Prezes stadionu: Finał Chelsea - Betis to dla nas finał marzeń
Dużo ma Pan telefonów od znajomych, którzy mówią: "Marcin, załatw bilety na finał?"
(śmiech) Bez komentarza.
A lubi Pan angielską piłkę?
Więcej oglądam meczów Ekstraklasy.
Z punktu widzenia stadionu, to dobrze, że Chelsea zagra tutaj finał Ligi Konferencji czy jednak lepszy byłby polski klub?
Finał Chelsea – Real Betis to finał marzeń. Trudno mi się wypowiadać o polskich drużynach. To byłby dla nich z pewnością spektakularny sukces, ale dla miasta i jego promocji ułożyło się to bardzo dobrze. Po pierwszych półfinałach oba zespoły, które wygrały te mecze zamówiły maksymalną liczbę biletów dla swoich kibiców – po 12,5 tysiąca. Te dwie grupy zasiądą na trybunach w rogach za bramkami. Anglicy będą przylatywać sukcesywnie, zapewne dwa-trzy dni przed finałem, korzystając głównie z lotów komercyjnych. W przypadku awansu Betisu trudniej jest o połączenia z Polską, ale tam kibice skorzystają z czarterów, bo klub zapowiedział, że będzie to zorganizowany wyjazd. Oczywiście nie tylko do Wrocławia, ale część z nich będzie lądować także m.in. w Niemczech. Nasi przedstawiciele pojechali ostatnio na mecz w Sewilli i pół miasta czeka tam na pierwszy w historii finał europejskich rozgrywek dla Betisu.
To była robocza wizyta w Sewilli?
Tak. Studyjna. Obowiązkowa dla nas, przedstawiciela organizatorów. Rozmawialiśmy o finale, o kwestiach bezpieczeństwa. Rok wcześniej podobną wizytę mieliśmy w Dublinie na finale Ligi Europy. Wtedy w Irlandii pojawili się reprezentanci wszystkich miast-gospodarzy europejskich pucharów 2025.
Murawa położona. Pewnie pieczołowicie ją teraz pielęgnujecie. Reszta już jest zrobiona, czy jeszcze jakieś drobne sprawy trzeba dopiąć?
Jeśli chodzi o murawę, to codziennie zdjęciowo i mailowo konsultujemy się z UEFA. Tych drobnych rzeczy jest dziesiątki. Nie ma dnia, żeby nie było jednego czy nawet więcej spotkań online. W tej chwili zajmujemy się na przykład agregatami prądotwórczymi i tym, żeby ich kable były doprowadzone do wszystkich kluczowych miejsc. 19 maja UEFA przejmuje stadion. Pierwsza delegacja, która tu przyleci będzie liczyła 40 osób. Potem – przed samym finałem – zjawi się tu w sumie 126 osób z samej europejskiej federacji. Łącznie na rzecz organizacji meczu pracować będzie ok. 2 tys. ludzi.
Ile będzie de facto liczyła pojemność stadionu tego dnia?
41,5 tys. Część miejsc wyłączymy ze względów bezpieczeństwa. Kilka rzędów zamkniemy, by oddzielić sektory kibiców za bramkami. Na potrzeby telewizji musimy zdemontować niektóre krzesełka. Zresztą ciekawostką jest to, że telewizje z krajów finalistów mogą mieć własną produkcję telewizyjną, więc tych kamer zainstalowanych zostanie więcej niż zazwyczaj.
Gdy UEFA przejmie klucze do stadionu, cały obiekt będzie podlegał już tylko pod nich?
Z jednej strony są właścicielem wydarzenia, ale z drugiej – żadnego elementu nie obsłużą bez nas. To my organizujemy na przykład ochronę tego spotkania, w sumie 900 osób w dzień meczowy. To pracownicy stadionu czy nasi podwykonawcy zarządzają wieloma rzeczami czy serwisami, m.in. telebimami, stadionowym internetem. Każdym elementem realizacji. Na ostatniej prostej, tuż przed meczem, to będzie praca 24 godziny na dobę.
UEFA przejmuje też catering?
Nie. To będzie obsługiwała nasza firma, ale to też przychód dla nas. Działa to tak, jak na przykład przy każdym koncercie. Warto jednak zwrócić uwagę, że ten finał został zakwalifikowany jako mecz podwyższonego ryzyka i w związku z tym sprzedawane będzie tylko piwo 0 procent.
Wrocławski stadion wypełnia się kilka razy do roku. Mecz, duże koncerty jak na przykład występ Dawida Podsiadły. To się da jakoś porównać do tego finału?
To będzie niewątpliwie wyjątkowe wydarzenie. Przygotowania w tym kierunku trwają już półtora roku. Ilość zaangażowanych ludzi, dopieszczenie wszystkiego, wszystkich systemów, elementów wsparcia – to jest na rekordowym poziomie.
Kwestia brandingu też jest pewnie szczegółowo zaplanowana.
Tak. Tym zajmuje się UEFA. W dniu finału i wcześniej nie będzie to na przykład Tarczyński Arena, tylko Stadion Wrocław. Taki był warunek i my się na to zgodziliśmy. Wszystko było też uregulowane z naszym – na co dzień – tytularnym Sponsorem, firmą Tarczyński S.A.
A galę bokserską z Usykiem można jakoś do tego meczu porównać?
To była bardzo duża gala, ale zdecydowana większość przygotowań skupiała się na ringu. Powiedziałbym, że 90 procent działań było zbliżone do organizacji koncertu.
Pana doświadczenia z The World Games się przydają?
Oczywiście, ale tam wszystko spoczywało na mieście, a tutaj jest trzech partnerów: UEFA, PZPN oraz my. Odpowiedzialność jest trójstronna. My mamy doświadczony zespół ludzi, który obsługuje tutaj największe wydarzenia w Europie. Wiele razy to udowadnialiśmy.
Nasz stadion ma 13 lat. Wciąż faktycznie postrzegany jest jako nowoczesny?
Powiem więcej, on jest ciągle nowoczesny. Oczywiście te stadiony, który powstały w ostatnim czasie na przykład w Anglii, to jest inna liga, ale UEFA nas od początku komplementuje. Są zaskoczeni, że ciągle wszystkie systemy utrzymane są na takim poziomie. Przypomnijmy, że to będzie największy z dotychczasowych stadionów, które gościły finał Ligi Konferencji. Oczywiście ten stadion ma 13 lat, ale finał Ligi Konferencji jest właśnie katalizatorem do tego, żeby pewnie rzeczy zmodernizować, jak chociażby internet dla dziennikarzy czy system sprawdzarek biletów.
Ale niebrudzącej się membrany stadionowej już nie umyjecie?
Wykazaliśmy się tu dużą determinacją. Robiliśmy próby. Testy przeprowadzało kilka firm, ale maksymalnie po dwóch-trzech miesiącach wszystko wyglądało identycznie. Nie chodzi więc o koszty, ale o logikę i rozsądek. Za równowartość tych kwot wykonaliśmy za to nowe nasadzenia zieleni. Myślę, że wkrótce będzie widać efekt.