Komorski: Skoro potrafiliśmy wygrać w Klagenfurcie, to dlaczego nie możemy pokonać Lukko?

GKS Tychy ma za sobą już pięć spotkań w tegorocznej edycji Hokejowej Ligi Mistrzów. Przed trójkolorowymi ostatni bój z Lukko Rauma. Co miał do powiedzenia przed tym meczem miał Filip Komorski, kapitan trójkolorowych?

Filip Komorski, kapitan GKS-u Tychy (fot. Tomasz Gonsior)

Mikołaj Hoder

15 października 2025, 15:36

Ekipa dowodzona przez Pekkę Tirkkonena w minionej kolejce CHL zdołała pokonała w delegacji KAC Klagenfurt aż 4:1. Trójkolorowi zaprezentowali się w tym meczu dobrze, a znakomita w ich wykonaniu była trzecia odsłona. Oprócz skutecznej gry w destrukcji tyszanie podczas jednej gry w przewadze zdobyli dwa gole i był to ważny krok w kierunku zwycięstwa.

Teraz czeka ich jeszcze trudniejsze zadanie. Co prawda grają na swoim podwórku, jednak naprzeciw nich stanie drużyna Lukko Rauma, który w minionym sezonie wygrał sezon zasadniczy, ale finalnie przegrał z Ilves Tampere rywalizację o brązowy medal. W tegorocznej edycji CHL ma 10 punktów.

Jak zatem musi się prezentować ekipa GKS-u, aby sięgnąć u siebie po kolejne punkty?

– Do tego ważna jest bezwzględna skuteczność, bo wiemy doskonale, że grając z tej klasy rywalami, nie możemy sobie pozwolić na otwartą grę, lecz nastawiać się na kontry, które musimy za wszelką cenę wykorzystywać. Z Lukko to nie będzie otwarty hokej w naszym wykonaniu, ale tak właśnie musimy grać, aby móc rywalizować z czołowymi klubami Europy – tłumaczy Komorski.

Zdaniem kapitana GKS-u, starcie z austriacką drużyną KAC Klagenfurt, było najlepszym meczem w Hokejowej Lidze Mistrzów w historii trójkolorowych. Przypomnijmy, że do tej pory mistrzowie Polski w HLM zdołali pokonać drużyny Vienna Capitals (4:2 w sezonie 2019/20) oraz HC Bolzano (5:3 w sezonie 2018/19).

Trójkolorowi jednak w starciu z Austriakami mogli się załamać, bowiem to rywale wyszli na prowadzenie jako pierwsi, zdobywając gola na zaledwie sześć sekund przed końcem drugiej odsłony za sprawą Nicholasa Petersena, który to znalazł lukę pomiędzy parkanami Tomáša Fučíka.

– W przerwie przed trzecią tercją w naszej szatni było naprawdę spokojnie. Nie zmieniliśmy nic w naszej grze, a na te ostatnie dwadzieścia minut wyszliśmy pełni chęci podjęcia walki z drużyną z Klagenfurtu. W tej odsłonie graliśmy dalej w podobny sposób, przede wszystkim konsekwentnie i cierpliwie. I to się opłaciło – stwierdził.

Niestety tyszanie nie będą w stanie jednak przebić w tym sezonie rekordu punktowego, który przed rokiem ustanowiła Re-Plast Unia Oświęcim (8 "oczek") i tym samym nie zdołają awansować do fazy play-off. Wiele wskazuje na to, że osiem punktów w obecnej edycji wystarczy na awans do najlepszych szesnastu zespołów CHL.

Trójkolorowi bowiem zdołali zdobyć do tej pory raptem trzy punkty, chociaż z ekipą Luleå HF przegrali zaledwie jedną bramką (2:3), a z Red Bullem Salzburg czy Frölunda Göteborg dwoma trafieniami (oba starcia 1:3).

– Wiemy, że mamy swoje problemy w naszych rozgrywkach, ale na pewno nie odpuścimy meczu z Lukko. Wiemy, że rywal przyjedzie w praktycznie najmocniejszym składzie, więc chcemy udział w tych rozgrywkach zakończyć jak najlepiej. Dołożymy wszelkich starań, aby sprawić niespodziankę naszym kibicom – dodał "Komora".

Na sam koniec Filip Komorski zaznaczył, że dla nich sama gra w Lidze Mistrzów, przeciwko tak klasowym rywalom, to nagroda za zdobycie mistrzostwa Polski w ubiegłym sezonie. Teraz chcą zrobić wszystko, aby po ostatnim meczu móc stwierdzić, że zrobili wszystko co mogli, aby osiągnąć jak najlepsze wyniki.

Źródło artykułu: Hokej.net