Grzegorz Cziura. Srebrny samotnik
– Ten występ w Monachium długo śnił mi się po nocach, ale w dzień nie, na szczęście. Prawie cały poniedziałkowy dzień… przespałem. Uważałem, że w ten sposób najlepiej przygotuję się do walki. Leżałem, próbowałem czytać, ale zaraz zasypiałem. Wiedziałem, że stać mnie na dobry wynik, i że może nawet na medal, ale… co to właściwie w naszym sporcie wiadomo na pewno? Otuchy dodało mi udane pierwsze podejście do 110 kg. Zaliczyłem le pewnie i bez trudności. To już ustawiło mnie w korzystnej sytuacji: 110 zaliczone, miecz czerwonych światełek nie wisi nad głową, teraz można pokusić się o więcej, w drugim podejściu zaliczyłem, również dość pewnie 115 kg i byłem przez parę minut rekordzistą olimpijskim, nim poprawił rekord Nurikjan…
Tamtego dnia Bułgar był poza zasięgiem. Polak walczył dzielnie, zdobywając tytuł wicemistrza olimpijskiego. Jego kolega, Leszek Skorupa, był czwarty, przegrywając brąz… wagą ciała.
Partyjne powitanie
Po powrocie do kraju Cziurę witały Siemianowice, w których mieszkał i trenował. Wiadomo, jak wyglądało to w czasach Polski Ludowej. Sportowiec musiał wysłuchać wzniosłych przemów, podkreślających wielką rolę systemu, partii i towarzyszy w sukces sportowy. A w pierwszych rzędach siedzieli przedstawiciele partii, dyrektorzy zakładów i inni wtenczas ważni.
– Cała załoga, całe miasto wierzyło, iż olimpijczycy z Siemianowic zrobią wszystko, aby rozsławić dobre imię Polski Ludowej w świecie. Olimpijczycy udowodnili swoimi wynikami sportowymi, iż załoga „Siemianowic” może na nich zawsze liczyć. Dlatego też, uchwałą Samorządu Robotniczego Zbigniew Kaczmarek i Grzegorz Cziura otrzymali odznaki „Zasłużonego pracownika kopalni „Siemianowice” – mówił jeden z nich.
Grzegorz wysłuchał, przyjął odznaczenia, porozmawiał z ludźmi i wrócił do domu. Nigdy nie lubił fleszy, wielkich imprez. Zawsze wspominano go jako cichego samotnika.
Na świat przyszedł na świat 3 stycznia 1952 roku w Knurowie na Śląsku, w rodzinie górniczej Ernesta i Reginy Kocjan. Już jako chłopiec przekonał się, że mimo pasji do piłki nożnej, mierząc 157 cm wzrostu i ważąc ok. 60 kg, nie odniesie sukcesu na zielonym boisku. W wieku 16 lat postanowił spróbować swoich sił w podnoszeniu ciężarów, rozpoczynając treningi w Łaziskach Górnych pod okiem trenera Sylwestra Przybylskiego. Talent do podnoszenia żelastwa miał wielki. Szybko go dostrzeżono…
Cichy samotnik
W 1970 roku Cziura dołączył do Górnika Siemianowice, gdzie trenował pod okiem m.in. Jana Zawiszy i Norberta Skrzypca. Rok później wygrał Ogólnopolską Spartakiadę Młodzieży, co zaowocowało powołaniem do reprezentacji Polski na igrzyska olimpijskie w Monachium (1972) w kategorii koguciej (56 kg). Ale udział w IO 1972 zakończył się niepowodzeniem. Podczas podrzutu Cziura nie zaliczył żadnej próby i został nieklasyfikowany. Do tego doszła kontuzja i operacja łąkotki, długa przerwa i problemy z wagą, ponieważ często musiał zrzucać nawet pięć kilogramów, aby startować w kategorii
Mimo turbulencji, Cziura nie poddał się. Trenował intensywniej i w ostatniej chwili zakwalifikował się do kadry wyjeżdżającej do Montrealu. Tamto srebro było wielką niespodzianką.
W 1977 roku kontynuował swoje sukcesy, zdobywając brąz na mistrzostwach świata i Europy w kategorii piórkowej (60 kg) z wynikiem 270 kg (122,5 kg + 147,5 kg). To był też rok ustanowienia nieoficjalnego rekordu świata w wyciskaniu, 126 kg. W trakcie całej kariery zdobył dwa tytuły mistrza Polski i był wielokrotnie w czołówce europejskich i światowych imprez mistrzowskich.
Grzegorz lubił treningi w samotności, rzadko udzielał wywiadów. Po zakończeniu kariery sportowej, 11 listopada 1980 roku, wrócił do pracy w kopalni. Nie chciał pracować w sporcie, mimo że był odznaczony tytułem Zasłużonego Mistrza Sportu oraz otrzymał Srebrny Medal za Wybitne Osiągnięcia Sportowe… może o ten medialny chaos mu chodziło.
Grzegorz Cziura zmarł 17 lipca 2004 roku w Siemianowicach Śląskich. Miał zaledwie 52 lata.