Betclic 1. liga. Górnik Łęczna z trzecim remisem z kolei
GKS Tychy - Górnik Łęczna 2:2 (2:1)
Bramki: Błąchewicz 5, Tecław 45+1 - Janaszek 20, Traore 90
GKS: Wechsel - Stefansson, Tecław, Lipkowski, Błachewicz, Bieroński (71 Kubik), Szpakowski (90+1 Baier), Keiblinger, Niemann (71 Makowski), Kądzior (90+1 Głogowski), Wełniak (79 Stangret). Trener: Artur Skowronek
Górnik: Pindroch - Ogaga (90+1 Bojańczyk), Broda (90+1 Osipiuk), Abbott, Bednarczyk, Deja (69 Traore), Kryeziu, Santos, Janaszek (41 Spacil), Tkacz (69 Doba), Śpiączka. Trener: Maciej Stolarczyk
Żółte kartki: Bieroński, Kubik - Santos
Czerwona kartka: Stefansson
Sędziował: Damian Krumplewski (Mrągowo)
Pierwszy kwadrans meczu w Tychach był nieudany dla gości. Już w 5. minucie po rzucie rożnym głową uderzał Kasjan Lipkowski. Piłka odbiła się od poprzeczki, a następnie od murawy. Gospodarze protestowali, że była już za linią bramkową. Być może arbitrzy na VAR-ze analizowali całe zajście, ale tyszanie granie dalej. Nie rozpamiętywali i jeszcze w tej samej minucie cieszyli się z gola.
Świetnie, bez przyjęcia z lewej strony boiska, w pole karne podał Damian Kądzior. Tam był Oliver Stefansson, który przekazał futbolówkę jeszcze do środka, do Marcela Błachewicza. Ten ładnie ją przyjął i strzałem po krótkim rogu pokonał Branislava Pindrocha.
Kilka chwil później mogło być 2:0. Rozgrywać piłkę próbował Pindroch, a Błachewicz był bliski odebrania mu jej. Serca kibiców gości raczej zabiły w tym momencie mocniej. Przyjezdnych jakby nie było na boisku. GKS Tychy był do tej pory zespołem dużo lepszym.
Ale zielono-czarni obudzili się i w 17. minucie stworzyli sobie stuprocentową okazję. Z rogu dośrodkowywał Dawid Tkacz, a z kilku metrów, niepilnowany, głową uderzał Szymon Broda. Bramkarz tyszan, Leon-Oumar Wechsel, nawet się nie ruszył, ale Broda minimalnie spudłował.
Napór gości trwał dalej. Także po rogu, ale tym razem wykonywanego przez Adama Deję, zza pola karnego wolejem uderzał Egzaon Kryezou. Piłka otarła się jeszcze po drodze o plecy Rafaela Santosa. Golkiper rywali rzucił się i końcówkami palców wybił piłkę na róg.
Było to już ostatnie ostrzeżenie. W 20. minucie bardzo ładnie na wolne pole Fryderyka Janaszka wypuścił Bartosz Śpiączka. 21-letni pomocnik najpierw nawinął Błachewicza, a następnie pewnie pokonał Wechsela, wyrównując stan meczu.
Ostatnie fragmenty pierwszej połowy należały do gospodarzy. Wydawało się jednak, że zespoły udadzą się do szatni przy remisie. Wtedy na uderzenie z okolic 30. metra zdecydował się Jakub Tecław. Pierwsza próba stopera została zablokowana, ale po chwili piłka do niego wróciła, a ten znowu spróbował. I tym razem skutecznie. Pindroch skapitulował, ale gdyby nie on, to goście już wcześniej by przegrywali.
Poza wynikiem niekorzystna była jeszcze jedna informacja. W 41. minucie boisko opuścił kontuzjowany Fryderyk Janaszek. Zastąpił go Branislav Spacil. Kolejna wymuszona zmiana miała miejsce już w drugiej połowie. Na jej półmetku kontuzji barku urazu nabawił się Adam Deja.
Druga połowa odstawała poziomem od pierwszej. Mało było w niej walorów piłkarskich. Być może wpływ na to miało już zmęczenie i potęgująca je pogoda, a być może co innego. Tak czy inaczej mieliśmy całkiem sporo przerw z powodu fauli, okazji właściwie nie oglądaliśmy.
Przełomem była 88. minuta i czerwona kartka dla Stefanssona. Grający w przewadze liczebnej goście przycisnęli i to przyniosło efekty. W 90. minucie ładnie uderzeniem z lewego narożnika pola karnego popisał się Solo Traore - 1:1.
Przyjezdni walczyli jeszcze o pełną pulę, ale zważając na przebieg meczu, i tak remis mogli uznać za dobry wynik.
W 7. kolecje (25 sierpnia, godz. 17:30) łęcznianie zmierzą się na wyjeździe z Wieczystą Kraków.