużo sparingów. Ja dołączyłem na ostatnie dwa. Wydaje mi się, że ta nasza gra już fajnie wygląda i w zdecydowanie większej części meczu się zazębiała. Na pewno wszystkie drużyny są nowe. Jest nowe otwarcie i jest taka tremka, lekka presja. To nie jest tak, że nie umiemy grać w koszykówkę. Jest nowy sezon, ale dla wielu naszych zawodników to już któryś sezon w lidze. Na inaugurację najważniejsze było zwycięstwo, a styl trzeba odłożyć na drugą, trzecią półkę. Wiadomo było, że ta nasza gra mocno falowała i chcielibysmy się tego ustrzec w następnych meczach - powiedział nam popularny "Łączka".
W następnym meczu będzie o to bardzo trudno, bo i poziom potencjału rywala znacząco się podniesie. AMW Arka w piątek, 10 października o godz. 20.15 zagra we Włocławku z Anwilem. "Rottweilery" na starcie sezonu zgniotły Tauron GTK Gliwice, wygrywając 93:58. Brylowali rozgrywający Elvar Fridriksson (16 punktów, 6 asyst), skrzydłowy Isaiah Mucius (14 punktów, 7 zbiórek) oraz środkowy Mate Vucić (10 punktów, 9 zbiórek).
Mecz żółto-niebieskich w Hali Mistrzów będzie wyjątkowym wydarzeniem dla Kamila Łączyńskiego. Rozgrywający reprezentacji Polski grał w Anwilu w latach 2015-2019 i ostatnio 2021-2025.
Koszykarski Trefl w stolicy z Dzikami
Energa Trefl Sopot wygrał na inaugurację ze Śląskiem Wrocław 93:81. O to zwycięstwo postarali się przede wszystkim rutyniarze, czyli rozgrywający Jakub Schenk oraz środkowy Mikołaj Witliński. Teraz spróbują zaskoczyć także Dziki Warszawa w meczu wyjazdowym. A stołeczna drużyna przeszła wielką metamorfozę składu przed tym sezonem. W zespole są ograni w OBL-u Łukasz Frąckiewicz i Grzegorz Kamiński oraz utalentowany Krzysztof Kempa. Dziki wygrały wszystkie sześć sparingów, a na początek sezonu wygrali w hali beniaminka z Krosna 95:80.
- Dziki to dobra drużyna. Mają za sobą świetny okres przygotowawczy i zwycięstwo w pierwszym meczu ligowym. Grają szybko, są zgrani i mają pomysł na swoją koszykówkę. Widzieliśmy to w preseasonie, ale uważam, że musimy patrzeć na siebie. Myślę, że jesteśmy naprawdę trudną drużyną do pokonania, która uparcie i konsekwentnie przeszkadza rywalom. Zobaczymy, co się stanie w sobotę - mówi przed spotkaniem Raymond Cowels, rzucający obrońca Trefla.
- Dziki to zespół, który gra bardzo szybko, świetnie egzekwuje założenia i czyta grę. Mają bardzo dobrych zawodników, szczególnie obwodowych. Zagraniczni zawodnicy wnoszą dużo jakość, a dodatkowo mają Łukasza Frąckiewicza i Grzegorza Kamińskiego. To bardzo ciężki rywal, do którego musimy się mocno przygotować - ocenia Jakub Pendrakowski, asystent trenera Trefla.
Mecz Dziki Warszawa - Energa Trefl Sopot rozpocznie się w sobotę, 11 października o 20.00 w Hali Koło.
Czarni w hali Gryfia podejmą Kinga Szczecin
Podopieczni trenera Robertsa Štelmahersa zaliczyli nieudany początek rozgrywek w Dąbrowie Górniczej, gdzie przegrali z MKS-em 71:83. Spotkanie zapewne potoczyłoby się inaczej, gdyby nie "przespana" pierwsza kwarta 10:29. Dobry występ zaliczył w zasadzie tylko Szymon Tomczak, który w ataku rzucał na wysokiej skuteczności (14 punktów), ale też najczęściej był faulowany. Dodał do tego 6 zbiórek.
W niedzielę, 12 października o godz. 17.30 w Hali Gryfia Energa Czarni Słupsk podejmą King Szczecin. To rywal zdecydowanie mocniejszy, podrażniony niepowodzeniem w ubiegłym sezonie, kiedy to udział w play-offach zakończył już na pierwszym etapie. Słupszczanie muszą uważać na skrzydłowego Anthony'ego Robertsa, czy czeskiego środkowego Ondreja Hustaka. Obaj wymienieni mieli znaczący wpływ na wygraną w Toruniu z Twardymi Piernikami 77:68.