Pogoń Szczecin tylko zremisowała w Białymstoku i sezon kończy poza podium
- Dziś jest wojna. Nie tylko mecz, nie tylko kolejna gra. Te 90 minut zdefiniuje nasz sezon i pokaże naszą przyszłość - napisał kilka godzin przed meczem Alex Haditaghi. I mocno apelował do kibiców o wsparcie, wiarę, a do piłkarzy o nadzwyczajne zaangażowanie na boisku.
To był mecz, który Pogoń musiała wygrać, by zająć na koniec sezonu trzecie miejsce. Tym samym po raz czwarty w historii zdobyłaby brązowe medale (wcześniej w 1984, 2021 i 2022).
- To może być nasz najlepszy sezon w historii klubu - finał Pucharu Polski i medal w lidze - podkreślali trener Robert Kolendowicz i Haditaghi. W ten sposób budowali przedmeczowe napięcie, ale na dobrą sprawę nikogo nie musieli namawiać do dopingu. Do Białegostoku przyjechała tysięczna grupa fanów granatowo-bordowych (po raz pierwszy tak licznie), a pozostali w domach czekali na dobre wieści.
Oczywiście w klubie wszyscy doceniali klasę przeciwnika. Mistrz Polski z sezonu 2023/24 chciał kolejny cykl zakończyć na podium, by ponownie przebić się do europejskich rozgrywek. "Jaga" miała zadyszkę jak odpadła w ćwierćfinale Ligi Konferencji, ale też ocknęła się na finiszu i przed spotkaniem z Pogonią wyglądała dobrze. W jej składzie co prawda zabrakło kapitana Tarasa Romanczuka (uraz), ale grali m.in. ci najgroźniejsi - Jesus Imaz czy Afimico Pululu.
- W sobotę czeka nas wielki mecz. Mam na myśli nie tylko sam zespół, ale także kibiców, całą społeczność. Trybuny będą z nami. Najważniejsze, żebyśmy odwdzięczyli się im trzecim miejscem i brązowym medalem. To byłoby dobre osiągnięcie po tak trudnym sezonie - mówił w klubowych mediach napastnik Jagiellonii Pululu. Jagiellonia miała o tyle łatwiejsze zadania, że jej wystarczał remis do utrzymania 3. lokaty.
Pogoń musiała wygrać, ale musiała zrobić to z głową. W Białymstoku nie mógł zagrać (kartki) Adrian Przyborek, więc trener Kolendowicz zdecydował się zastąpić go Marcelem Wędrychowskim. Ta zmiana była przewidywana. Zaskoczenie w tyłach. Na ławce rezerwowych pozostał Leonardo Koutris, a zamiast niego na lewym boku zagrał Leo Borges (wrócił po dyskwalifikacji za czerwoną kartkę). W środku obrony duet - Danijel Loncar i Luizao. W ten sposób sztab postanowił uszczelnić defensywę, która nie prezentowała się w ostatnich meczach najlepiej.
A obrona od początku miała sporo roboty, bo Jagiellonia nie chciała czekać na to, co zaproponuje Pogoń, tylko śmiało sama atakowała skrzydłami. Już w 9. minucie groźnie strzelał Czurlinov, ale Valentin Cojocaru na raty wybił piłkę na róg.
W rewanżu Pogoń miała róg w 12. minucie. Kombinacyjne rozegrani i z bliska główkował Luizao. To powinna być bramka, ale Abramowicz świetnie wybronił.
Do 25. minuty była to jedyna szansa Portowców, którzy nie potrafili dłużej utrzymać się przy piłce przy szybkiej i agresywnej grze przeciwników. Jagiellonia łatwo podchodziła pod pole karne, ale tam już brakowało celnego podania. Wyjątkiem było dośrodkowanie Czurlinova do Hansena, ale uderzenie głową było niecelne.
Sytuacja zmieniła się w 32. minucie. Pogoń mogła wyjść z kontrą, ale zatrzymała się, chwilę utrzymała się przy piłce i ponowiła atak. Wrzucił Borges, a główkował Efthymis Koulouris. Bramkarz był bez szans, a strzelcowi po chwili pogratulował nawet Imaz.
Świetna sytuacja mogła zrobić się piękna po trzech minutach. Portowcy mieli rzut wolny, piłka w końcu trafiła na wolne pole do Kamila Grosickiego, ale ten przestrzelił z 12 metrów.
Do przerwy nic się nie zmieniło. Jagiellonia nie bardzo wiedziała, co ma zrobić, a Pogoń chciała przetrwać bez szarpania tempa. Miała oczekiwany wynik i przed sobą najtrudniejszą połowę w sezonie.
Jagiellonia mocno przycisnęła po wznowieniu gry, a Pogoń skoncentrowała się na obronie. Gospodarze mieli jedną dobrą okazję, ale jeszcze lepszą po kwadransie Grosicki. Strzelał z 8 m i nad bramką. Po paru minutach Koulouris znalazł się przed bramkarzem, po tym jak przejął piłkę w pole karne. Kąt był ostry, ale zdecydował się na strzał po nogami Abramowicza. Spudłował.
Niestety, zemściło się to w 72. minucie. Jagiellonia miała róg, piłka w końcu trafiła do Norberta Wojtuszka a ten główką wbił piłkę do siatki. Wtedy - na minutę - zamilkł szczeciński sektor kibiców.
Pogoń podjęła walkę. Zaczęła odważniej atakować, ale minuty upływały, a zagrożenia dla Jagiellonii nie było. Ale wiara była do końca. W 88. minucie blisko szczęścia był Patryk Paryzek, ale jego strzał z 11 m został zablokowany.
Arbiter doliczył cztery minuty (mógł przynajmniej dwie więcej), więc Pogoń grała już na 3-4 napastników. Ale nie dała rady. Mecz zakończył się remisem i to Jaga mogła rozpocząć świętowania.
Jagiellonia Białystok - Pogoń Szczecin 1:1 (0:1)
Bramki: Wojtuszek (72.) - Koulouris (32.)
Jagiellonia: Abramowicz - Moutinho, Ebosse, Skrzypczak Ż, Wojtuszek - Flach, Kubicki - Czurlinov (82. Villar), Imaz, Hansen (69. Pietuszewski Ż) - Pululu.
Pogoń: Cojocaru – Wahlqvist, Loncar Ż, Luizao (85. Lisowski), Borges - Gamboa (75. Łukasiak) - Wędrychowski (59. Koutris), Ulvestad Ż (85. Paryzek), Kurzawa (59. Smoliński Ż), Grosicki - Koulouris.
Sędziował Wojciech Myć (Lublin).
Widzów: 20 607.