Tajwan nie podaruje Amerykanom zaawansowanych technologii
Stany Zjednoczone bronią niezależności Tajwanu od Chin między innymi dlatego, że tam działa TSCM, największy producent układów scalonych na świecie, dysponujący technologiami, których nie ma nikt inny. W interesie USA jest więc uczynienie wszystkiego, aby te dobra nie trafiły w ręce Chin.
Tajwan jest świadom tej zależności – my wam chipy, a wy nam gwarancje bezpieczeństwa – i w świecie tamtejszej polityki nazywa ją nawet "tarczą krzemową”, która chroni wyspę. Co oczywiste, absolutnie przy tym nie chce by przestała działać. W związku z tym ma też nowy pomysł na jej wzmocnienie.
W tamtejszym parlamencie przyjęto właśnie ustawę, która zaostrza kontrolę nad eksportem zaawansowanych technologii do produkcji układów scalonych.
Chodzi o to, by TSCM nie zbudował w USA takiej samej fabryki, jaką ma na Tajwanie. Wtedy bowiem amerykański entuzjazm do dalszej ochrony wyspy przed Chińczykami z kontynentu może nieco osłabnąć.
Nowe prawo wdraża więc zasadę N-1 (N minus 1). Ogranicza ono eksport najbardziej zaawansowanych technologii do produkcji układów scalonych do rozwiązań będących o jedną generację starszych od tego, co Tajwańczycy mają najlepszego.
Kilka kluczowych technologii. Które blokować?
Tutaj – jak już sygnalizują analitycy – pojawią się jednak pewne trudności interpretacyjne. TSCM teraz ma w zasadzie nie jedną, ale trzy kluczowe technologie. Z tzw. N3P korzysta, tworząc najbardziej zaawansowane teraz procesory na świecie, w tym dla Nvidii, która napędza centra danych dla AI. Zaraz wdroży N2, która będzie jej rozwinięciem oraz A16, która będzie przeznaczona do produkcji układów zużywających dużo energii. Której eksport trzeba będzie więc blokować?
Wydaje się, że i tutaj Tajwańczycy znaleźli furtkę. Nowe prawo daje władzom Tajwanu prawo do odrzucenia lub anulowania inwestycji zagranicznych, jeśli okaże się, że zagrażają bezpieczeństwu narodowemu, szkodzą rozwojowi gospodarczemu kraju, naruszają zobowiązania traktatowe lub skutkują nierozwiązanymi poważnymi sporami pracowniczymi. Tak więc, jak faktycznie będzie istniało ryzyko, że zaawansowana technologia może zostać wyeksportowana, to Tajpej to zablokuje.
Nowe prawo pojawiło się w wyjątkowym czasie. Po pierwsze, kiedy Trump nałożył na Tajwan, zawieszone teraz, cła wysokości 32 proc. I po tym, jak z początkiem roku groził, że te na chipy mogą sięgnąć nawet 100 proc. Zreflektował się, ktoś mu powiedział, że strzela sobie w stopę, a dokładniej prosto między oczy amerykańskich spółek technologicznych. Cła zawiesił. Ale bardzo tym zaniepokoił zarząd TSCM. I ten zadeklarował, że zainwestuje w fabryki na terenie USA nie 65 mld dol., jak pierwotnie chciał, ale 165 mld dol.
To usłyszał rząd na Tajwanie i nowym prawem – jak już wiemy – próbuje dopilnować, by do USA nie wyeksportowano wszystkiego. Bo wtedy lotniskowce Made in USA mogą odpłynąć z Morza Południowo-Chińskiego. Jak fabryki chipów będą w USA, wtedy Trump już nie będzie musiał robić kolejnych "dilów” dla dobra Ameryki.