Wrocław: Premiera "Solaris" w Teatrze Polskim
"Solaris" w reżyserii Michała Zdunika to retro-futurystyczna medytacja o spotkaniu z tym, czego człowiek się lęka i czego nie rozumie - zapowiadają twórcy najnowszej premiery w Teatrze Polskim we Wrocławiu. Jak udało im się przeniesienie genialnej książki Stanisława Lema na teatralne deski? Przekonam się w piątek, 10 października, na premierze na scenie na Świebodzkim.
Głównym bohaterem jest Kris Kelvin (w tej roli Krzysztof Brzazgoń), psycholog przybywający na orbitującą wokół Solaris stację badawczą. Tam spotyka swoją nieżyjącą ukochaną - istotę stworzoną przez ocean, który materializuje ludzkie wspomnienia i emocje.
- CZYTAJ TEŻ: 11. Międzynarodowy Festiwal Teatralny Dialog - Wrocław 2025. Czeka na nas mnóstwo bardzo dobrych spektakli z Polski i ze świata
- Kosmos w tej inscenizacji nie jest triumfem nauki, lecz odosobnieniem i konfrontacją z własną przeszłością. Ocean planety pozostaje figurą tajemnicy - piszą twórcy spektaklu i dodają: - Sercem Solaris jest muzyka chorałowa i pieśni w języku starogreckim, zaczerpnięte z traktatu O teologii mistycznej Pseudo-Dionizego Areopagity. Obok nich brzmią organy - potraktowane jako statek kosmiczny. To świadoma ucieczka od nowoczesnej wizualności: zamiast multimediów pojawiają się magnetofon szpulowy i analogowe rekwizyty. Duże lalki, które pojawią się w inscenizacji, to figury pamięci. Niepokojące i fascynujące.
Reżyserem "Solaris" w Polskim jest Michał Zdunik. Czemu zainteresował się Lemem i jego książką? Czemu akurat ją postanowił przenieść na scenę?
- Bo to jest ciekawa książka, jest rozpoznawalna, a ważne jest żeby pokazywać na scenie teksty kanoniczne, które znamy, które lubimy. Poza tym to jest powieść uniwersalna - są w niej tematy, o których warto dzisiaj mówić - mówi "Gazecie Wrocławskiej" Zdunik.
"Solaris" Lema to pierwsza premiera w tym sezonie artystycznym wrocławskiego Teatru Polskiego. To też pierwsza premiera pod rządami nowego dyrektora - Michała Zadary.
- Uniwersalność Lema na pewno polega na tym, że on opowiada historię o tym, że człowiek leci w kosmos i tam spotyka swój wyrzut sumienia, tam spotyka swoich zmarłych. Czyli jest to też bardzo polska historia, są to "Dziady" Lema - mówi Zadara i dodaje:- W jego "Solaris" czuć traumę zagłady, którą niósł ze sobą przez całe życie, której nigdy nie chciał wyrazić. To trauma osób, które przeżyły zagładę, ale mają wyrzuty sumienia, że nie byli w stanie uratować swoich najbliższych. To jest bardzo uniwersalny temat. Dotyczy np. ludzi, którzy przeżywają wypadki samochodowe, w których giną ich bliscy, a oni sami mają uraz na całe życie, bo nie mogli nic zrobić, żeby ich uratować.
Według Zadary ten spektakl opowiada o tym, że obojętnie jak daleko byśmy się nie posunęli w technologii, obojętnie jak bardzo byśmy nie chcieli być wolni od naszych ziemskich trosk, to podstawowe problemy: utrata miłości, śmierć, zmaganie się z jakimś niemożliwym bólem, wyrzuty sumienia - zawsze będą z nami.
Premiera "Solaris" już w ten piątek, 10 października, w Teatrze Polskim - scena na Świebodzkim.
Przeczytaj także: