Trener Wieczystej Przemysław Cecherz: Wiemy, jakim jesteśmy klubem i czego się od nas oczekuje
Po awansie wszystkim w Wieczystej spadł kamień z serca
Przygotowania do debiutanckiego sezonu w pierwszej lidze macie z marszu, ekspresowe, nietypowe. Jak by pan to podsumował?
Nawet bardzo nietypowe. Na szczęście przez ten tydzień, osiem dni przerwy zespół dużo nie stracił, nie spadł z poziomu, który miał. Mieliśmy badania przez dwa dni, wskaźniki pokazują, że piłkarze nie są w najgorszej formie na tym etapie.
Miał pan już taką wyjątkową sytuację w swojej trenerskiej karierze?
Nie pamiętam, żeby mieć tak krótkie przygotowania. Ten letni okres i tak bardzo się skraca, często są to tylko cztery tygodnie treningów, my mamy o tydzień mniej. Z drugiej strony - zawodnicy grali na dużym obciążeniu końcówkę sezonu. Ten wypoczynek bardziej pomógł, niż gdybyśmy mieli w tym czasie trenować.
Piłkarzom chyba najbardziej potrzebny był odpoczynek psychiczny po tak nerwowej końcówce w walce o awans.
Dokładnie tak. Powiem szczerze, że nie tylko zawodnikom, ale także mi. To było dość dużo obciążenie. Wiadomo, w jakiej sytuacji przyszedłem, w jednym celu - na szczęście udało się go zrealizować. Jest to olbrzymia satysfakcja. Myślę, że kamień z serca spadł i mnie, i wielu zawodnikom, bo naprawdę im na tym zależało.
Atmosfera po awansie na pewno się poprawia. Jest już tak dobrze, że w szatni są żarciki?
Jeszcze nie (śmiech), dlatego, że dopiero zaczynamy. W czwartek i piątek mieliśmy podzielony zespół, część trenowała, część miała badania. Dopiero na sparing (w sobotę ze Zbrojovką Brno - przyp.) po raz pierwszy jesteśmy wszyscy razem jako drużyna.
Cecherz ma pomysł na grę Wieczystej
Pieczę nad zespołem przejął pan na początku maja. Sytuacja wtedy była wyjątkowa, trzeba było skupić się na walce o awans. Pytanie, czy tera, już na spokojnie, ma pan plan na przykład na zmianę stylu gry tej drużyny?
Mam swój pomysł na grę Wieczystej. Jego część już udało się wdrożyć w tamtym okresie. Mecze barażowe pokazały, że to poszło w dobrą stronę, bo nie ulega wątpliwości, że bardzo często graliśmy wysokim pressingiem, zaraz po stracie piłki pressowaliśmy. Praktycznie nie pozwalaliśmy przeciwnikowi wyprowadzić kontrataku, a jeżeli już do tego doszło, to natychmiast było zabezpieczenie. Środkowa strefa naszego pressingu była nie do przejścia. Pod względem defensywnym udało się to już w jakimś stopniu wprowadzić. Jeżeli chodzi o ofensywę, to wiadomo, że musimy pracować z piłkarzami, którzy przyszli. Cieszę się, że trzon zespołu, który jest jakościowo naprawdę dobry, został. Wystarczy te poprawki szlifować i zwiększać jakość akcji w przodzie. Myślę, że to będzie z korzyścią dla nas. Nowi zawodnicy, którzy przyszli i jeszcze przyjdą, zwiększą rywalizację w ofensywie, a to sprawi, że cały zespół pójdzie do przodu.
Pierwsze ruchy transferowe były głównie w obronie. Wzmocniliście tę formację, a przecież nie brakowało w niej solidnych zawodników. Ktoś będzie musiał siedzieć na ławce.
Tak, ale liga jest bardzo długa i trudna. Mieliśmy nauczkę w tamtym sezonie, bo przyszedł moment, gdy było dziewięć, dziesięć kontuzji. Będziemy się starali tego unikać, a wiemy, że mamy starszych zawodników, 29-30 lat, i musimy się zabezpieczyć. Praktycznie na każdej pozycji trzeba mieć po dwóch piłkarzy i do tego dążyliśmy, to się udało zrobić. Środek pod tym względem w zasadzie też mamy zabezpieczony. Nie ukrywam, że jeśli chodzi o ofensywę, to poszukujemy dalszych wzmocnień.
Ostatnio w każdym okienku w kontekście Wieczystej mówi się o wielkich hitach transferowych, ale tego raczej nie ma. Carlitos, Dawid Szymonowicz, Kamil Dankowski czy później Kamil Pestka to bardziej "solidni ligowcy".
Teraz idziemy podobnym kursem. Tylko co należy uznać hitem, a co nie? Uważam, że Kamil Pestka, tak ograny zawodnik, to jak na poziom pierwszej ligi jest hitowym transferem. Moim zdaniem jakość naszych wzmocnień jest wysoka. To samo chcemy zrobić z ofensywą.
Wieczysta jeszcze nie skończyła z transferami
Mówiąc o hitach, miałem na myśli transfery tych najbardziej znanych zawodników, z którymi Wieczysta często jest łączona. Wcześniej to byli m.in. Kamil Grosicki, Josue z Legii czy ostatnio Grzegorz Krychowiak.
Tak, tych pomysłów jest mnóstwo, już się naczytałem, z jakimi zawodnikami będę pracował (śmiech). To są plotki. My wiemy, kogo gdzie potrzebujemy, mamy zaobserwowanych piłkarzy. W przypadku niektórych rozmowy są trudne, bo też nie są to wolni zawodnicy. Musimy się wstrzymać, prosimy o cierpliwość. Na pewno pojawią się nowi gracze.
Przygotowania rozpoczęliście z czterema nowymi piłkarzami i wracającym z wypożyczenia Michałem Feliksem. Będzie jeszcze, powiedzmy, drugie tyle wzmocnień?
Nie, myślę, że temat zamkniemy jeszcze dwoma zawodnikami. Trzeba pamiętać, że to okienko jest dłuższe, jest trochę czasu, a my jesteśmy zabezpieczeni, mamy swoją kadrę. Nie ma obaw. Niemniej do rywalizacji, do zwiększenia jakości drużyny jeszcze będziemy się rozglądać za zawodnikami.
Myśli pan, że ten zespół zaskoczy już od początku sezonu? Czy po takich przygotowaniach, w nowej lidze, dajecie sobie więcej czasu?
Oczywiście chcielibyśmy od razu grać dobrze, to jest bardzo ważne, jeśli chodzi o psychikę zawodników i wiarę w to, co robią. Na otwarcie czeka nas bardzo ciężki mecz ze Śląskiem Wrocław (na wyjeździe ze spadkowiczem z ekstraklasy - przyp.), chyba jednym z faworytów do awansu. Na to musimy się przygotować. Wiemy, jakim jesteśmy klubem i czego się od nas oczekuje, jaki jest cel. Zdajemy sobie sprawę, że w pierwszej lidze są takie zespoły, jak Śląsk, Wisła Kraków, które w plan mają wpisane, że "muszą" awansować. A my chcemy solidnie zacząć, dołączyć do grupy drużyn walczących o czołowe lokaty.
Czyli ograć Śląsk, ograć Wisłę i awansować...
Wygrywać każdy mecz - no oczywiście, że tego chcemy. Taki jest cel.