Bardzo słaby sezon nad Bałtykiem. Wszyscy czekają na poprawę pogody
- Mamy szczyt sezonu i jedynie 50-procentowe obłożenie pokoi. Moi rodzice, którzy prowadzili nasz pensjonat od lat 80. ubiegłego wieku, a teraz jeszcze trochę pomagają, mówią mi, że takiego sezonu jak dziś nie było nigdy - to jeden z dziesiątek takich komentarzy, gdy pytamy o wakacje 2025 roku. Wolnych pokoi nad Bałtykiem jest w bród. Kiedyś trzeba było je rezerwować z nawet kilkumiesięcznym wyprzedzeniem. Lokale gastronomiczne świecą pustkami. Na ulicach nadmorskich kurortów widać wprawdzie ludzi, ale jest ich rzeczywiście zdecydowanie mniej niż zwykle. Narzekają więc wszyscy.
- W tej chwili zarabiam tylko na pracowników i cieszę się, gdy po odliczeniu kosztów wychodzę na zero - stoi smutny obok swojego punktu handlowego w Sarbinowie w gminie Mielno pan Gracjan. Martwi się, bo przecież mamy już szczyt sezonu, który przypada na okres od 15 lipca do 20 sierpnia. A jeśli teraz nie ma obrotów, to raczej sezon jest już stracony.
- W zeszłym roku utargi mieliśmy w granicach 1.500 zł dziennie. Teraz jak osiągamy 600 zł to jest bardzo dobry dzień - przyznaje kolejny z naszych rozmówców, tym razem z miejscowości Chłopy, małej, atrakcyjnej wioski rybackiej też w gminie Mielno. Też traci już nadzieję, że coś się odmieni. - Pogoda zniszczyła wszystko - uważa.
- Potwierdzam, ze względu na pogodę szykuje się najsłabszy, a zarazem najzimniejszy sezon od wielu, wielu lat - mówi nam Andrzej Żmuda-Trzebiatowski, właściciel jednej z najpopularniejszych sieci lodziarni w Mielnie. Jego lokale też odczuwają skutki fatalnej pogody i braku gości nad morzem, ale widzi jeszcze jeden problem: - Moim zdaniem duży wpływ na to, co się dzieje, miała inflacja, którą teraz dopiero zaczynamy wszyscy odczuwać. Wieczne podwyżki przełożyły się na ceny, więc ludzie też oszczędniej wydają - dodaje przedsiębiorca.
- To jednak przede wszystkim pogoda kształtuje wypoczynek nad polskim morzem. Turyści oczekują i chcą słońca oraz leżakowania na plaży, bo przecież po to tu przyjeżdżają. Tymczasem tegoroczne lato jest słabe, więc wczasowiczów brakuje - przyznaje Mirosława Diwyk-Koza z Urzędu Miasta w Mielnie. - Niestety, na pogodę na razie żaden samorząd nie ma wpływu - żartuje, ale zdaje sobie sprawę, że przedsiębiorcy załamują ręce. Bo brak wczasowiczów jest odczuwalny nie tylko tutaj, ale też w Gdyni, na Helu, we Władysławowie, w Kołobrzegu i Międzyzdrojach, po prostu wszędzie.
- Dla mnie absurdem jest też to, że państwowa spółka PKP organizuje dla Polaków przejazdy pociągami na Chorwację, a państwowa telewizja zachęca do wyjazdu za granicę, zniechęcając wręcz do pobytu nad Bałtykiem i obrzydzając go ludziom. W związku z tym my musimy opierać swój biznes na Czechach, Niemcach i Anglikach, którzy wciąż nas kochają i wcale nie uważają, że u nas jest gorzej. Czech ma bliżej do Chorwacji, a jednak woli Bałtyk. Dziwne? - denerwuje się Hanna Kuczma z podkołobrzeskiego zespołu domków wakacyjnych, przyznając jednak, że tegoroczna pogoda jest koszmarna i już nawet goście z zagranicy zaczynają mieć wątpliwości.
- W ubiegłych latach mieliśmy średnio trzy, cztery interwencje dziennie. Teraz zdarzają się dni bez interwencji, a średnia to jedna dziennie i to raczej techniczna niż stricte ratownicza. Tak, wczasowiczów nie ma - potwierdza Arkadiusz Gradowski, szef Środowiskowo-Lekarskiego WOPR, działającego w pasie nadmorskim od Gąsek po Łazy.
- Przypomnę jednak wszystkim, że po kilku dobrych sezonach co trzy, cztery lata zawsze przychodzi sezon gorszy: mokry, zimny. Tak jest od kiedy pamiętam - podsumowuje ostatni z naszych rozmówców. - Ja wierzę, że sierpień będzie już słoneczny, a za rok znowu przyjadą goście.