Nowa Sól: Co oni wyprawiali. Wymiatali na BMX-ach, hulajnogach i nie tylko.
SPARK FEST to tradycyjna impreza w Nowej Soli dla pasjonatów sportów ekstremalnych. Odbyła się dziś (niedziela 24 sierpnia) w skateparku. Organizuje ją Stowarzyszenie PARK.
To było prawdziwe święto. Zawodnicy jeździli na BMX-ach i hulajnogach (niektóre podniebne akrobacje, które zobaczycie na naszych zdjęciach, zapierały dech w piersiach!), ale nie brakowało również uczestników boulderingu, czyli wspinaczki sportowej.
Uwielbiają adrenalinę!
Z roku na rok formuła imprezy się tworzy i zmienia, ale zawsze chodzi o to, żeby dać miejsce do wykazania się ludziom, którzy uwielbiają adrenalinę! Widzowie też się nie nudzą, bo świetnie się to ogląda.
Podczas SPARK FEST można doświadczyć jednocześnie kilku dyscyplin, których się nie zna, bo przecież nie każdy musi się znać na sportach ekstremalnych, ale zawsze może pooglądać to, co robią zawodnicy - podkreśla Łukasz Hendel, dyrektor zawodów. - W tym roku postawiliśmy na BMX-y, hulajnogi i wspinanie, bo bouldering w Polsce jest coraz bardziej popularny. I to mnie bardzo cieszy.
Europa nam odjeżdża
Łącznie we wszystkich dyscyplinach startowało dziś ponad 60 uczestników. Wśród nich nowosolanie, ale też mieszkańcy innych lubuskich miast i nie tylko: Zielonej Góry, Wrocławia, Legnicy, Leszna, Lubina czy mocni przedstawiciele Śląska.
Jesteśmy zadowoleni z frekwencji. Przyjechali zawodnicy z miast, w których na co dzień mogą trenować, gdzie jest infrastruktura - tłumaczy Hendel. - Bez niej nie da rady niczego zrobić. Jeżeli zawodnicy mają zaliczyć progres, to musi się zmieniać charakterystyka przeszkód. Dlatego potrzebne jest modernizowanie tego typu obiektów. Mamy mistrzów Polski, którzy startują w całej Europie i widać, że ta Europa nam infrastrukturalnie ucieka.
Dyrektor zawodów zaznacza, że cieszy to, iż w Nowej Soli jest skatepark, ale jednocześnie wymaga już modernizacji.
Efekt wow
Ekstremalne sporty cieszą się zainteresowaniem młodych ludzi. Z czego to się bierze?
Adrenalina jest istotna, szczególnie w ich wieku - zaznacza Hendel. - Niektórzy są wręcz od tego uzależnieni. Nie każdy musi uprawiać dyscypliny drużynowe. Tutaj jesteś zależny od samego siebie, liczy się indywidualizm. Do tego dochodzi "element wow", czyli reakcje ludzi po przejazdach. Dla wielu z nich to jest lifestyle. Te miejskie dyscypliny będą się coraz mocniej rozpychać i stawać coraz bardziej rozpoznawalne.