Proszowianka wysoko wygrywa z KS Olkusz. Pierwszy samobój weterana
Kibice Proszowianki mogą nieco odetchnąć. Po słabych występach w spotkaniach otwierających sezon, przyszło pewne zwycięstwo. Gospodarze wreszcie chcieli na boisku dominować, a po strzeleniu pierwszego gola poszli po kolejne. Wynik spotkania powinien otworzyć w 22 min. Kamil Kopeć, gdy Aleksander Dąbek odbił przed siebie piłkę po strzale Stanisława Kuzmycha. Skrzydłowy Proszowianki dobijał z najbliższej odległości, ale bramkarz z Olkusza wykazał się kapitalnym refleksem i obronił strzał. Osiem minut później już jednak skapitulował. Tym razem z rzutu wolnego uderzył Jerzy Polański, bramkarz odbił piłkę, ale wprost pod nogi strzelca i ten z kilkunastu metrów poprawił skutecznie. Nieco zasłonięty Dąbek zdołał dotknąć piłki, ale ta wpadła do siatki przy dalszym słupku.
Przy golu numer dwa wszystko zaczęło się od podania Kopcia i zablokowanego strzału Kuzmycha. Piłki wychodzącej przed pole karne dopadł Oskar Nowak i precyzyjnym uderzeniem przy słupku podwyższył wynik.
W przerwie trener gości Paweł Curyło dokonał od razu czterech zmian, ale nie miało to wielkiego wpływu na obraz gry. Proszowianie, mający dwie bramki przewagi, nie dążyli już za wszelką cenę do posiadania piłki, za to często stosowali długie podania do skrzydłowych i Kuzmycha. W ten właśnie sposób padła trzecia bramka: Bartłomiej Kura posłał kilkudziesięciometrowe podanie i ukraiński napastnik w sytuacji sam na sam pierwszy raz trafił do siatki w meczu ligowym swojej nowej drużyny.
Gdy w 71 min. po rzucie rożnym w zamieszaniu piłkę wepchnął do ramki z bliska Radosław Jarosz wydawało się, że emocji w tym spotkaniu już nie będzie. Tymczasem zawodnicy obu drużyn zafundowali kibicom końcówkę w stylu wariacko-podwórkowym. Obie strony zrzuciły taktyczne pęta i niemal każda akcja kończyła się bramkową okazją.
Goście postawili wszystko na jedną kartę i w odstępie trzech minut zdobyli dwa gole. Pierwszy padł ze strzału samobójczego. Dośrodkowaną z prawej strony piłkę Dawid Wrona chciał podać klatką piersiową do Oskara Kota, ale bramkarz się poślizgnął i futbolówka wpadła do siatki. Był to pierwszy samobój obrońcy w 419 (rekord klubu) występie w oficjalnym meczu Proszowianki! Za chwilę gospodarze niefrasobliwie stracili piłkę przed polem karnym, a Oskar Błaszczykiewicz pokonał Kota w sytuacji sam na sam.
Olkuszanie chcieli iść za ciosem, ale zapomnieli o obronie. Wykorzystali to - jakże by inaczej - Kopeć z Kuzmychem: pierwszy podał z prawej strony, a napastnik przeciął lot piłki i gospodarze znów odskoczyli na trzy gole. Snajper z Ukrainy mógł nawet skompletować hat tricka, ale w doliczonym czasie z rzutu karnego trafił w słupek. Jedenastka została podyktowana po tym, gdy Dąbek źle obliczył lot piłki po kolejnym dalekim podaniu, a próbujący strzelić do pustej bramki Kuzmych został przewrócony przez wracającego Bartosza Płonkę. I choć kapitan gości zarzekał się, że nie faulował rywala, obejrzał bezpośrednią czerwoną kartkę.
PROSZOWIANKA - KS OLKUSZ 5:2 (2:0)
1:0 Polański 30, 2:0 O. Nowak 39, 3:0 Kuzmych 57, 4:0 Jarosz 71, 4:1 Wrona 78 (samobójcza), 4:2 Błaszczykiewicz 81, 5:2 Kuzmych 84
Proszowianka: O. Kot - Kura (74 Radziszewski), Gorczyca, Jarosz, Wrona - Kopeć, Wilk (54 Jajkiewicz), Polański (61 Gzyl), O. Nowak, Migas (67 Lubacha) - Kuzmych
Olkusz: Dąbek - Macałka (77 Słota), Pajor, Duda, Płonka - Banasik (46 Sołtysek), Tomsia (46 M. Nowak), Orlikowski (77 Głuszkow), Semeniuk (46 Żurada) - Bondarenko (46 Błaszczykiewicz), Srebnicki (77 Kruczek)
Żółte kartki: Wilk, Kura, Gzyl - Sołtysek, Błaszczykiewicz
Czerwona kartka: Płonka (90+2)
Sędziował Dominik Paul Widzów 200